SmackDown & ECW
WrestleMania Revenge Tour
Live - Köln, LANXESS Arena
16.4.2009
Zobaczywszy takie info na tylnej stronie WWE Magazine, bodajże z końca stycznia, poczułem gwałtowny skurcz w żołądku. Od razu wiedziałem że sie tam wybiorę. Nie zdążyłem z kupnem biletów na SD w listopadzie więc teraz postanowiłem zareagować szybciej. I tak już na początku marca bilet leżał w domu czekając na wykorzystanie.
Mieszkam jakieś 90 km od Köln, więc dojazd pociągiem zajął mi coś koło godzinki. Potem z dworca w Kolonii 3 km tramwajem pod halę, nowoczesną Lanxess Arena. Piękne uczucie - zobaczyć kilka tysięcy osób którzy kochają to co ty! Ludzie w koszulkach najróżniejszych gwiazd, niektórzy z replikami pasów za kilkaset euro, znalazł się nawet facet przebrany za Hogana :D. Czerwona koszulka "HUKLAMANIA", złoto-czerwony pióropusz przewieszony przez szyję, chusta, ciemne okulary i stary pas WWF. Ludzie strzelali sobie z nim foty.
Köln, LANXESS Arena
Wejście na halę nie było trudne. 4 wejścia po rogach, szybka odprawa - kontrola biletu i życzenie dobrej zabawy, bez innych zbędnych ceregieli. W środku - raj na ziemi. Stoiska z różnistymi gadżetami wrestlingowymi: grami, koszulkami, opaskami itp. Śmiałem się pod nosem na słysząc dziesięcio - trzynastoletnie dzieciaki z żalem odchodzące od straganów z koszulkami.
"Scheisse, es haben keine Cena T-Shirts dabei"
(Cholera, nie mają koszulek Ceny! [swoją drogą, warto pochwalić wychowanie językowe młodych fanów Jaśka]). Bo tak było - nie mieli dużo koszulek z RAW, jedynym wyjątkiem były "Sacrifice" HBK'a i "Born Better" Legacy. Chwilę postałem myśląc co kupić - poziom szkoły podstawowej i dziewczyny preferowały wzór "Immune to fear" Jeffa, nastolatki chwytały za "It's Easy Being' Sleazy" Edge'a lub za najnowszy wzór HHH, a najstarsi wybierali RAW - HBK i Legacy. Ja wybrałem tą, która co dziwne cieszyła się najmniejszym braniem - "Hell's Gate" z Undertakerem. Obok straganów ze stuffem wystawili grę "Legends of Wrestlemania". Za darmo można było sobie zagrać jakąś walkę. Stało kilka wmontowanych w ścianę konsol, na każdej inna walka do wyboru. Standardowe demo, jak na wielu eventach.
A co, spróbowałem sobie!
Musze przyznać, że gra razi poziomem trudności. Grając pierwszy raz udało mi sie sklepać Rock'a przy użyciu SCSA w jakieś 4-5 minut.
Koszulka - odhaczona
LoW - odhaczone
Czas na zabawę!
Nie kupowałem żadnego żarcia czy napojów z wiadomych przyczyn - żeby efekty uboczne nie przeszkadzały w oglądaniu. Hala zrobiła na mnie duże wrażenie. Co najważniejsze jest dobrze przygotowana na takie wydarzenia - na trybunie jest odpowiednio duża różnica wysokości między rzędami tzn. ja mimo dużego wzrostu nie miałem szans na zasłonienie tym z tyłu, a kolegów z przodu mógłbym co najwyżej skopać pod łopatki ;). Po odnalezieniu miejsca założyłem na wierzch koszulkę z Takerem i zacząłem napawać się tymi pięknymi chwilami. Do rozpoczęcia zostało jakieś 15 minut. Hala już prawie pełna. Na trybunie na samym końcu pod dachem grupa czterech dzieciaków, każdy z taflą kartonu formatu A1 a na nich litery składające sie w napis JEFF. Niby nic takiego a uśmiech wcisnął mi sie na usta. Gra muzyka. Ludzie sie bawią. W droższych sektorach na dole pobłyskują repliki różnorakich pasów. W momentach "między piosenkami" halę wypełnia Flair'owskie " Woooooo " . Takie rzeczy będzie się pamiętać długo .
Hala ta daje rade pomieścić nawet 20 tyś. ludzi więc standard WWE.
Myślałem że wyrzucony na dalszy plan nic nie zobaczę i tyle samo nagram ale na szczęście sie myliłem. Widok z dalszej trybuny jest śmiem rzec nawet i lepszy od tego, co mieli ci siedzący na dole. Jak wiemy z transmisji z USA, dolne sektory są poziome, więc ci bardziej z tyłu mają trochę zasłonięty widok. A tak z trybuny widzi się całą halę, genialnie słychać wszelki doping, a dzięki dobrej konstrukcji hali czuć bliskość ringu.
Teraz trochę o sprzęcie, mieli oficjalny ring z SD. I widok samego ringu już mnie cieszył. Nie mieli titantrona, ale to szczegół. Wszystko było doskonale widać nawet bez dodatkowych ekranów, a poza tym i tak nie nagrywano tej gali. Przy ringu kręciło się tylko paru gości z armatami za kilka tysięcy euro i strzelali fotki. Oświetlenie jak to oświetlenie, nie ma co się rozgadywać. Sprzęt audio - ohohoooo...Kto nie chciałby takich kolumn w pokoju xD.
Co do samej treści - nie było niepotrzebnego ociągania się. Zapowiedź, walka, celebracja zwycięzcy, zapowiedź, walka i tak do końca z 20 minutową przerwą przed dwoma ostatnimi walkami i nieplanowane 10 minut na szorowanie ringu po wypadku i krwawieniu Matta Hardy'ego. Walki stały na dobrym poziomie. Sypały sie sygny i finishery, wygrywali face'owie z wyjątkiem Matt vs Jeff (gdzie po tym jak Matt zaczął krwawić sędzia zakończył walkę przy pierwszym lepszym pinie) i Swagger vs Christian, Swagger nie mógł przecież stracić pasa. Walkę MVP vs Shelton i Swagga' vs Christian zapowiedziano jako walki o mistrzostwo. Wiadomo było kto wygra, ale był to stały chwyt do rozruszania marków. Zapowiadał nie kto inny jak Justin Roberts z SD we własnej osobie. A skoro o markach wspomniałem, muszę przyznać, że tych niemało w Niemczech. Perfidnie buczano na heel'i podczas gdy face'owi zawodnicy dostawali potężne popy. Najbardziej zdziwiło mnie wielkie booooooo dla Ortona i bandy, podczas gdy nieliczni (zapewne starsi i mądrzejsi :P) wydali z siebie ryk zadowolenia i tak ginąc w buczeniu dzieci lub stali z wytrzeszczonymi oczami (jak ja xD ). Wiadomo - tournee SD i ECW, a tu ściągnęli nam Ortona który jest jak wiemy górną półką w czerwonym brandzie. Oprócz wygwizdania Randy'ego zdziwił mnie niemal brak owacji dla Evana Bourne'a. Czyżby nie wiedzieli kto to jest?
Christian przed walką
Poza tymi drobnymi niedociągnięciami, publika reagowała wręcz książkowo, choć bardzo antyheelowsko. Wszelkie podstawowe chanty (Let's go Christian !!!), okrzyki przy atakach (Ballin' ! xD ), dopingowanie przy wyrywaniu sie z submission - wszystko jak na "prawdziwych" tygodniówkach. Nie zapomnę motywu ze Swaggerem - gdy fani zaczęli na niego buczeć, podszedł do "security wall'a" i wydarł sie na tych najbliżej ringu. Ci odpowiedzieli niemieckimi bluzgami tak głośno, że ludzie aż z końca hali padali ze śmiechu.
A co biedny Szwagier - z zawiedzioną miną wrócił na ring. Ogromną owację dostał Finlay, zwłaszcza po walce, gdy wypadł na ring z niemiecką flagą.
Ludzie z pierwszych rzędów przy ringu nie mogli stać przy barierce w czasie walki. Tylko przy entrancach można było podejść i przybić piątaka z kimś kto robił rundkę. Tak samo po walkach - gdy sędzia odliczał pin'a który prawdopodobnie kończył walkę, fala ludu z dolnych sektorów ruszała pod ring. Czy to zrobić fotkę ulubieńcowi z bliska, czy jeśli miało sie farta przybić piątaka. Niejednokrotnie podczas lepszych walk musieli się wracać po kick-oucie. Pamiętam, pod koniec show jeden z nastolatków dostał od Triple H'a nałokietnik, choć mimo fali rąk sięgających ku darowi dostał go właśnie ten chłopak. Tylko dlatego że miał na sobie HHH'owskiego t-shirt'a . Wiemy jaką wagę Tripel przywiązuje do swojego mercheandise'u. Dobrze pamiętamy DX'owskie spoty reklamowe xD.
Wszystko oglądało sie na siedząco. Krzesełka...tzn. prawie jak fotele były przewygodne. Na trybunach wstawaliśmy tylko na 2 momenty. Pierwszy oczywisty - wejścia ludzi, dla których wydaliśmy te kilkadziesiąt (lub kilkaset w przypadku pierwszych rzędów) Euro. Już wiem jak to jest przeżyć wejście HHH. Muza na full basach...światła...Wiem jakie jest uczucie przy wejściu Undertakera...To bicie dzwonu przewraca wszystko w środku... Osobowość Randy'ego czuło się z samych jego ruchów, gdy z kumplami snuł się w stronę ringu...
Drugim momentem dla którego warto było wstać była celebracja zwycięzców Main Eventu - drużyny HHH'a i DeadMana. Jako że spinował Taker, on zaczął. Na hali granatowe światło i klęczący Taker unoszący dłoń do góry. Poza charakterystyczna po zwycięstwie czy na tygodniówce, czy na PPV, czy na WrestleManii. Nie odczuwałem tego jak zapewne odczuwało to wielu oglądających. Już sam fakt zobaczenia Calawaya, nie boję się rzec największej gwiazdy w historii WWE, człowieka który tworzył historię i kształtował ten biznes, ów fakt wystarczał. Taker w walce za dużo nie zrobił, wiadomo, oszczędzają jego zdrowie. Nie ma to znaczenia, znaczenie ma to, że pokazał sie fanom, dał im okazję do przeżycia momentów, które będą długo tlić się w pamięci.
Gdy Undertaker opuścił halę, rozbrzmiała muzyka Triple H'a. Zdziwiło mnie ze nie zrobił tradycyjnej rundki pozując na każdym narożniku. Przybił piątaki ludziom przy ringu, wymieniony wcześniej młodzian dostał opaskę, na koniec poza przy wyjściu. Jak i w przypadku Takera, chwała mu za to że się nam pokazał.
Main event
Rozumowanie jest proste: Jeśli nie będziesz miał czasu dla fanów, legendą nie zostaniesz, bo nie zapadniesz im w pamięć.
Takich rzeczy nie czuje się oglądając to w TV, czy przez internet. Dla takich chwil warto wydać 100 euro. Zwłaszcza że wszystko ładnie przygotowano. Nie dano nam dusznej hali z plastikowymi fotelikami. Nie dano nam mizernej oprawki dźwiękowej i wzrokowej. Nie dano nam paru jobberów próbujących ruszyć publikę. Dano nam po prostu kawał dobrego wrestlingowego show.
Link do moich nagrań ze owego house show : http://www.youtube.com/watch?v=h3WFvYqVpBY
Komentarze (0)
Skomentuj stronę