Niestety doczekałem takich czasów, kiedy oglądanie wrestlingu (WWE) sprawia mi mniej przyjemności niż granie w kolejne odsłony najlepszej gry traktującej o tym temacie. Taka sytuacja na pewno nie jest spowodowana całkowitą przebudową gry od THQ, a raczej miernym poziomem federacji WWE. Kolejna już część SvsR otrzymała kilka znaczących zmian. Widać, że ten tytuł rozwija się w dobrym kierunku i ogólnie mówiąc prognozy na przyszłość są jak najbardziej obiecujące.
Na początku chciałbym wspomnieć o największym zonku, jakiego możemy doświadczyć po włożeniu płytki z grą do naszych konsol. Przyznam się Wam, że początkowo sądziłem, iż dodanie przez developera do nazwy trzech magicznych literek "ECW" w jakiś sposób zburzy misternie budowaną od lat markę tej gry. Jakoś przebolałem ten mały defekt i czym prędzej zaznajomiłem się z dostępnym rosterem, czyli składem dwóch brandów: Smackdown i RAW. Jednym słowem można powiedzieć, że aktualizacja składu na całej linii leży i kwiczy, pamiętając czasy roku 2006 a nawet 2005! Paczką gwoździ do trumny jest brak wspomnianego już rostera ECW, a głównie ich oryginalnych przedstawicieli, takich jak Tommy Dreamer, Sandman czy Sabu. Reasumując to zagadnienie - absolutnie nie jestem zadowolony z tego, co uświadczyłem przeglądając udostępniony skład. Aby się upewnić, że mam do czynienia z najnowszą częścią gry, sprawdziłem czy w konsoli znajduje się odpowiednia płytka. Rok czasu praktycznie bez zmian to spory minus, niestety. Wybaczam już takie kwiatki jak obecność Kurta Angle, który walczy już w TNA, obecność Lity, która "obija" się na scenie niezależnej, obecność Trish Stratus, która bierze udział w policyjnym realisty show, itd. Personalnych braków w Smackdown też nie brakuje, jak choćby temu Kendrick i London. Co do ukrytych zawodników czekających na odblokowanie poprzez wygranie odpowiednich trofeów, to z miłą chęcią zobaczyłbym w grze więcej legend WWF/WWE i niech nikt nie mówi, że takowych brakuje.
Pierwszą zmianą "in plus" jest niewątpliwie zmieniony system rzutów, który teraz praktycznie w całości opiera się na wykonywaniu odpowiednich ruchów lewej gałki analogowej. Jest to o wiele lepszy system od tego, jaki był jeszcze w poprzedniej części SvsR. Poprzez wciskanie odpowiednich kierunków na gałce, nas zawodnik wykonuje rzuty, tudzież chwyty, przypisane pod dany kierunek. Oprócz tego można wykonać tak zwany "silny chwyt", który pozwala na o wiele bardziej "rozbudowany" rzut. Polega to na tym, że trzymając przeciwnika dzięki odpowiednim ruchom analoga można wykonać np. dwukrotny backbreaker. Owe silne rzuty wykonywane są jakby segmentowo, w przeciwieństwie do zwykłych rzutów, gdzie jeden wciśnięty kierunek oznacza wykonanie jednego rzutu. Kolejną zmianą w systemie walki jest dodanie tak zwanych hot spotów. Nie chodzi tu o bezprzewodowy internet ;), tylko o miejsca na ringu i wokół niego, gdzie dodatkowo możemy uszkodzić przeciwnika. Jeżeli do tej pory marzyliście o przywaleniu głową rywala o metalowe schodki, to teraz możecie już to zrobić. To jest właśnie jeden z tych hot spotów, do których należą także liny, metalowe słupki znajdujące się w rogach ringu, czy też barierka oddzielająca publiczność od miejsca pojedynku. Te miejsca można w pełni świadomie i celowo wykorzystać w walce, co sprawdza się wyśmienicie.
Z perspektywy czasu zmieniłem zdanie o kilku aspektach znajdujących się w zarówno poprzedniej części WWE Smackdown vs RAW, jak i tej recenzowanej właśnie. Pierwsza sprawa to pasek staminy, który nie ładowany przez przytrzymanie odpowiedniego klawisza powoduje utratę sił witalnych naszego wrestlera. Początkowo może się to wydać całkiem rozsądnym rozwiązaniem, ale niestety szybko wyczerpujący się pasek powoduje przymusowe przestoje, co jest najgorszym zjawiskiem, jakie można zobaczyć w walce. Zdarzają się również naturalne przestoje, wystarczy wybrać takich zawodników jak np. The Great Kali oraz Big Show i spróbować stworzyć jakąś pasjonującą walkę. Zaśnięcie przed TV murowane, nawet bez ładowania paska staminy :). To oczywiście tak pół żartem, ale naprawdę ładowanie paska po trzech płynnie wykonanych akcjach to przesada. Najgorszym motywem w tym wszystkim jest to, że podczas uzupełniania staminy, nasz zawodnik nie może w ogóle się ruszać.
Niestety nadal nie został poprawiony sposób namierzania przeciwników i tym samym jeden z największych mankamentów udało się twórcom przemycić do najnowszej części SvsR. Dla przypomnienia wspomnę, że kolorowe wskaźniki pokazujące, którego aktualnie oponenta będziemy naparzać, sprawdzają się w walce bardzo przeciętnie. Są zbyt małe i niewyraźne, a w większej grupie walczących zawodników skutecznie mieszają się i na pewno nie spełniają dobrze swojej roli. Ciekawe czy któraś z osób testujących tego szpila rozegrała Royal Rumble, z tak wspaniale skonstruowanym systemem namierzania.
Również bez zmian pozostała warstwa dźwiękowa, począwszy od możliwych do usłyszenia utworów muzycznych, przez komentarz i na odgłosach ringu kończąc. Gatunkowo otrzymujemy to samo, czyli dawkę hip hopu oraz cięższego nieco łojenia. Komentarz na zadowalającym poziomie, ale jednak też nie do końca został wyleczony ze swoich bugów. Nadal panom za stolikiem w sytuacjach gorącej jatki na ringu zdarza się rozmawiać o rzeczach mało związanych z tym, co się dzieje. Wygląda to tak jakby w każdej walce musiał znaleźć się fragment nieco luźniejszej gadki. Coś takiego również jest potrzebne, ale nie kosztem przegapienia jakiejś konkretnej akcji. Pozostałe dźwięki w grze nie wymagają mojego komentarza, bo niczym wyjątkowym się nie charakteryzują. Jako całość dobry z plusem.
Teraz wspomnę o dodanych oraz usuniętych trybach rozgrywki, które na szczęście mają tutaj miejsce. Bardzo ucieszyła mnie wieść o wywaleniu opcji walki Filfull Your Fantasty, w której to brały udział wrestlerki walczące na specjalnie przygotowanym ringu, naparzając się poduszkami i ściągając z siebie ciuszki. Walczące kobiety nigdy nie zdumiewały swoimi umiejętnościami, a braki nadrabiały (i nadrabiają) silikonowymi cyckami i pokazywaniem majtek na każdym kroku. Nie mam pojęcia czy mógłby ktoś żałować, że wyrzucono ten tryb, a jeżeli ktoś taki jest, to zawsze może nadrobić swoje erotyczne fantazje na tematycznych stronach internetowych ;). W zupełności wystarcza mi to, że w dostępnym składzie znajdują się wrestlerki oraz to, że można rozegrać normalną walkę, bez - tak naprawdę - płytkich rozwiązań. Nowością w tym temacie jest tryb Money in the Bank, w którym bierze udział sześciu zawodników. Warunkiem wygrania pojedynku jest zgarnięcie wiszącej nad ringiem walizki, w czym ma pomóc możliwość wykorzystania drabiny. Gdy znudzi się zabawa na ringu zawsze można wskoczyć w publiczność i tam dalej walczyć. Drobny dodatek, dzięki któremu lepiej odbiera się grę jako całość. General Manager Mode również otrzymał zastrzyk świeżości w postaci możliwości zatrudnienia storyline writerów, dzięki czemu ustawianie walk oraz łączenie je z odpowiednim scenariuszem sprawiło, że cały tryb stał się bardziej wciągający. Każda z osób odpowiedzialna za storyline'y podczas skorzystania z ich usług oferuje graczowi trzy warianty. Każdy z nich posiada odpowiednią wartość i pasują one tylko do odpowiednich warunków. Są scenariusze, w których mogą brać udział tylko np. wrestlerzy wagi lekkiej, legendy wrestlingu, divy itd. Jedną z najbardziej cenionych opcji jest ‘Losers leaves the Brand', gdzie odpowiednie pokierowanie konfliktem danych wrestlerów (przy tym scenariuszu) na pewno bardzo dobrze wpłynie na oglądalność naszych gal. Opcji jest sporo i tylko od gracza zależy jak zostaną one wykorzystane.
Z racji tego, że WWE Smackdown vs RAW 2007 opiera się na tym samym silniku, co poprzednie części, to (mówiąc o PS2) rewelacji graficznych tutaj po prostu nie ma. Na konsoli Sony doświadczymy dokładnie tego samego, co w poprzedniej wersji. Jeżeli chodzi o wersję na Xboxa 360 to pierwsze co rzuca się w oczy to wysoka rozdziałka i świetne tekstury głównie zawodników oraz takie detale jak spływające kropelki potu. Włosy nadal wyglądają jak jednolita masa z miejscami w których może się zginać. Widok publiki nie powoduje opadu szczeny, a ruchy wrestlerów ani trochę nie zyskały na elastyczności. Jednym słowem, 360-tka posiada wyższą rozdzielczość, lepsze tekstury i to wszystko. Konwersja jakich wiele.
Wytykając jeszcze nieco mniejsze wady z chęcią wspomniałbym o zbyt małym powerze oraz przypadkowości w takich walkach jak np. TLC (stoły, drabiny, krzesła). Zdarzało się, że uderzenie krzesłem w głowę przeciwnika zawierało w sobie mniej wspomnianego już powera niż zwykłe uderzenie z pięści, co jest absurdalne. Łamane stoły chrupią jak cieniutkie wafelki, co też ma się nijak. Brakuje mi tutaj akcji specjalnie przygotowanych na drabiny czy stoły, bez przypadkowo przesuwających się elementów albo umownych upadków "na pół gwizdka". Podczas lądowania na stole brakuje też odpowiedniej kamery, która swoim ujęciem potęgowałaby siłę uderzenia. Skoro ma być to jakiś tam hardcore to niech nim będzie.
Tegoroczna odsłona najlepszej gry z wrestlerami w roli głównej posiada więcej poprawionych elementów niż zepsutych, przez co wystawiam nieco większą ocenę od tej, którą dostała wersja 2006. Nadal jest sporo do zrobienia, a wchodząc w temat next-genów przydałby się stworzony od nowa silnik w pełni korzystający z mocy nowych konsol i przez to tworzący walkę bardziej dynamiczną. Fani wrestlingu będą zadowoleni z tego tytułu - z tym, że muszą wybaczyć twórcom kilka niedociągnięć.
recenzja by majonez
Komentarze (0)
Skomentuj stronę