Opcja w ankiecie | Wynik |
---|---|
Bill Goldberg | |
Booker T/Harlem Heat | |
Four Horsemen | |
Lex Luger | |
Diamond Dallas Page | |
Steiner Brothers | |
Sting | |
Vader | |
Inny (napisze w komentarzu) |
Który były zawodnik WCW powinien się znaleźć w Hall of Fame?
Opcja w ankiecie | Wynik |
---|---|
Bill Goldberg | |
Booker T/Harlem Heat | |
Four Horsemen | |
Lex Luger | |
Diamond Dallas Page | |
Steiner Brothers | |
Sting | |
Vader | |
Inny (napisze w komentarzu) |
Który były zawodnik WCW powinien się znaleźć w Hall of Fame?
Komentarze (25)
Skomentuj sondę!Generalnie, to każdy z wrestlerów znajdujących się na liście (poza Goldbergiem) mógłby bez większych kontrowersji znaleźć się w HoF. Jeśli jednak mam wybrać jednego, to oczywiście mój głos leci na Stingera. Legenda WCW , jeden z najbardziej charakterystycznych gimmicków w historii, uczestnik jednego z najlepszych feudów wszechczasów. Kto wie, czy gdyby nie to, że jako kilkulatek zobaczyłem Bordena rozprawiającego się z nWo w TNT, to moje zainteresowanie wrestlingiem nabraloby takich rozmiarów i czy dziś nadal pasjonowałbym się tą formą rozrywki.
Jeżeli chodzi o ten rok to nie wiem jak wygląda sytuacja Stinga w TNA, więc nie będę brać go pod uwagę. Chciałbym żeby dołączono Horsemenów, ale nie wiem na jakiej zasadzie miałoby to działać(wielu członków, a lider w TNA...). Bez żadnych problemów może dołączyć Vader, to samo Steiner Brothers i Luger. Booker T pewnie się jeszcze pojawi w ringu i w danej chwili zupełnie nie pasuje mi do koncepcji HOF. DDP z kolei ma chyba małe szanse, żeby znaleźć się wśród innych sław.
Osobiście chciałbym widzieć Goldberga, bo swoją przygodę z tym biznesem zakończył stosunkowo dawno, a obok Stinga to właśnie Goldberg był twarzą WCW, twarzą którą wypromowała sama federacja. Podsumowując: w tym roku raczej nie dołączą do HOF osoby, które mają coś wspólnego z TNA, nie dołączą też osoby, których czas jeszcze nie nadszedł. Z wymienionych przez RazorRa wrestlerów moi kandydaci to(kolejność nieprzypadkowa):
- Goldberg
- Vader
- Lex Luger
- Steiner Brothers
zdecydowanie ddp, za te jego wspaniałe walki w wcw...
Wiele zalezy od tego jakie maja stosunki z Vincem. Vader jest pewniakiem, ale osobiscie licze po cichu na braci Steiner (choc nie wyobrazam sobie spotkania Scotta z Hunterem).
moim zdaniem Sting jest odpowiednim kandydatem do hof. bardzo dobre walki stinga w wcw, wydaje mi się, że biją na głowę te dzisiejsze z tna.
Macho Man Randy Savage - trudno znaleźć kogoś bardziej zasłużonego zarówno dla WCW jak i WWF. Kilkukrotny mistrz tych federacji. którego pokochałem z moim pierwszym kontaktem z WCW naście lat temu - feudy takie jak z Flariem w WWF, z DDP czy Hoganem w WCW, cała jego działalność w nWo, w Wolfpac. Chyba każdy się zgodzi, że Macho to murowany kandydat na Hall of Famera.
Głos oddałem na Lugera. :)
Lex to istna legenda wrestlingu.Zasługuje jak najbardziej,by dostać się do Hali Sław.
Świetny zawodnik.
trudne pytanie. Ale zważywszy na to, kto jest w tej ankiecie i co robił po upadku WCW głos oddałem na pięciokrotnego WCW Championa Bookera T, ponieważ uważam, że jego ring skill jak i osiągnięcia przemawiają za tym, żeby znalazł się on w Hall of Fame.
Wg mnie żaden. Dodawanie gwiazd WCW do WWE (!) Hall of Fame sugeruje, że ta federacja ma monopol na wszystko co z wrestlingiem związane, że WWE Hall of Fame to obecnie w zasadzie Wrestling Hall of Fame, a po skróceniu słów 'Hall of Fame' z obu stron równania otrzymujemy Wrestling = WWE. To mi się nie podoba i na miejscu Stinga nie zgodziłbym się na dodanie. Wiem, że prawie dziesięć lat po wykupieniu WCW nie ma co kontynuować wojny, ale z drugiej strony nie można też nagle nazwać Stinga gwiazdą WWE.
Four Horsemen - najlepsza stajnia w historii WWE
Cytat: Andy
Tylko, że ta stajnia nigdy nie istniała w WWE. To grupa założona w NWA, ale istniała ona także w WCW.
Cytat: Rifky Rayn
Masz rację z tym, że WWE aspiruje do tego, by jego Hall of Fame stało się Hall of Fame kilku federacji (z tym, że całego wrestlingu bym nie przesadzał). Mylisz się natomiast co do tego, że stanie się to dopiero w chwili wyróżnienia którejś z gwiazd WCW. Otóż nie, to się już stało. To się stało co najmniej w roku 2006, gdy do hali sław został wprowadzony Verne Gagne, promotor AWA. Nie rozstrzygając, jak było naprawdę, bo wymagałoby to głębszej analizy, w świadomości osób związanych z tą federacją, upadła ona przez politykę WWE. W 2001 r. było wielu fanów, którzy o upadek WCW również oskarżali WWE.
Owszem, można powiedzieć, że co tam jakieś AWA, kiedy tu mowa o WCW, a więc federacji, która brała udział w poniedziałkowych wojnach itd., ale to dość zaściankowe myślenie.
Trzeba odłożyć na bok mit, że nie godzi się być gwiazdą WCW i zasiadać w panteonie Hall of Famerów dawnego konkurenta. O ile 10 lat temu można było taką postawę tłumaczyć emocjami, o tyle dziś należy sobie zdać sprawę z tego, że nie istnieje żaden ogólnoświatowy związek federacji wrestlingowych, a więc organizacja, która ponad podziałami mogłaby uhonorować wrestlerów federacji, które już nie istnieją. Attitude Hall of Fame ( ;) ), a nawet WON Hall of Fame to nie to samo. Historia tak się potoczyła, że dziś największym honorem, jaki może spotkać wrestlera, jest wprowadzenie do WWE Hall of Fame i trzeba to zaakceptować.
W sumie masz rację, ale nie twierdziłem, że dodanie kogoś konkretnie z WCW byłoby takim przełomem - zwyczajnie nie byłem świadomy, że już sięgali po kogoś "nie od siebie". Tak czy siak średnio mi się to podoba - nie miałbym nic przeciwko utworzeniu wspomnianego "związku federacji" i owego związku hali sław, tylko że po tym jak WWE HoF się rozrosło, jest już chyba trochę za późno. Mówisz, że nie ma co się panoszyć w stylu "nie jestem z WWE, nie będę w HoF WWE", ale w jakim świetle stawia to np. TNA, z którego to za parę lat również ktoś miałby tam trafić (chociażby Jeff Jarrett czy nawet AJ)? To by było jawne przyznanie się do pewnej przynależności albo 'mniejszości' TNA wobec WWE. Owszem, TNA jest mniejsze, ale chyba powinni walczyć :/
Ton światowemu wrestlingowi nadają dwie, może trzy federacje, które w dodatku mogą swobodnie nawiązywać współpracę, więc nie jest im potrzebna żadna nadbudowa w postaci związku, a to znaczy, że tego związku w ogóle nie należy uwzględniać w dyskusji, bo jest tworem czysto wirtualnym. Ja napisałem, że go nie ma, ale nie ma sensu się zastanawiać, co by było, gdyby był.
Jak już napisałem, nie ma bardziej prestiżowego wyróżnienia niż członkostwo w WWE Hall of Fame i nic nie wskazuje na to, że w dającej się przewidzieć przyszłości, coś się w tej sprawie zmieni. Czy mogło być inaczej? Tak, bo przez osiem lat (1996-2004) WWE Hall of Fame leżało odłogiem, wiele osób w ogóle nie wiedziało, że istnieje, inni powoli zaczynali o tym zapominać. To był czas na wypełnienie tej niszy, choć szczerze mówiąc, nie bardzo wiem, kto miałby się tego podjąć. Do tego są potrzebne duże pieniądze i jakaś struktura, w ramach której taka powszechna hala sław mogłaby działać, np. muzeum wrestlingu. Szansa ta została jednak przespana, stąd uprzywilejowana pozycja WWE.
TNA w to nie mieszaj, bo to federacja, która istnieje, a ja mówię o federacjach, które upadły, a które wykupiło WWE. Mogę Cię jednak zapewnić, że gdyby federacja Dixie podzieliła ich los, to akurat Jeff Jarrett nieprędko nałoży na palec prestiżowy sygnet (jeżeli nie wiesz dlaczego, poszukaj) :D.
Jest jeszcze NWA Hall of Fame i jeżeli gdzieś wrestlerzy (działającego) TNA mieliby zostać wyróżnieni, to raczej tam.
Four Horsemen to zdecydowanie najlepszy wrestler z tej listy i zasłużył na Fall of Heam!
Kto to jest "Inny (napisze w komentarzu)"???
Cytat: Alex
Chodzi o osobę , której nie ma liście a przysłużyła się WCW ;)
Sam oddałem głos na Goldberga ,ponieważ bilans 173-1 ( chyba dobrze pamiętam :) ) , mówi samo za siebie ;)
Zgadzam się z przedmówcą i chyba troszkę poprawię 176-1. Głos oddałem dla Goldberga. Rekord bijący na głowę. Świetnie sobie radził w ringu. Pamiętny JackHammer na Big Shole. Człowiek-Legenda nadal gdy oglądam jego walki nie wyobrażam sobie jak musi być silny. Nie tylko w WCW dobrze mu szło. W WWE też nie był najgorszy. Jedynie co z tego pamiętam to feud z Lesnarem i feud z Tryplakiem. 176-1 na Miszcza!
Wiecie... raz, że podajecie bilans walk tylko do końca roku 1998 (w kolejnych latach przegrał jeszcze kilka walk... no i trochę wygrał), a dwa, że z tym streakiem 173-0 to też tak nie do końca było - parę liczb dodano, żeby to ładnie wyglądało, no i generalnie całość jest jedną wielką "kreacją" - była to kwestia półtorarocznego storyline'u - np. Sting w 1996-1997 przez półtora roku nie stoczył ani jednej walki a i tak jest ikoną większą niż Goldberg (cokolwiek to znaczy - zdobył więcej tytułów, zebrał większą kasę dla federacji, jest ogólnie bardziej uznany). Więc wiecie, nie sugerujcie się sztucznie stworzonym bilansem walk, co jest w zasadzie jednym gimmickiem, tylko patrzcie na całokształt kariery.
Cytat: Rifky Rayn
Nie, nic nie dodano. Tak właśnie wyglądał ten streak i powiem więcej, większość tych walk to walki wygrane w TV(ostatnio z kimś o tym gadałem i musiałem sprawdzić) i tylko niewielki odsetek to zwycięstwa na house showach. W każdym razie w danej chwili Goldberg jak dla mnie nadaje się bardziej do HOF niż Sting, którego przyszłość z TNA nie jest pewna(biorąc pod uwagę całokształt i zero aktualnego kontaktu z TNA to logiczne, że Sting niszczy konkurencje jako twarz WCW).
Goldberg !
Cytat: Bonkol
Kwestia tego, czy bilans Goldberga jest sztucznie wyśrubowany czy prawdziwy, nie podlega dyskusji, tylko statystyce. Byłbym więc wdzięczny, gdybyś podał źródło swoich danych, bo akurat moje obliczenia nie pozostawiają wątpliwości co do tego, że 173-0 to chwyt marketingowy.
Walki Goldberga od chwili debiutu do porażki z Nashem za Wrestling Information Archive:
Nitro - 42 walki (w tym 7 no contest)
Thunder - 15 walk
Saturday Night - 12 walk
Worldwide: 9 walk
PPVs - 8 walk
Inne gale: 4
House shows - 14 walk
Łącznie: 104 walki (w tym 7 no contest)
Wyniki wszystkich gal telewizyjnych i PPVs są tam podane tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu, więc podany przeze mnie bilans walk Goldberga na tych galach jest całkowicie wiarygodny.
Trudne do sprawdzenia są natomiast jego statystyki z house shows, gdyż ze względu na ich nieregularność, nie wiadomo dokładnie, ile się ich odbyło. Jedno jest pewne: Goldberg stoczył na nich więcej niż 14 walk, co sprawdziłem na DDT Digest.
Wysuwa się z tego następujący wniosek: do Starrcade 1998 Goldberg mógł stoczyć 173, a nawet więcej walk. Nie wszystkie jednak wygrał, bo, oprócz walk zakończonych no contest na galach telewizyjnych, remisował też na house shows (np. z Deanem Malenko 1 kwietnia 1998 r.). Magia streaku, której tysiące fanów na całym świecie dało się oczarować, jest wiec manipulacją polegającą na zupełnie niezrozumiałym zestawieniu domniemanej liczby wszystkich walk i walk przegranych. Normalny bilans to stosunek zwycięstw, porażek i remisów, ale gdyby WCW zastosowałoby to w przypadku Goldberga, trudno byłoby budować legendę jego passy ;).
Żeby było jasne, nie mam nic przeciwko streakowi Goldberga, który, jako storyline, był tylko jednym z kłamstw i półprawd, które tworzą historię wrestlingu, a w które ludzie uwierzyli (tak jak w to, że Sabu jest z Bombaju, choć naprawdę urodził się w Detroit). Sprzeciwiam się natomiast twierdzeniu, że streak Goldberga "mówi sam za siebie", kiedy z tym streakiem coś jest ewidentnie nie tak.
Po pierwsze, niezliczoną ilość walk Goldberg wygrał z zawodnikami, którzy w mieli w WCW status niższy niż mid-carder. Żeby jednak nikt nie zarzucił mi manipulacji, napiszę o wszystkich przeciwnikach Goldberga:
7 walk:
Jerry Flynn (2 - Nitro, 1 - Thunder, 1 - Saturday Night, 2 - Worldwide, 1 - Inne)
4 walki:
Glacier - (3 - Nitro, 1 - Thunder)
3 walki:
Renegade (1 - Nitro, 2 - Saturday Night)
Curt Hennig (1 - Nitro, 1 - PPV, 1 - Inne) (wyróżniam, aczkolwiek bez przekonania)
2 walki:
Hugh Morrus
Disco Inferno (jedna no contest, Disco był wówczas mistrzem TV)
Brad Armstrong
Sick Boy
Barry Darsow
Van Hammer
Chavo Guerrero
Rick Fuller
Scott Hall (jedna no contest)
Meng
Yuji Nagata
Barry Horovitz
Konnan
Saturn (walczył z Goldbergiem w kwietniu i maju 1998 r., a swój ostatni feud - z Bookerem T o TV Title - zakończył w lutym. Do walk z Da Manem przystępował więc jako niedawny przeciwnik takich jobberów jak Silver King i Van Hammer - dlatego nie wyróżniam jego nazwiska)
1 walka: Barbarian, Scotty Riggs, Wrath, Stevie Ray, Steven Regal, Lodi, Ray Traylor, Rocco Rock, Raven, Len Danton, Johnny Attitude, La Parka, Hulk Hogan, Brian Adams, Al Greene, Scott Putski, Sting*, Chris Jericho (no contest), Bam Bam Bigelow, The Giant, Kendall Windham, Jim Powers, Fit Finlay, Vincent, Wayne Bloom, Mike Enos, Roadblock, Dale Tolbert, Chase Tatum, Mike Starr, Frankie Lancaster, Joey Maggs, Johnny Swinger, Bobby Blaze, John Nord, Buddy Lee Parker, DDP, Steve McMichael (wówczas niedawny US Champion).
Do tego zwycięstwo w handicapie przeciwko Morrusowi i Barbarianowi, dwa triple threaty z Bigelowem i Nashem - oba no contest, tag team z Nashem przeciwko Hoganowi i Giantowi - no contest, oraz zwycięstwo w battle royal.
*wygrał dzięki interwencji Hogana, Sting miał już Goldberga w deathlocku, więc zwycięstwo zupełnie nieprzekonujące
Subiektywnie wyróżniłem tych wrestlerów, którzy, gdy walczyli z Goldbergiem, wyróżniali się w rosterze czymś więcej niż znanym nazwiskiem. Każdemu jednak zalecam przyjrzenie się tej liście i zastanowienie się, czy osiągnięcie faktycznie było tak imponujące.
Po drugie, absurdalne jest zaliczanie do tego rekordu walk na house shows, których, wbrew temu, co pisał Bonkol, nie był tylko "niewielki odsetek", ale prawie połowa (48 proc.). Wszyscy wiemy, jakimi prawami rządzą się te gale, więc równie dobrze, na przykład bokserzy, mogliby do swoich oficjalnych statystyk dopisywać bójki w barach i dyskotekach ;).
Zgadzam się ze wszystkim co napisałeś, co nie zmienia faktu, że Goldberg był twarzą WCW, a ten streak już na zawsze będzie niejako wzmacniał siłę jego nazwiska. Sprawa house showów to oczywiste naciąganie rekordu, ale żeby nie było, że nie popieram tego dowodami, bo sam to ostatnio sprawdzałem(Goldberg około 100, bo już dokładnie nie pamiętam ile, wygrał w TV, więc to i tak imponujące).
Dokładna rozpiska:
http://www.freewebs.com/wilko96/statsbiothestreak.htm
Wiadomo, "173-0" stało się symbolem i, jak już pisałem, nie mam nic przeciwko temu. Nie mogę też protestować przeciwko wprowadzeniu Goldberga do HoF, bo każdy powie, że skoro jest tam Pete Rose, to znaczy, że każdy może, i że mówienie, iż nie zasłużył, to jakaś fanaberia. A tak naprawdę Goldbergów było dwóch: ten z lat 97-98, który zdobył wszystko i którego pamiętają wszyscy, i ten z lat 99-01, który nie przegrywał, ale też niczego nie zdobył i w świadomości fanów praktycznie nie istnieje. Jest jeszcze osobny twór - Goldberg z WWE, który, trzeba przyznać, był całkiem udany. Jednak w 2003 r. Da Man był już sentymentalnym wspomnieniem, więc cokolwiek by zrobił (albo nie zrobił), byłby uwielbiany. Moim zdaniem 1,5 roku, które minęło od debiutu do porażki z Nashem, a które jest jedynym godnym uznania okresem w karierze Goldberga, to wciąż mało, ale zdaję sobie sprawę, że w HoF są ludzie jeszcze mniejszego formatu.
Lista, którą przestawiłeś, to ciekawe zestawienie, ale - i tutaj wracam do trudności związanych z house shows - nie ma w nim np. wspomnianej przeze mnie walki z Malenko. Być może na DDT Digest nie ma z kolei którejś z walk, która na tej liście się znajduje. Szanse na obliczenie faktycznej ilości walk Goldberga jest wiec nikła.
Cieszę się jednak, że wywiązał się temat Da Mana, bo dzięki temu pojawiła się szansa, by wyjaśnić, iż streak, nad którym niektórzy wzdychają z podziwem, kształtował się nie na Hoganach, a na Flynnach i Glacierach, jobberach jednym słowem ;).
Chciałem tylko jeszcze od siebie dodać, że generalnie nie mam nic przeciwko fikcyjności streaku, dopóki jest się świadomym, że jest ona wyłącznie częścią opowiedzianej historii. Nie zamierzam się szczególnie rzucać, kiedy np. w WWE mówią, że Kane pochodzi z piekła, czy coś tego typu. Jest to część starannie przygotowanej historii, niczym w filmie, a - jak wiadomo - w filmach jednak jest więcej fikcji niż prawdy :P
Więc wszystko ok, niech tylko ludzie nie podają streaku Goldberga jako głównego argumentu za jego wprowadzeniem.
Jak dla mnie największy problem z Da Manem to długość jego rzeczywiście liczącej się kariery, wynosząca - jak SixKiller zauważył - jakieś półtora roku (właściwie osobiście powiedziałbym, że później też nie było tragedii - może i był szmacony, ale właściwie kto w WCW w latach 1999-2001 nie był? No, poza terroryzującym backstage Steinerem).
Myślenie, że można go wprowadzić, bo są tam już ci, którzy zasługują mniej, jest wg mnie trochę niewłaściwie - raz popełniany błąd nie upoważnia chyba do popełniania go w przyszłości? Jeśli trafiła tam jedna "niezasługująca" gwiazda, to nie znaczy, że automatycznie trzeba zaniżać poziom, żeby było "sprawiedliwie".