Po prostu Rude

Rick Rude stał się pierwowzorem dla każdego aroganckiego heela. W mniejszym lub większym stopniu nawiązywali do niego Shawn Michaels, Christiopher Daniels czy wczesny Randy Orton.

We wszystkich rankingach typu "ludzie, którzy nigdy nie znajdą się w Hall of Fame" plasuje się w ścisłej czołówce. Obok niego takie postacie jak Lex Luger czy Randy Savage. Wszyscy oni zaszli za skórę Vince'owi McMahonowi, wybierając WCW kosztem WWF. Tylko on miał jednak taki tupet, by wystąpić na Raw i Nitro tej samej nocy.

Stało się to w listopadzie 1997 roku i bynajmniej nie było wynikiem cudu. Po prostu jak co drugi tydzień Raw było nadawane z taśmy (Nitro praktycznie zawsze było na żywo).

Eric Bischoff, który stał za ściągnięciem Rude'a do WCW, miał świetne rozeznanie. Wiedział, że segment z Rudem zostanie wyemitowany mniej więcej w połowie Raw i że The Ravishing One wystąpi w nim, nosząc brodę. Postanowił więc, że on pokaże Rude'a już w segmencie otwierającym Nitro (a wiec na kilkadziesiąt minut przed tym, jak pojawi się na gali konkurencji) i to w dodatku ogolonego. Chodziło o to, by maksymalnie skompromitować WWF i pokazać wyższość Nitro jako programu na żywo.

Transfer Rude'a nie miał żadnego wpływu na przebieg poniedziałkowych wojen. Był to po prostu pstryczek w nos McMahona. Paradoksalnie jednak to skutki tego wydarzenia mają miejsce aż do teraz. Mało kto bowiem wie, że słynna klauzula 90 dni została wprowadzona do kontraktów wrestlerów własnie w następstwie ucieczki Ravishinga. Jej nieoficjalna nazwa brzmi nawet "klauzula Ricka Rude'a".

Siła argumentu

Naprawdę nazywał się Rick Rood i pochodził z przedmieść Minneapolis. Chodził do jednego liceum z innym przyszłym IC championem - Curtem Hennigiem (z którym do końca życia blisko się przyjaźnił), a także kilkoma innymi wrestlerami, m.in. Animalem z Road Warriors. Pracował na bramce, próbował swoich sił w armwrestlingu i boksie. Ostatecznie postawił jednak na pro wrestling. Ringowe nazwisko Rude wymyślił mu Jimmy Hart, a pseudonim Ravishing - Jerry Jarrett, ojciec Jeffa.

Rude miał temperament ulicznego zabijaki i dysponował ogromną siłą. Jego trener Eddie Sharkey (trenował też m.in. Jerry'ego Lynna i Austina Ariesa) mawiał wręcz, że potrafił znokautować uderzeniem otwartą dłonią.

Licząc tylko szatnię WWF, siłę ciosu Rude'a najlepiej poznał Ultimate Warrior. W 1989 roku, kiedy obaj toczyli feud o IC title (Rude zdobył go na Wrestlemanii, po czym stracił na Summerslam), The Ravishing One poprosił swojego przeciwnika, żeby nie walczył tak stiffowo. Ten odparł mu na to, że może robić co chce, "bo jest Warriorem". Chwilę później wylądował na podłodze nieprzytomny.

Rok później Rude i Warrior trafili na siebie ponownie. Tym razem stawką był World title. Wymalowany wrestler wyciągnął jednak wnioski z incydentu w szatni i przestał cwaniakować. Bret Hart tak wspomina ich walkę, która miała miejsce na kilka tygodni przed Summerslam: - Rude sprowadził Warriora do parteru i szepnął mu na ucho, że jeśli jeszcze raz uderzy go zaciśniętą pięścią, to rozerwie go na strzępy. Warrior, który nigdy nie okazywał szacunku innym wrestlerom, nagle zmiękł. Po gali pożyczył nam nawet swoją limuzynę, dzięki czemu ja i moi przyjaciele [w tym Rude] mogliśmy pojechać świętować moje urodziny.

Hajs się nie zgadzał

Mimo porażki z Warriorem, Summerslam '90 było najważniejszym punktem w dotychczasowej karierze Rude'a. W końcu przebił się do main eventów i można było przypuszczać, że zagości w nich na dłużej. Niestety krótko potem zerwał mięsień trójgłowy ramienia i wypadł z akcji.

Dla WWF była to fatalna wiadomość. Warrior okazał się mniejszym drawem niż przypuszczano i nie był w stanie wypełnić hal podczas większych house shows. Zaskakująco dobrze sprzedawała się jednak jego rywalizacja z Rudem (być może dlatego, że Rude jako jeden z niewielu potrafił z nim toczyć przyzwoite walki). Obawiając się mniejszych wpływów z biletów, Vince posunął się więc do oszustwa i dalej promował nadchodzące gale walką Warrior - Rude. Sam Rude zapewne nie miałby z tym problemu, gdyby mu za to zapłacono. Tymczasem WWF wykorzystało jego nazwisko do zwabienia publiczności, a wszystkie premie za frekwencję trafiły do kieszeni Warriora. Frustracja była tym większa, że w tamtych czasach nie było gwarantowanych kontraktów i kontuzjowani wrestlerzy po prostu nie zarabiali.

Rude pożegnał się z WWF w październiku 1990 roku. Z całego rosteru najbardziej nienawidził Hulka Hogana, który w czasach, gdy był mistrzem (rok '88 i później lata 89-90), odmówił mu feudu i straty pasa na jego rzecz. Dokładne powody nie są znane. Niektóre plotki mówią, że Hogan nie chciał feudować z wrestlerem mniejszym od siebie, podczas gdy inne - że obawiał się możliwego spotkania z pięścią Rude'a.

Kłopotliwy champion

Przez rok walczył w Japonii i na scenie niezależnej. W październiku 1991 roku trafił w końcu do WCW, gdzie już miesiąc później zdobył US title. Pas ten trzymał przez czternaście miesięcy, co po dziś dzień pozostaje drugim najdłuższym reignem w jego blisko 40-letniej historii (pierwsze miejsce należy do Lexa Lugera - siedemnaście miesięcy).

Późnym latem 1993 roku Rude miał zdobyć swoje pierwsze mistrzostwo świata. Zamiast tego jednak stał się mimowolnym bohaterem afery, w wyniku której WCW (a w ślad za nim NJPW) opuściło NWA.

Było tak: Bischoff, który dopiero co został producentem WCW, zamarzył sobie, że Rude pokona Rica Flaira i zostanie mistrzem NWA. Nie skonsultował tego jednak z zarządem NWA, który zawsze miał decydujący głos w sprawie zmiany mistrza, co zostało przez tenże zarząd przyjęte z wielkim oburzeniem. NWA demonstracyjnie odmówiło uznania nominacji Rude'a, w odpowiedzi na co WCW zerwało wszelkie stosunki z NWA. (gwoli wyjaśnienia - w latach 91-93 funkcjonowało obok siebie dwóch mistrzów świata: mistrz NWA i ważniejszy w oczach fanów mistrz WCW)

Planów jednak nie zmieniono i na Fall Brawl '93 Rude odebrał Flairowi słynny Big Gold Belt. Fizycznie był to ten sam pas, który przez ostatnich kilka lat służył jako mistrzostwo NWA. Z uwagi jednak na ostatnie wydarzenia Rude nie mógł być nazywany mistrzem NWA, ani tym bardziej mistrzem WCW, gdyż tym był Vader. W zaistniałej sytuacji WCW wspięło się na wyżyny kreatywności i uznało Rude'a za swojego - uwaga - międzynarodowego mistrza świata (WCW International World champion). W internecie trwa spór, czy był to tytuł równorzędny z innymi mistrzostwami świata.

Po międzynarodowe złoto Rude sięgnął jeszcze dwukrotnie: w marcu 1994 roku po pokonaniu Hiroshiego Hase, oraz w maju tego samego roku po pokonaniu Stinga. Pech chciał, że druga z tych walk była zarazem ostatnią w jego karierze. A wszystko przez niefortunnie przyjęty suicide dive (Rude uderzył plecami o kant podestu, na którym stał ring, uszkadzając dwa kręgi). Do końca życia był wściekły na Stinga, twierdząc, że niezbyt uważnie wykonał tę akcję.

Rozgoryczenie Ravishinga było jednak zrozumiałe. Występy przed publicznością były całym jego życiem (słowa jego żony), tymczasem w wieku 35 lat został zmuszony do emerytury. Na dwa i pół roku całkowicie wycofał się z wrestlingu.

Ucieczka degenerata

Kolejnym przystankiem w karierze Rude'a było ECW. Zadebiutował tam w styczniu 1997 roku. Choć skrywał się za maską, jego postać była prowadzona w taki sposób, by nikt nie miał wątpliwości co do jego tożsamości. Formalnie ujawnił się na Barely Legal, pierwszym PPV w historii ECW, atakując przy tym Shane'a Douglasa.

Był to czas, kiedy ECW współpracowało z WWF. Największe gwiazdy federacji z Filadelfii, w tym Sabu i Taz, wystąpiły nawet na jednym z odcinków Raw. Rude także skorzystał z okazji i powrócił na stare śmieci w sierpniu 1997 roku. Został "polisą ubezpieczeniową" (ochroniarzem) rodzącego się właśnie DX. Nazwa ta była podobno żartobliwym nawiązaniem do prawdziwej polisy Rude'a, zabraniającej mu występów na ringu.

Od tego czasu The Ravishing One występował równolegle w obu federacjach. Z żadną jednak nie był związany kontraktem. Miał płacone od występu.

Na Survivor Series '97 widać, jak odprowadza Shawna Michaelsa na jego walkę z Bretem Hartem. To jednak tylko storyline. W prawdziwym życiu Rude stał całkowicie po stronie Hitmana. - Coś knują [HBK i HHH], ale jeszcze nie wiem, co - ostrzegał go. Kilkadziesiąt minut później wszystko było już jasne. Montrealski screwjob stał się faktem.

Bret: - Kiedy McMahon wtargnął do mojej szatni w Montrealu, Rick był tam ze mną. Był jedną z tych osób, które nie pozwoliły mnie skompromitować. Zawsze byłem mu za to wdzięczny.

To właśnie Rude wykonał telefon do Erica Bischoffa, informując go, że całe zdarzenie nie było ustawiane. Powiedział mu też - zgodnie z prawdą zresztą - że Hitman zaatakował Vince'a, łamiąc rękę na jego szczęce (stąd żart Bischoffa na Nitro, że Bret to "knockout kind of guy"). - Ten telefon uchronił mnie od wielu nieprzyjemności, bo nawet Bischoff nie był pewny, czy nie był to work - wspomina Hart. Prawdopodobnie podczas tej rozmowy Rude dostał propozycję dołączenia do WCW.

Ohhh yyyes!

Życie Rude'a pełne jest mało znanych faktów. Jednym z nich jest to, że gdyby nie on, managerem Undertakera nigdy nie zostałby William Moody, czyli Paul Bearer.

Rude i Moody zaprzyjaźnili się w połowie lat 80., w czasach wspólnych występów we florydzkim CWF i teksańskim WCCW. Przez kilka miesięcy dzielili nawet mieszkanie. Potem, gdy Rude zdecydował się przejść do Jim Crockett Promotions, namawiał do tego samego Moody'ego. Ten wolał jednak pozostać w WCCW, gdyż niedługo wcześniej ściągnął do Teksasu swoją rodzinę, a transfer do JCP oznaczałby przeprowadzkę do Północnej Karoliny. Był to ogromny błąd. W 1989 roku WCCW upadło, a powstałe w jego miejsce USWA rok później przeniosło się do Tennessee. Moody został bez pracy i środków do życia. Jak sam wspominał, jego sytuacja była tak fatalna, że musiał sprzedać samochód i nie stać go było nawet na bożonarodzeniową choinkę.

Na kilka dni przed świętami 1990 roku zadzwonił do Rude'a: - Wracam do Alabamy, do pracy w branży pogrzebowej - wyszlochał. - Nie podejmuj żadnych pochopnych decyzji. Mam pewien pomysł, oddzwonię do ciebie później - odpowiedział Rude. Po kilku godzinach telefon: - Okej, Vince chce, żebyś zadzwonił do niego na domowy. Daj znać, jak poszło.

Rude był wtedy w bardzo kiepskich stosunkach z Vincem (opisana wcześniej afera po Summerslam '90), ale przyjaźń była dla niego ważniejsza niż osobista uraza. Dwa dni później Moody miał już w ręce kontrakt z WWF. Jako manager Undertakera zadebiutował w lutym 1991 roku.

Moody często wspominał Rude'a ma swoim blogu. W 2008 roku pisał: - Kiedy Rick po raz pierwszy trafił na okładkę magazynu, kupiłem od razu pięć egzemplarzy i pobiegłem mu pokazać. Wieczorem, gdy wsiadaliśmy do samochodu, wręczył mi jeden z nich z dedykacją: "Percy [Pringle - gimmick Moody'ego w WCCW], przebyliśmy długą drogę, ale jeszcze wiele przed nami". Jakimś cudem zgubiłem ten magazyn i nie widziałem go przez 23 lata, aż do zeszłego tygodnia. Byłem na gali małej federacji niezależnej z Alabamy, a jeden z lokalnych wrestlerów zapytał: "Hej, Percy, pamiętasz to?" i wyciągnął ten magazyn. Powiedział, że kupił go na bazarze kilka miesięcy temu, przewidując, że mogę być zainteresowany.

Epilog

Krótko przed śmiercią Rude poważnie zainteresował się MMA. Zaczął treningi, toczył walki sparingowe. Twierdził, że radzi sobie całkiem nieźle i że być może zacznie walczyć zawodowo. Nie jest jasne, czy brał też pod uwagę powrót na ring wrestlingowy. Dave Meltzer z "Wrestling Observera" twierdzi, że tak (co ciekawe, miał to być ring WWF), podczas gdy Curt Hennig kategorycznie temu zaprzeczał. - Bardzo chciał występować, ale nie mógł tego robić jako wrestler z powodów ubezpieczeniowych - pisał w liście wspominkowym.

20 kwietnia 1999 roku Rude jak co dzień odwiózł syna do szkoły i poszedł na trening. Po powrocie do domu zasłabł jednak i osunął się na podłogę. Ciężko oddychał, jego puls był ledwo wyczuwalny. W takim stanie znalazła go jego żona, która natychmiast zadzwoniła po pogotowie. Zmarł w szpitalu, miał zaledwie 41 lat.

Jim Ross zapytany o to, czy widzi szansę, aby Rude dołączył do Hall of Fame, udzielił wymijającej odpowiedzi ("trudno mi powiedzieć"). Wiadomo jednak, że The Ravishing One ma gorącego zwolennika w osobie Kevina Nasha. - To Hall of Fame nic nie znaczy bez takich postaci jak Randy Savage i Rick Rude - mówił dwa lata temu. Nash jest jednym z najbliższych przyjaciół HHH, który to ma coraz więcej do powiedzenia, więc jego głos ma swoją wagę. Wielu fanów uważa ponadto, że Vince zapomniał już o zadrze sprzed lat, tak jak to było w przypadku Breta Harta czy Hulka Hogana. Czy Rude dostanie swoją szansę już w 2015?

dodane przez SixKiller w dniu: 30-09-2014 15:51:04

Udostępnij

Komentarze (19)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

"Hall of Fame nic nie znaczy bez takich postaci jak Randy Savage i Rick Rude" - o Nashu wiele można powiedzieć, ale tu trafił akurat w sedno...

Dla mnie Rick Rude na zawsze zostanie bohaterem najbardziej homoerotycznego segmentu w historii wrestlingu - słynnego posedown z Ultimate Warriorem na Royal Rumble 1989... prawdziwa perełka, choć wspomnienie Heenana wcierającego olejek w "kaloryfer" do dziś wywołuje dyskomfort :P

Plus! Facet zawsze miał świetne wzory na spodniach ;)

napisane przez Kcramsib w dniu : 30-09-2014

Super. Warto aby młodzi fani wrestlingu czytali takie teksty i poznawali tak znamienite postaci jak Rude.

Rick moim idolem nie stał się od razu. Gdy byłem markiem oglądającym WCW i WWF w telewizji, bardziej jarałem się Stingiem, DDP, Hoganem czy Rockiem, a zaledwie kilka lat temu, kiedy już jako fan doskonale rozumiejący ten biznes, zrozumiałem że moim idolem może być tylko jeden zapaśnik - Rick Rude.

Znam tyle shootowych historii o Ricku, że żeby to wszystko spisać musiałbym najpierw poświęcić dobrych kilka godzin by sobie to wszystko przypomnieć. Najciekawsza historia jaką mogę na szybkości przytoczyć to ta opowiadana często przez Percy'ego Pringle:

Rick był gościem, który kurewsko lubił się bić. Zanim się ustatkował i założył rodzinę przychodził do baru/pubu/klubu ze swoją dziewczyną, którą sadzał przy ladzie, a sam siadał na końcu sali z jakimś koleżką (Percym np.) i czekał tylko aż ktoś do niej podbije. Gdy jakiś napalony amant zbliżał się do jego panny, Rick lada moment się z nim rozprawiał i zwykle taki ktoś kończył z połamaną szczęką :)

Wiemy jak wyglądało życie wrestlerów w tamtym czasie, alkohol, narkotyki, dziwki, było cholernie ciężko być dobrym mężem, szczególnie jeśli twoje ciało jest uznawane za najlepsze w historii federacji i leci na Ciebie chyba każda laska. Taki Steiner się tym nie przejmował i ruchał wszystko co mógł (a było tego według niego ponad 20 000), czym zresztą się szczycił jeszcze w WCW i co nawet wykorzystał kiedyś podczas jednego proma w TNA, podczas feudu z bodajże Lashleyem. Rick był zupełnym przeciwieństwem tego, bo o ile bardzo lubił wypić piwko i wstrzyknąć sobie marichłane w czoło, tak swojej żony (przynajmniej tej drugiej) nigdy ponoć nie zdradził. Wspomniany w tekście Bret Hart powiedział kiedyś piękne słowa o Ricku, które brzmiały mniej więcej tak:

Kiedy jesteś u szczytu kariery i toczenie 300 walk w 300 różnych miastach rocznie to normalka, obcy ludzie stają się twoją rodziną, a rodzina staje się obca. Rodziny sobie wybrać nie możesz, ale możesz wybrać przyjaciół. Rick Rude był jednym z najlepszych wyborów jaki zrobiłem w życiu. Był wspaniałym mężem i ojcem, typem człowieka, który nigdy nie zdejmuje swojej obrączki, a podczas walk po prostu zakleja to kawałkiem białej taśmy

napisane przez Euz w dniu : 30-09-2014

Dzięki za artykuł. Szkoda że kariera Rude'a potoczyła się tak a nie inaczej. To mógłby być heel na dłuugie main eventowe lata.

napisane przez Alacer w dniu : 30-09-2014

Simply Ravishing to postać wyjątkowo barwna - pokazanie jego wejścia osobie trzeciej sprawiało że ta od razu wiedziała z kim ma do czynienia. Jego sylwetka sprawiała że większość mężczyzn chciała się schować do szafy, a kobiety schodziły na zawał z zachwytu - nie bez kozery mówi się że była najlepsza w historii tego sportu. Ravishing zawsze się wyróżniał swoimi ring attire, którymi potrafił sprzedać historię - najbardziej znany przykład Cheryl Roberts. Jego heelowa karnacja zawsze stała w moim rankingu heeli tamtych lat w ścisłej czołówce obok Mr. Perfecta, Jake the Snake'a i Milion Dollar Mana.

Rick Rude to był total package - w ringu bardzo dobry, również na majku, a charyzmą wręcz ociekał. Moja wiedza o nim kończy jako o zawodniku, więc jeśli Euz byłby skłonny dorzucić tu kilka historii z nim związanych, myślę że nie tylko ja byłbym wdzięczny.

Dzięki za artykuł Six - widać, że ciągle jesteś w formie :smile:

napisane przez Jack Doomsday w dniu : 30-09-2014

Rick Rude to nie jest zbyt dobrze znana mi postać, ale jak się natykam na informacje o nim to zawsze wydawało mi się że to mogła być ciekawa postać, w końcu WCW nie ściągałoby do siebie zawodnika, który nie może walczyć, jeśli nie miałby innych umiejętności przyciągania uwagi. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałem że to przez jego występek została wprowadzona klauzula, której obalenia podjął się ostatnio Alberto del Rio, mówiąca że zawodnik nie może przez 90 dni pracować w innych federacjach, a więc nie mogą zarabiać. No cóż, w sumie teraz Vince nie ma większej konkurencji, więc nie wiem czy ta klauzula powinna dalej być stosowana, zresztą nikt już mu nie ucieknie tak jak Rude zrobił to przechodząc do WCW.
Również jestem za tym aby Euz znający tak wiele historii o Ricku podzielił się kilkoma z nami :grin: Jakoś takie ciekawostki na dłużej zostają w pamięci niż to co się dzieje na poszczególnych galach, które teraz się ogląda :grin:

napisane przez Kowal w dniu : 30-09-2014

Dzięki SixKiller za kolejną wciągającą lekturę spod Twojego pióra. Uwielbiam tego typu artykuły nt. old schoolu. Niewiele wiem o wrestlingu z przełomu lat 80 i 90, a gdy sięgam po jakąś galę z tamtego okresu, to wpierw sprawdzam, czy w karcie uwzględniony jest Ravishing Rick Rude. Już w trakcie pierwszego zetknięcia z tym zawodnikiem (Beach Blast 1992) poczułem, że ma on to coś. Facet już na starcie aż kipiał charyzmą, walnął świetne promo przed walką i wspólnie ze Steambotem wykręcili taki pojedynek, że następni w kolejce nie musieli już wychodzić na ring (5star w moim prywatnym rankingu, być może zawyżony, bo np. Meltzer tak hojny nie był, ale to głównie praca Rude'a na przestrzeni całego występu mnie tak zachwyciła). Oprócz rzadko spotykanych umiejętności ringowych jak na zawodników z tamtego okresu (ach te drewniane closeline'y <3) najbardziej w pamięć zapadł mi jego kolorowy ring attire. Z każdym kolejnym występem tylko utwierdzałem się w przekonaniu, że Rude jest wrestlerem kompletnym. Dzięki temu artykułowi mogłem go poznać jeszcze lepiej, również od strony zakulisowej. Wielka szkoda, że tak się potoczyły jego losy. Miał papiery na bycie jeszcze większą gwiazdą niż był zarówno w roli wrestlera, jak i menadżera.

napisane przez marcel w dniu : 30-09-2014

Ciekawy tekst Six. Fajnie się czytało. Pozdrawiam.

napisane przez sHpAaKu w dniu : 01-10-2014

Przeczytałem - komentuję. Przyzwyczaiłem się do Twojego stylu. Przyjemny i przejrzysty. Rude'a historie znam, więc traktowałem to jako przypomnienie. Nieznany mi był tylko fakt tak wielkiej przyjaźni z Moodym, jak i bycie odpowiedzialnym za najtrafniejszego managera dla Takera.

"What I'd like to have right now is for all you high-rollin' sweathogs, keep the noise down while I take my robe off and give the ladies a good look at the sexiest man alive. " - po dziś dzień jeden z najlepiej wyrzeźbionych wrestlerów.

napisane przez N!KO w dniu : 01-10-2014

Jak zwykle świetna robota, Six. Warto przybliżać takie postacie jak Rude, bo dla dzisiejszego młodego narybku Attitude są one zapewne tak egzotyczne jak Koffi Kingston na Islandii :D Oczywiście Rick był jedną z postaci na których się wychowałem, ale nie wiem czemu, cały czas miałem go za buca w realu, podobnego do postaci jaką odgrywał… (pewnie dlatego, że naczytałem się sporo o nim jako o typowym barowym zadymiarzu w realu, a więc też moje mniemanie o nim – jako człowieku – nie było zbyt wysokich lotów) Fajnie było się dowiedzieć, jak bardzo był spoko kolesiem i jak bardzo cenił przyjaciół i rodzinę. Tym bardziej docenia się wówczas jego zdolności aktorskie w odgrywaniu jednego z najbardziej wiarygodnych i najlepszych heeli w historii tego biznesu (nie sztuka grać skurwysyna, jeżeli jest się takim chujkiem w realu a’la np. Orton). Poza tym facet wyglądał na prawdziwego, old schoolowego twardziela, który jest zarówno twardy w ringu, jak i poza nim (dajmy na to taki Randal – cwaniak w ringu, wygląda dla mnie na takiego pizdusia w realu, który dostałby w tubę od jakiegoś lepszego zadymiarza na baletach), co zawsze budziło mój respekt.
Poza tym, jako fan treningów, nie mogę nie docenić tego jak Rude był zbudowany, bo to dla mnie jedna z najlepszych sylwetek ever (we wrestlingu, of course), łącząca sporą (ale nie przesadzoną) masę mięśniową i ostrą jak żyleta rzeźbę.
Śmierć w wieku 41 lat? Cóż, Rick nie wyglądał na kolesia, który zrobił taką sylwetkę na Danonkach i owsiance, a więc pewnie w końcu pikwa odmówiła posłuszeństwa L
Dziwią mnie tylko trochę plany Rude’a odnośnie startów w MMA, bo skoro jego kontuzja była na tyle poważna, by wysłać go na wrestlingową emeryturę, to jak przy takim stanie zdrowia, Rick mógł na poważnie myśleć o tak kontuzjogennym sporcie jak MMA? :shock:


Cytat: Euz

Znam tyle shootowych historii o Ricku, że żeby to wszystko spisać musiałbym najpierw poświęcić dobrych kilka godzin by sobie to wszystko przypomnieć.


Euz, jak znajdziesz chwilę czasu i będziesz miał chęć, to skrobnij coś więcej na temat tych historii. Myślę, że nie tylko ja chętnie bym coś o tym poczytał, tym bardziej, że Rude był tak barwną (a pomimo to – dzisiaj tak mało znaną, na tle zawodników z tamtych czasów) postacią, że warto krzewić tego typu rodzaj wiedzy wśród „młodych” na Atti :wink:

P.S. Jak obstawiasz, jaki byłby wynik starcia (oczywiście w latach ich największej świetności) dwóch Mistrzów Bitch Slap’a (w końcu ich nokautująca siła „plaskacza” jest już dzisiaj legendarna, a Paul zafundował przecież KO w ten sposób samemu Vader’owi), czyli Rude’a z Orndoff’em? :D

napisane przez -Raven- w dniu : 01-10-2014

Dzięki za komentarze :)

-Raven-, rzeczywiście jest sporo dowodów, że Rude był fajnym, rodzinnym facetem. Jego żona szczególnie mocno podkreślała, że zupełnie nie przypominał odgrywanej przez siebie postaci (o co, jak sam przyznajesz, łatwo go było posądzić). Uwielbiał spędzać czas w domu, bawiąc się z dzieciakami. Do tego cytat z Hitmana, który przytoczył Euz. Nie wspomniałem o tym jednak, bo lubię, kiedy tekst jest przemyślaną całością, a nie miszmaszem na zasadzie "wszystko, co wiem". Wątek rodzinny do niczego mi po prostu nie pasował.

Jako ciekawostkę podam, że najlepszego zdania o Ravishingu nie miał Bobby Heenan. Podobno Rude nieustannie oskarżał go, że kradnie jego spotlight i w ogóle był dość szorstki względem niego. Odrzucił np. propozycje Heenana, by podróżowali na gale razem (wiadomo, jak to kiedyś było), dzieląc koszty wynajmu samochodu i benzyny.

A co do MMA i ubezpieczenia, to wygląda na to, że wyraźnie sprecyzowano, że Rude nie może uprawiać właśnie wrestlingu. Być może w połowie lat 90. nikomu nie przyszło do głowy, że wrestler może zająć się sportami walki? Tym bardziej MMA, bo w chwili, gdy Rude kończył karierę, UFC dopiero raczkowało. Istniało niby Schooto, ale to w Japonii.

napisane przez SixKiller w dniu : 01-10-2014


Cytat: -Raven-

Euz, jak znajdziesz chwilę czasu i będziesz miał chęć, to skrobnij coś więcej na temat tych historii. Myślę, że nie tylko ja chętnie bym coś o tym poczytał, tym bardziej, że Rude był tak barwną (a pomimo to – dzisiaj tak mało znaną, na tle zawodników z tamtych czasów) postacią, że warto krzewić tego typu rodzaj wiedzy wśród „młodych” na Atti :wink:

Jak znajdę trochę wolnego to napiszę coś z miłą chęcią :)


Cytat: -Raven-
P.S. Jak obstawiasz, jaki byłby wynik starcia (oczywiście w latach ich największej świetności) dwóch Mistrzów Bitch Slap’a (w końcu ich nokautująca siła „plaskacza” jest już dzisiaj legendarna, a Paul zafundował przecież KO w ten sposób samemu Vader’owi), czyli Rude’a z Orndoff’em? :D

Co ciekawe, podobno doszło między tymi dwoma do starcia, w (bodajże) 1987 roku i Orndorff miał zostać znockoutowany! Czytałem to, o ile dobrze pamiętam na forum Percy'ego Pringle i bardzo możliwe, że nawet on sam to napisał, bo całkiem sporo postów na temat Ricka naskrobał. Możliwe, że ta bójka między nimi ich zbliżyła bo Paul zawsze wypowiadał się o Ricku z wielkim szacunkiem i nazywał go swoim przyjacielem.

napisane przez Euz w dniu : 01-10-2014

Mi najbardziej podobal sie feud z Rick Flairem, te chamskie zachowanie ruda, dobre matche+spodnie nawiazujace do feudu ( obrazek na spodniach jak Rude trzyma odciety leb Flaira).
Jedynie co mi nie pasowalo w nim, to te wasy :wink:

napisane przez Streetovs w dniu : 01-10-2014

Dzięki za kolejny fajny art Six. Chyba drugi w tym roku jeżeli się nie mylę, a ja nadal nic. Robisz mi ciśnienie. Ale wracając do tekstu o Rudzie jak zwykle wszystko fajnie napisane, korzystałeś z kilku źródeł, dobrze odrobiłeś pracę domową. Poza tym przy tego typu artach zawsze można liczyć na ciekawe posty ludzi, którzy coś tam wiedzą i historię uzupełnią. Patrz - post Euza.

napisane przez Ghostwriter w dniu : 01-10-2014


Cytat: Streetovs

Jedynie co mi nie pasowalo w nim, to te wasy :wink:


Akurat u niego wąsy mi nie przeszkadzały (dzięki nim wyglądał jak aktor grający w pornolach z lat 80-tych :D ), choć z zasady nie znoszę "cipy pod nosem" u facetów. Niektórym jednak dosyć pasują - vide: Burt Reynolds itp.


Cytat: SixKiller
Jego żona szczególnie mocno podkreślała, że zupełnie nie przypominał odgrywanej przez siebie postaci (o co, jak sam przyznajesz, łatwo go było posądzić).


Raczej negatywne zdanie o nim (w realu) miałem nie przez postać (gimmick) jaką odgrywał, ale przez to, że na podstawie tego co o nim czytałem, miałem go za typowego zadymiarza, który na co dzień sam szukał okazji do napierdalanek - a o takich osobach zawsze mam kiepskie zdanie.


Cytat: Euz
Jak znajdę trochę wolnego to napiszę coś z miłą chęcią :)


Nawet jak byś skrobnął luźno (choćby "po myślnikach" :wink: ) przytoczone historie, dotyczące Rick'a (ciekaw też jestem jak wyglądały jego treningi na siłowni, bo znając Ciebie - zapewne dokopałeś się do tego w pierwszym rzędzie), to i tak większość byłaby tu zapewne zachwycona.


Cytat: Euz
Co ciekawe, podobno doszło między tymi dwoma do starcia, w (bodajże) 1987 roku i Orndorff miał zostać znockoutowany! Czytałem to, o ile dobrze pamiętam na forum Percy'ego Pringle i bardzo możliwe, że nawet on sam to napisał, bo całkiem sporo postów na temat Ricka naskrobał. Możliwe, że ta bójka między nimi ich zbliżyła bo Paul zawsze wypowiadał się o Ricku z wielkim szacunkiem i nazywał go swoim przyjacielem.


Wygląda więc na to, że chyba tylko większym twardzielem w realu był (wśród wrestlerów) Meng, bo dokopać Orndorff'owi, to tak jak w MMA pocisnąć Fedora za czasów jego prime'a :wink:

napisane przez -Raven- w dniu : 01-10-2014

Co do wąsów Rude'a, to dla mnie są one symbolem lat 80tych, coś jak wąsy u Sellecka. Bez tego specyficznego wąsika, nie wyglądał już tak fajnie, wystarczy zobaczyć na to jak wyglądał po przeprowadzce do WCW:



Co do treningów Rude'a, to nie dokopałem się do niczego nadzwyczajnego, ludzie mówią tylko, że bardzo dbał o dietę. Świadkowie twierdzą, że był w stanie wycisnąć 180 kilo 3x, co raczej nie jest jakimś niewiarygodnym wynikiem dla wrestlera. Podczas słynnej już afery sterydowej w WWF, Rude został wezwany na świadka do sądu przyznając się do zamawiania towaru od dr Zahoriana, mimo, że nie był w czasie procesu już wrestlerem WWF. Przyznał też się do stosowania koksu oraz potwierdził fakt, że wszyscy w tamtym okresie brali. Ciekawostką jest jednak pewna kwestia, Rude podczas procesu powiedział, że przestał brać koksy w 1988 roku bo te miały obniżać poziom jego naturalnego testosteronu, a on w niedługiej przyszłości miał planować dziecko. Kiedy porozmawiał o tym z McMahonem, ten dał mu jasno do zrozumienia, że jego ówczesna forma nie przypada mu do gustu i powinien coś przybić. McMahon jednak nie użył nigdy słowa "steroids", ale jako, że Rick był pierwszym ze świadków odpowiadających na pytania oskarżyciela, Vince nabawił się przez to później sporej ilości problemów. Na niedługo po zawieszeniu swojej kariery, w jednym z wywiadów przyznał się do stosowania koksów takich jak Parabolan i Primobolan, ale w badaniach toksykologicznych przeprowadzonych podczas sekcji zwłok, wyszło też na jaw, że w celu palenia tkanki tłuszczowej używał na niedługo przed śmiercią GHB czyli kwasu 4-hydroksybutanowego, znanego bardziej jako pigułka gwałtu.

napisane przez Euz w dniu : 01-10-2014

Fajnie się czytało, za dużo z tego nie wiedziałem. Myśląc o nim, do głowy przychodziła mi tylko rzeźba i ten myk podczas Poniedziałkowych Wojen.

Bez wąsów bym gościa w życiu nie rozpoznał.

napisane przez aRo w dniu : 02-10-2014

Fajnie powspominać, tym bardziej o kimś takim jak Rude, czyli jednym z bardziej charyzmatycznych gości jakich widział ten biznes. W ringu zawsze solidny(bez fajerwerków), a przy mikrofonie król, który jednym promem potrafił sprzedać nawet najmniej ciekawą walkę.


Cytat: Euz

Rick moim idolem nie stał się od razu. Gdy byłem markiem oglądającym WCW i WWF w telewizji, bardziej jarałem się Stingiem, DDP, Hoganem czy Rockiem, a zaledwie kilka lat temu, kiedy już jako fan doskonale rozumiejący ten biznes, zrozumiałem że moim idolem może być tylko jeden zapaśnik - Rick Rude.


Co prawda nigdy nie lubiłem go w takim stopniu jak Ty, ale jak chyba dla większości marków Rude mnie po prostu strasznie irytował i dopiero po latach zaczynałem doceniać go pod wieloma względami. To też pokazuje, że wykonywał kawał dobrej roboty.


Cytat: -Raven-
Dziwią mnie tylko trochę plany Rude’a odnośnie startów w MMA, bo skoro jego kontuzja była na tyle poważna, by wysłać go na wrestlingową emeryturę, to jak przy takim stanie zdrowia, Rick mógł na poważnie myśleć o tak kontuzjogennym sporcie jak MMA?


Wtedy MMA, szczególnie w USA to było coś zupełnie innego niż teraz co oczywiście nie jest żadnym odkryciem i nawet goście pokroju Tanka potrafili trochę namieszać. Dziennikarze wielokrotnie powtarzali, że dziwią się takiemu, a nie innemu wyborowi Rude'a jeżeli chodzi o swoją karierę, bo miał wszelkie predyspozycje, żeby zostać bokserem kosztem wrestlingu. Wielu dawało sobie nawet rękę uciąć, że Rick jednym uderzeniem potrafiłby znokautować niedźwiedzia i w sumie jestem w stanie to uwierzyć po tych historiach z uderzeniem Orndorffa, Warriora, siłowania się na rękę czy dźwigania niezwykłych ciężarów. Zresztą - Meng pokazał, że dla zapaśników z lat 80-90 niemożliwe nie istnieje. :wink:

napisane przez Bonkol w dniu : 02-10-2014

Rude'a kojarzę z tego, że jego wielkim fanem jest Euz + wiele razy był on wymieniany jako wrestler z najlepszą sylwetką ever (co zresztą potwierdzają zdjęcia). Tak więc jest on dla mnie postacią raczej anonimową.
Pisałem to już wiele razy przy okazji różnych tekstów, ale napisze jeszcze raz - lubię tego typu felietony i artykuły.
Najważniejszą rzecz jaką chcę tu docenić, to research który niewątpliwie musiał zostać dokonany. Mamy tu sporo informacji z różnych źródeł.
Fajny jest też twój styl pisania Six. Czyta się to bardzo szybko i bardzo luźno.

Dobra robota i oby więcej tekstów trafiało na portal ;)

napisane przez maly619 w dniu : 02-10-2014

Może się powtórzę, ale widząc że autorem tekstu jest Ghost albo Six, można być pewnym że będzie to coś dobrego. Opisane czasy to zupełnie nie moja bajka, tak samo jaki i Rude. Fajnie po raz kolejny rozszerzyć swoją wiedzę i dowiedzieć się czyja fotka widnieje w awatarze Euza. A propos, czekamy na twoje ciekawostki o tym zawodniku.

napisane przez filomatrix w dniu : 19-10-2014

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy