Piąta Kolumna #13: 100 powodów, przez które RoH nigdy nie będzie drugim ECW

100 powodów, przez które ROH nigdy nie będzie drugim ECW

Okej, powodów jest znacznie mniej niż 100, ale tytuł brzmi w ten sposób zdecydowanie lepiej niż "26 powodów, przez które…"



Na wstępie należy wam się małe wyjaśnienie - kiedy pisałem felieton kilka osób pytało mnie o sensowność podejmowanego zagadnienia i zbieżne punkty między obiema federacjami. Majonez np. zasugerował, że do miana drugiego ECW może pretendować CZW, ale na pewno nie ROH. Już wyjaśniam - porównując te dwie federacje nie chodziło mi w żaden sposób o styl wrestlingu ani panującą w nich atmosferę. Bardziej myślałem tu o podobieństwie sytuacji dzisiejszej i tej z końca lat 90-tych pod względem pozycji ECW i ROH. Zarówno jedna jak i druga pełni/pełniła rolę "tej trzeciej" tuż po wielkiej dwójce (wtedy WWF i WCW, dziś WWE i TNA). ECW, która próbowała się rozwijać ostatecznie poniosła porażkę, jednak jej niewątpliwym sukcesem jest zyskanie w opinii fanów miana federacji "kultowej", która zrewolucjonizowała wrestling. Najlepszy dowód jest choćby taki, że to właśnie z uwagi na zainteresowanie kibiców WWE zdecydowało się w 2005 i 2006 roku zorganizować dwie gale "One Night Stand", co w połączeniu z rekordową sprzedażą wypuszczanych przez McMahona DVD o ECW przyczyniło się do reaktywacji tej zasłużonej federacji. Mniejsza o to, że ostatecznie ECW stało się już po kilku tygodniach cieniem starego ECW i zdecydowanie najsłabszym z trzech brandów WWE, ale fakt jest faktem - Extreme Championship Wrestling to federacja kultowa.

Ring of Honor stoi na dzień dzisiejszy dopiero na początku drogi - zapewnia dobry wrestling, ma w swoim rosterze kilka nietuzinkowych osobowości, niedawno podpisał pierwszą telewizyjną umowę na cotygodniowe godzinne gale. W tym momencie aż się jednak prosi, aby zadać pytanie - czy to wystarczy, aby dorównać słynnemu protoplaście rodem z Filadelfii? Moim zdaniem nie, a poniżej przedstawiam kilka argumentów. Sądzę, że nie są one specjalnie wydumane - początkowo stwierdziłem, że za wszelką cenę dobiję do setki, jednak szybko zdałem sobie sprawę, że nie ma co robić czegoś na siłę. Poniżej przedstawiam więc tytułowe powody. Miłej lektury.



1. Bo ich mistrzem jest koleś, który w ECW zwykle otwierał gale

2. Bo kiedy koleś, który zwykle otwierał gale w ECW zdobył pas mistrzowski ROH na początku kwietnia fani tej organizacji bali się przez dwa tygodnie wchodzić na strony z wrestlingowymi newsami, żeby przypadkiem nie nadziać się na spoilera, zanim w sieci pojawi się odpowiednia gala. Szczerze mówiąc, sam nie wiem, czy pisząc te słowa nie popsułem niektórym zabawy ;)

3. Bo na ringach ECW walczyły wielkie osobowości, postaci do dziś kultowe i pełne ponadczasowej charyzmy - Raven, Dreamer, Sandman, RVD, Sabu, a to tylko wierzchołek listy. Tymczasem ROH to zgoda, świetni wrestlerzy, ale trudno w ich przypadku mówić o jakichś wybitnych osobowościach. Najlepszym, choć niekoniecznie miarodajnym miernikiem całej sprawy jest fakt, że lwia część obecnych gwiazdek ROH była przynajmniej na testach w WWE i nie sprawdziła się. Wiadomo, jeśli chodzi o talenty Vince często bywa ślepy (jak można było tak lekką ręką odstawić genialnego Claudio Castagnolego?), ale skoro żadnemu z nich się nie udało wyjść poza dark matche i house showy to coś w tym musi być.

4. Bo w dzisiejszych czasach i dostępności do Internetu ludzie nie mają cierpliwości ani czasu czekać kilka tygodni na pojawienie się uprzednio nagranej gali w systemie PPV.

5. Bo żadna federacja mająca ambicje wedrzeć się do światowej czołówki nie nagrywa czterech gal w ciągu 1-2 dni w celu oszczędności, czego efektem jest np. możliwość oglądania swojego ulubionego wrestlera w TV góra raz w miesiącu. Że już nie wspomnę o kuriozalnej sytuacji, kiedy storyline'y na poszczególnych galach idą w swoją stronę, a w programie TV są, a jakby ich nie było.

6. Bo żadna federacja będąca na początku swojej drogi ku zdobyciu masowego widza nie wiąże się z pierwszą lepszą stacją telewizyjną o tak marginalnym znaczeniu, która wkrótce może zupełnie zniknąć z rynku.

7. Bo Ring of Honor brakuje poważnego inwestora, który byłby w stanie wyrzucić trochę gorsza w niepewny biznes, który za kilka lat mógłby, ale niekoniecznie musiałby zacząć przynosić zyski. Możemy mówić co chcemy o Panda Energy, do której należy TNA, ale jako inwestor firma zapewnia generalnie wciąż jeszcze raczej deficytowej federacji dobre podstawy do dalszej egzystencji.

8. Bo w ROH brakuje ludzi, którzy chcieliby zaryzykować i wypłynąć na głęboką wodę. Paul Heyman był jaki był, ale miał wizję i odwagę, by spróbować ją urzeczywistnić, przy czym nie bał się nigdy próbować wcielić jej w życie (vide stawianie się próbującej narzucić swoje warunki gry stacji TNN).

9. Bo niezwykle ważne jest to, o czym napisałem w punkcie 8 -wiadomo, że startując w biznesie trzeba godzić się na kompromisy, ale pewnej granicy nie można przekraczać. Rozumiał to Paul Heyman przez cały czas szarpiąc się m.in. z Quest TV i TNN, aby zachować oryginalność i świeżość produktu, nawet kosztem mniejszej, ale lepszej jakościowo publiki zasiadającej przed telewizorami. Tymczasem oglądając gale ROH na HDNet ma się wrażenie, że federacja bez żadnych oporów zgodziła się na wszystkie warunki stacji, byle tylko otrzymać prawie godzinny czas antenowy. Tylko co z tego, jeśli format prezentowanego tam produktu przypomina kiepsko skrojony szablon?

10. Bo komentatorzy RoH na HDNet to dwie parówy przypominające bardziej…nie powiem kogo, bo to nieistotne ;) Ważne, że żaden z nich nie jest Joeyem Stylesem, a każde dziecko wie, ile może wnieść dobry komentator i o ile lepiej ogląda się w takich warunkach przyrody nawet nudną i kiepską walkę.

11. Bo mamy kryzys gospodarczy, z którego USA będzie się podnosiło jeszcze przez kilka dobrych lat. W tym czasie sukces trudno będzie osiągnąć firmie z jakiejkolwiek branży, a już na pewno nie odniesie go rzecz z branży rozrywkowej.

12. Bo gałąź przemysłu rozrywkowego, jaką jest wrestling też przeżywa swój poważny kryzys, co przejawia się w coraz mniejszej liczbie widzów oglądających tygodniówki i zamawiających gale w systemie PPV. Drastyczne spadki dotyczą oczywiście WWE i TNA, ale jest to też pewien miernik ogólnej sytuacji branży. Spójrzmy zresztą - kilka lat temu było nie do pomyślenia, żeby show pokroju SmackDown! notował rating na poziomie 1.9 (a taki wynik był już nawet w tym roku) a to, że TNA (mniejsza o poziom Impaktów) mimo zgromadzenia w jednym rosterze tylu wielkich nazwisk nie jest się w stanie przebić w ratingach oglądalności powyżej poziomu 1 z groszami i obwieszcza wielki sukces osiągając rezultat na poziomie 1.3 to prawdziwy powód do płaczu. Tym bardziej, jeśli spojrzymy na schyłkowy okres istnienia WCW, kiedy gale tej federacji były na naprawdę żenującym poziomie - w 2000 roku Nitro tylko raz zanotowało wynik poniżej 2 (1.8 3 kwietnia 2000, ale tylko dlatego, że tego dnia WCW puszczało jakiś program z cyklu "Best of", tydzień przez narodzinami niesławnej ery Bischoffa i Russo), przez 12 miesięcy kulając się na sinusoidzie 2.1 - 3.6. A nawet w 2001, gdy WCW było już w stanie agonalnym, ratingi ani razu nie spadły poniżej dwóch kresek. W takiej sytuacji widać jak na dłonie, że przebić się nie będzie łatwo.

13. Bo choć w WWE gryzą się z powodu odrzucenia ich oferty przez Rica Flaira, który zdecydował się współpracować z Ring of Honor, to doskonale zdają sobie sprawę, że jako "gadająca głowa" nie jest on aż tak wielkim drawem, aby podciągnąć całą federację na wyższy poziom. Najlepszy dowód - "ledwie" 250 tys. dolarów propozycji rocznego kontraktu dla niego.

14. Bo nie chciałbym zaglądać ROH w finanse, ale skoro nie są w stanie regularnie wydawać PPV, DVD z house shows pojawiają się ze sporym opóźnieniem, a w ramach oszczędności nagrywają kilka "tygodniówek" z góry w czasie jednego tapingu, to chyba nie jest z nimi najlepiej. Już w zeszłym roku głośno było o tym, że federacja musiała dokonać sporych cięć budżetowych, co przełożyło się m.in. na mniejszą liczbę wrestlerów pojawiających się na galach i rotację pomiędzy nimi na poszczególnych eventach. Wydaje się, że sytuacja jest już opanowana, ale z drugiej strony nie było ostatnio słychać, aby jakoś istotnie wzmocnili się finansowo. Czemu o tym piszę? Bo chcąc wyjść z cienia musisz zaskakiwać (sam dobry wrestling nie wystarczy), a wątpię, czy ROH będzie na dłuższą metę stać na ekstrawagancję typu 15 tys. dolarów za jedno pojawienie się Flaira w ROH TV.

15. Bo Carey Silkin zdaje się nie mieć długofalowego planu ekspansji ROH, choćby ramowej strategii, która jeśli chcesz odkroić dla siebie kawałek tortu w tej branży wydaje się niezbędna…

16. Co gorsza, nie przejawia nawet ambicji choćby napędzenia strachu "wielkiej dwójce". Nie tak dawno czytałem z nim wywiad, w którym oczywiście wychwalał pod niebiosa swój produkt, rozpływał się w zachwytach nad swoimi wrestlerami dodając, że za parę lat będzie można ich podziwiać w największych arenach na największych galach wrestlingowych świata. Skoro więc sam szef traktuje swoje poletko jako "wylęgarnię" talentów, która po odchowaniu pójdzie w daleki świat, to o czym my tu w ogóle rozmawiamy?

17. A skoro już jesteśmy przy młodych talentach, to odnoszę ostatnio wrażenie (i śledząc zagraniczne fora chyba nie tylko ja), że obecnie nie bardzo mają nawet one gdzie rozkwitać. ROH ściągając coraz to nowe "nazwiska" zapędził się trochę w kozi róg - jest Colt Cabana, D'Lo Brown, Bison Smith, Jimmy Rave, są inni. Gdzie, przy mimo wszystko ograniczonej liczbie eventów i możliwości do pokazania się ma się ogrywać młody talent? Tak na marginesie - poza Tylerem Blackiem nie zauważyłem w ostatnim czasie żadnego żółtodzioba, który mógłby mnie powalić swoją charyzmą, czy choćby niesamowitym ringowym stylem. Ale przyznaję - ROH oglądam tylko od czasu do czasu, także z powodu listy, którą właśnie piszę.

18. Bo naściągali tyle szrotu, a mimo wielu plotek nie zdecydowali się zatrudnić zwolnionego na początku roku z WWE, a dziś śmigającego w Kraju Kwitnącej Wiśni Vala Venisa, kiedy mieli do tego okazję. I tak jak nie popieram polityki masowego ściągania odrzutów od McMahona (Dixie Carter, pozdrawiam ;) ), to akurat w tym przypadku uważam, że odrobina dobrej rozrywki nigdy nie zaszkodzi. I wcale nie piszę tak tylko dlatego, że to jeden z moich ulubionych wre sterów i…entertainerów (nie lubię nadużywać angielskiego narzecza, ale czasem inaczej się po prostu nie da)

19. Bo ECW było jedyne, niepowtarzalne, a przy tym innowacyjne - wprowadziło do mainstreamu nową jakość, dając pierwiastek hardcore'u i ekstremy, ale nie nazbyt szokujący dla konwencjonalnego widza. Efekt - weszli do historii i wielu nas do dziś uznaje tą federację za "kultową". Tymczasem ROH serwuje nam powrót do przeszłości, czyli "czysty wrestling" bez screwjobów, interwencji w czasie walk etc. I pewnie jest to jakaś nisza na rynku, bo do szczętu zirytowani przez stawiające na tanią rozrywkę kosztem walk TNA i WWE chcemy od czasu do czasu obejrzeć po prostu…dobry pojedynek. Ale ponieważ w gruncie rzeczy jest nas mało, RoH musi gonić w piętkę i wprowadzać w niektórych walkach te wspomniane wyżej elementy, przez co nazwa federacja i to, z czego słynęła już dłuższy czas temu stały się cokolwiek…nieaktualne ;)

20. Bo w Ring of Honor nie ma już Gabe'a Sapolsky'ego, który był jak był, ale o jego klasie najlepiej świadczy fakt, że w latach 2004-2007 był wybierany bookerem roku przez Wrestling Observer Newsletter. Decyzja o jego zwolnieniu była jednym z bardziej szokujących wydarzeń minionego roku i trudno nie użyć w tym miejscu zdania: po co naprawiać na siłę coś, co działało dobrze. Sapolsky miał na swoim koncie wpadki, ale nie zabrakło też w czasie jego działalności w ROH angle'i, dzięki którym ROH znalazło się na mapie i zbudowało taką pozycję, jaką ma dzisiaj. A Sapolsky? Stawiam, że jako jeden z głównych ludzi odpowiedzialnych za reaktywowany projekt Dragon Gate USA sprawi, że mimo rzadkiego według planu odbywania się gal, już za kilka(naście) miesięcy o tym fedzie będzie na scenie bardzo głośno.

21. Bo odkąd Ring of Honor został zauważony i uznany przez innych jako konkurencja stracił jeden z podstawowych atutów jakie mają inne federacje indy - gościnne występy wrestlerów z innych fedów. Owszem, końca mariażu z TNA można było się spodziewać - w ostatnim czasie i tak wrestlerzy mający kontrakty w Orlando pojawiali się w RoH od wielkiego dzwonu, ale już zerwanie współpracy z Dragon Gate może dać się odczuć na ogólnym poziomie federacji. Może nie jakoś specjalnie dobitnie, ale w połączeniu z innymi argumentami, to kolejna kropla drążąca skałę.

22. Bo Larry Sweeney to nie Bill Alfonso - no dobra, to akurat argument na korzyść RoH ;) A nie, jednak nie, bo przecież Sweeneya od dłuższego czasu nie ma już w RoH i wszystko wskazuje na to, że więcej się tu nie pojawi. A to duża szkoda, bo to dobry menadżer, a prawdziwych profesjonalistów w tym zawodzie w tej branży naprawdę ze świecą szukać. Fakt, że schizol i osoba trochę chora (odsyłam w tym miejscu do odpowiedniego newsa na Attitude i ostatniego wpisu na jego majspejsie: http://blogs.myspace.com/index.cfm?fuseaction=blog.view&friendId=15887196&blogId=484392290 ) , ale menadżer naprawdę dobry.

23. Bo kiedy Nigel McGuiness doznał kontuzji, a plotki o rychłym końcu kariery w ROH Danielsona wydają się potwierdzać, nagle okazuje się, że Ring of Honor nie ma "planu awaryjnego", nie ma twarzy, która firmowałaby całą federację. W ECW takich twarzy było, nawet w trudnych schyłkowych czasach federacji przynajmniej kilka, tutaj brakuje mi przynajmniej kilku prawdziwych "ikon". Pewnie, roster jest bardzo solidny, jest wielu ludzi, którzy w niedalekiej przyszłości mogą decydować o obliczu federacji (Aries, Black, Steen, w przypadku którego uważam, że jak najszybciej powinien wrócić na solową ścieżkę ;) ), ale na dzień dzisiejszy…zostali z niczym. A nie, przepraszam mają emerytowanego mistrza, który mimo świetnej formy był już stary w swoich latach świetności w RoH.

24. Bo nikt i nic nie zastąpi atmosfery ani fanów starego dobrego ECW.

25. Bo nie mogę oprzeć się wrażeniu, że (patrz punkt 23) Ring of Honor swoje czasy świetności ma już poza sobą - to czasy Samoa Joe, CM Punka i ich genialnego feudu, czy świetnego programu tego drugiego ze Steamboatem. Wiem, że wtedy były inne czasy i na rynek było wejść znacznie trudniej - samo TNA było dopiero w powijakach, a WWE był niepodzielnym monopolistą. Zresztą, na zrobienie czegoś więcej nie pozwalała sama sytuacja finansowa federacji, w lwiej części utrzymującej się ze sprzedaży home videos, koszulek i biletów na gale. Ale można było próbować… Dziś możemy sobie na przykład pogdybać, co by było gdyby Matt Hardy nie okazał się latem 2005 roku taką cipą i zamiast pieniędzy WWE wybrał godność i honor. To byłoby przecież naprawdę duże wydarzenie - całkiem spore nazwisko ze ścisłej czołówki mainstreamu wchodzi do federacji niezależnej, a w swoich soczystych spiczach nie zostawia suchej nitki na McMahonie. Tak się jednak nie stało, a ROH kolejna szansa przeszła koło nosa…

26. Bo choć w ostatnim czasie "Piąta Kolumna" jest niemal całkowicie miejscem narzekania na obecną politykę WWE i TNA, wydawałoby się, że jej autor, ostatecznie znudzony światem sports entertainment jest świetnym potencjalnym sympatykiem Ring of Honor. Niestety, po części z powodów wymienionych powyżej fanem się nie stałem, a ROH oglądam wyłącznie akcydentalnie i nie zanosi się w tym temacie na zmiany…

A jakie jest wasze zdanie? Czy ROH stanie się w przyszłości drugim ECW? Może to tylko kwestia czasu, trzeba dać im kilka lat, a ja tylko bez sensu narzekam? A może ideał ECW jest tak niedościgniony, że żadna federacja niezależna nie będzie w stanie go przeskoczyć? Czekam na opinie i tradycyjnie mam nadzieję na gorącą dyskusję.

Pozdrawiam :)

dodane przez Mariusz Piotrowski (SPoP) w dniu: 22-04-2009 18:41:08

Udostępnij

Komentarze (12)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Bo ich mistrzem jest koleś, który w ECW zwykle otwierał gale.
A został nim w sumie z przypadku. Gdy McGuinness doznał kontuzji po świetnym runie, ROH musiało znaleźć nowego mistrza. Padło na Lynna, choć nie musiało. Mógł być to Black czy Aries z nowym gimmickiem. Być może ROH potrzebowało bardziej rozpoznawalnego mistrza, a jakby nie patrzeć Lynn nim był/jest. Choć nie ukrywam, ze wolałbym Blacka albo Ariesa. Nie trawię emerytowanych odpadków, z tym ze tacy też są potrzebni do promocji ROH w świecie.
BTW. Hardy był w ROH. Narobił jedno wielkie g... i tyle po nim.


Bo nikt i nic nie zastąpi atmosfery ani fanów starego dobrego ECW.
Tak jednoznacznie bym tego nie napisał, ale chyba zbyt mało gal ROH widziałeś ;)

Poza tym jest kilka lipnych pomysłów czy rozwiązań w zwiążku z postępem ROH.
Zastąpienie Sapolsky'ego Pearcem, nowy komentator, słabe tygodniówki bez wyraźnych storyline'ów. Jeżeli ROH chciało robić to co do tej pory + gale w TV, to po co tyle zmian na minus. To nie jest adekwatne do uzyskanych rezultatów. Czy aby zyskać większą popularność trzeba zatrudniać gorszego bookera, komentatora z dupy czy ustalać luźne pojedynki na tygodniówki, które musowo muszą na storylajnach się opierać? Żaden z poczynionych ruchów nie jest słuszny. Ani to nie satysfakcjonuje niedzielnego widza ROH, ani starego fana.

Drugim ECW mogło zostać CZW... ale w latach swojej świetności oczywiście. Startowała seria gal Fake You, były plany gal PPV... roster naszpikowany kapitalnymi technicznie wrestlerami i hardcorowcami chętnie występującymi w najbardziej chorych stypulacjach. Jednego i drugiego ECW mogło się tylko uczyć od CZW. To było jebnięte i genialne zarazem. A, że się skończyło tak, a nie inaczej to już inna historia.

napisane przez majonez w dniu : 22-04-2009

pozwole sobie na kotrargumenty :) :

1. Jestem przekonany, ze Lynn jest "temporary championem" ze wzgledu na kontuzje Nigela.
2. Necro Butcher w mojej opinii ociera sie o legende hardcore'u jak wyzej wymienieni
5. Mysle, ze to kwestia uporzadkowania sprawy z tygodniowkami. Sadze, ze obecnie te tygodniowki sa czyms w rodzaju "pilotow" i jesli sie sprawdza (czyt. hdnet uzna, ze na nich zarabia), ROH wprowadzi element storyline'u tozsamego z PPV i reszta gal.
6. Jestem calkowicie odmiennego zdania. Najwazniejsze jest zahaczenie sie wlasnie o jakakolwiek telewizje o zasiegu ogolnokrajowym. HDnet spelnia takie wymagania. W dodatku umozliwia emisje ROH w czasie prime time w sobote.
10. Prazak jest calkiem niezly, ten drugi - wyrabia sie. Wazne, ze kooperuja ze soba schematem: face/heel commentator.
11. Kryzys finansowy i kryzys zainteresowania wrestlingiem
12. o, wlasnie :)
15. Nie uwazasz, ze wprowadzenie tygodniowek to wlasnie pierwszy krok ku wprowadzaniu federacji na wyzszy poziom?
16. Moze mial na mysli areny i gale ROH?:>
17. Z tych czterech wymienionych to tylko Cabana ma szanse na czeste wystepy. Pozostali pokazuja sie sporadycznie. Zapewniam Cie, ze sa diamenty, ktore wkrotce sie oszlifuje: King, Dark City Fight Club.
18. ROH promuje swoj wlasny, niepowtarzalny styl i wg mnie to jest bardziej ok, niz kalkowanie innych federacji
20. Moze to krok ku komercjalizacji federacji? Niemniej, faktem jest - szkoda.
21. Ludzie przychodza i odchodza. Na jego miejscu wyrosnie inny evil manager (Flair?)

ROH drugim ECW sie nie stanie, podobnie tym nie bedzie CZW. Ring of Honor wybiera wlasna, unikalna sciezka, ktora sie trzyma. Federacja mimo obnizeniu jakosci walk wciaz rosnie w sile. W obecnej sytuacji wladze mialy dwa wyjscia: albo zostajemy na tym samym (pewnym) gruncie, albo zaczynamy cos nowego - ewoluujemy. Wybrali to drugie. Ja (pewnie bedac w mniejszosci) ich w tej decyzji popieram. Bo mam dosc WWE, bo TNA nie spelnia pokladanych nadziei. Slowem - jest luka w mainstreamie. Te luke powinien wypelnic ROH. Jakim kosztem? Zrzeczenia sie "independentu" oczywiscie, ale wg mnie na to przyszedl wlasnie czas. Mam nadzieje, ze to sie wkrotce stanie na naszych oczach. Na podtrzymanie tej tezy mam jeden argument: nie udalo Ci sie dociagnac nawet do piecdziesiatki argumentow przeciw, mimo usilnych staran (przyznaj sie ;)

pozdrawiam

napisane przez johniss w dniu : 22-04-2009

Ja myślę, że jeżeli federacja się nie rozwija to się cofa. ROH było zdecydowanym numerem 1 na scenie niezależnej, ale tak jak mówił johniss musi ewoluować, ażeby być kimś w tym biznesie. ROH robi właśnie te kilka kroków przybliżających ich do celu, tyle że ciężko jest pnąć się do góry bez żadnych problemów, albo strat. Niestety ta komercjalizacja psuje jakość wrestlingu samego w sobie, ale myślę, że nie będzie to wielka strata. Ja jestem zwolennikiem wyjścia ROH ze sceny niezależnej i zaistnienia w mainstreamie, ileż można być w cieniu. A dodatkowo ROH ma w swoim rosterze wiele zawodników, którzy spokojnie mogliby siedzieć w Main Eventach TNA, czy WWE, gdyby te stawiały tylko na umiejętności zawodnika. Aż żałuje, że skończyła się współpraca TNA z ROH, bo chciałbym zobaczyć w TNA takich zawodników jak Jacobs, Black, czy Steen :) (tak wiem, jestem wielbicielem TNA)

napisane przez K-PEL-K w dniu : 22-04-2009

Fajnie ... fajnie ... fajnie ... wszystko fajnie ... chociaz osobiscie nie widze sensu podejmowania się takiego tematu :wink: Krotko i zwiezle RoH nigdy... i N!KO powtarza nigdy.. nie bedzie kolejnym ECW. Odrazu chce dodać nie byłem nigdy zagorzałym fanatykiem Extreme Championship Wrestling ale ogladajac Ring of Honor odrazu widać braki ktore wymieniłeś. Na czele z jednym z ktorym sie w calosci zgadzam i ktory powinien być powtarzany co kilka punktów "Że już nie wspomnę o kuriozalnej sytuacji, kiedy storyline'y na poszczególnych galach idą w swoją stronę, a w programie TV są, a jakby ich nie było." Nie ma sensu sie czepiania czegos takiego jak Jerry Lynn mistrzem bo myśle, ze jakos bardzo na tym RoH nie ucierpi ( a nie wiem... moze sie myle... ale juz w pierwszych powadach w felietonie o tym wspomnialeś jakby to ta decyzja "pchnęła" Cię do napisania tego felietonu" ). Wiadomo Ci fani Wrestlingu ktorzy ogladaja walki i na nich skupiaja sie najbardziej kochaja ta federacje ... ale niestety jest wielu takich (czyt. N!KO) ktorzy już przerabiali wszystko i naprawde rzadkoscia jest u nich ogladac w calosci bez przewijania walki ( .. wkoncu od 93' moze sie to troche znudzić .. jesli ktoś nie oglada tej "rozrywki" od kilkunastu lat to wierzcie mi, ze prawdopodobnie też do tego punktu w jakim ja sie znajduje teraz dojdziecie ) Wtedy pojawia się nie odlaczne słówko Entertainment ktorego niestety brak w tej federacji i to jest ich najwieksza bolączką. Z tych też braków nie jestem fanem federacji niezaleznych ... a RoH zaczalem ogladac bo ktos kiedys powiedział mi ( i przysiegam, ze jak sobie przypomne kto to był to zabije ), ze wystepuje tam niejaki Nigel McGuiness ktory jest świetny za mikrofonem ... ... ... ... ... Powiedziałem sobie ok.. zobacze na co go stać ... w prostych słowach się załamałem... bo jak to jest jeden z lepszych za mikrofonem w RoH to mamy SPORY problem w kwestii Entertainmentu.

napisane przez N!KO w dniu : 22-04-2009

Jeszcze kilka luźnych uwag.

Testy w WWE są bardziej śmieszne niż miarodajne i nie traktował bym tego jako argument "przeciwko" zawodnikom jak i całemu ROH. Jeden fed stawia na umiejętności przy mikrofonie + sterydy, inny zaś na technikę. Czy niemowa zrobiłby karierę w WWE? Nie, bo nie potrafi wydusić z siebie choćby słowa, np: 'you're next!'. Tak samo jak kariery w ROH nie zrobi 99,9% rosteru WWE.
Poza tym aby dany wrestler pojawił się na stałe w WWE, musi wykrztałcić się rozrywkowo i na dodatek odpowiedni ludzie musza mieć na niego pomysł. Wszystko może być idealnie, a tu nagle pan w krawacie powie, że wpstrykał się z pomysłów, zaproponował przerwanie szprycowanie się prochami i polecił spakowanie walizek. Więc o jakich testach my tutaj mówimy? Absurd.


W porównaniu z zawodnikami ROH Raven, Dreamer, Sandman, RVD i Sabu są raczej hardcorowcami. Ring ECW zawse lubiał być zasypany jakimś gractwem, a w/w zawodnicy chętnie z niego korzystali. Istnieje istotna różnica pomiędzy Stairway to Hell matchem, a prawie trwającym godzinę technicznym i emocjonującym pojedynkiem. Pure wrestlerem może być każdy zawodnik, hc już nie. I tutaj podejrzewam, że hardcorowcom łatwiej jest wyrobić sobie pewną markę (nawet jeżeli jest się drewnem, patrz: sandman czy nawet dreamer). Danielson z McGuinnessem nie zaliczają bumpów spod sufitu ani nie przyjmują 5 chairshotów na minutę. To znowu trochę inna bajka.


W ROH przyda się Lynn (emeryt, ale jednak mobilny), Flair (wiadomo, kult) i jeszcze jeden przede wszystkim znany zawodnik. Sorry SPoP, ale Val jest zbyteczny. Siedzi w Japonii, gdzie każdego wrestlera ze Stanów traktuje się wyjątkowo i do tego pewnie dobrze mu płacą. Są też powracające czy też zwalniane z TNA/WWE wyjątki. Cabana, Rave, London czy nadal walczący w WWE Sydal. Zatrudnianie takich zawodników to również stawianie na młode talenty :) Co ważne, każdy z nich znalazł wcześniej swoje miejsce w ROH, (no może poza Sydalem, który przeważnie obijał się gdzieś indziej), i działo się to w czasach kiedy roster ROH był bardziej obfity niż jest teraz. Z drugiej strony talenty też trzeba przesiewać, bo nie każdy młodziak to Black, a że nie będzie dla nich miejsca w ROH? Zawsze było, w końcu to federacja młodych. Jeżeli włodarze ROH nie przegną w zatrudnianiu prawdziwych emerytów, to ja nie widzę problemu. Z trzeciej strony nie zapominajmy o FIP.

Punkt 19. uważam z atut ROH :)

[ Dodano: 2009-04-22, 22:51 ]
N!KO, najlepszy na majku w ROH jest Delirious! :D

[ Dodano: 2009-04-22, 23:05 ]

Cytat: N!KO

a RoH zaczalem ogladac bo ktos kiedys powiedział mi ( i przysiegam, ze jak sobie przypomne kto to był to zabije ), ze wystepuje tam niejaki Nigel McGuiness ktory jest świetny za mikrofonem ... ... ... ... ... Powiedziałem sobie ok.. zobacze na co go stać ... w prostych słowach się załamałem... bo jak to jest jeden z lepszych za mikrofonem w RoH to mamy SPORY problem w kwestii Entertainmentu.


Widzisz, a mi kiedyś ktoś powiedział, żebym sięgnął po ten fed, galę, walkę nie dlatego, bo 'ktoś ma gadane', tylko dlatego, ze tam np. wykonali Canadian Dystroyera we trójkę, albo z narożnika, że Ladder Match to latające zwłoki odbijające się od drabin... ogólnie mówiąc - jest coś zajebistego do pooglądania, i to mnie pewnikiem zainteresuje.
Gorzka pigułka była, pewnie. Pierwsza gala ROH na 4 raty. Nie byłem w stanie oglądnąc całości za jednym razem przez marną otoczkę. Teraz wiem, że to detal.

Zwrócenie komuś uwagi na scenę niezalezną przez reklamowanie jej czynności czysto rozrywkowych to zły pomysł.

napisane przez majonez w dniu : 22-04-2009


Cytat: majonez

Zwrócenie komuś uwagi na scenę niezalezną przez reklamowanie jej czynności czysto rozrywkowych to zły pomysł.


Jakoś mnie zachecic musieli ... a nie namowiliby mnie na to czymś innym. Zabieg się udał bo ja ogladam sporadycznie RoH gdy mam ochote na dobry wrestling (Briscoes, Danielson czy tez team ktory sobie upodobalem Age of the Fall)


Cytat: majonez
Jeden fed stawia na umiejętności przy mikrofonie + sterydy, inny zaś na technikę. Czy niemowa zrobiłby karierę w WWE? Nie, bo nie potrafi wydusić z siebie choćby słowa, np: 'you're next!'. Tak samo jak kariery w ROH nie zrobi 99,9% rosteru WWE.


Tutaj wlasnie moze troche nieswiadomie ale napisales dlaczego RoH nie bedzie mainstreamowa federacja i nie zajmie tak wyraznie miejsca nr.3 jak kiedys Extreme Championship Wrestling. To o czym pisałem Entertainment ... niestety dla Ring of Honor niezbedny by zaistniec. Jesli mamy mowic o tym jak RoH ma sie rozwijac ... a raczej o tym, ze ida do przodu bo maja gale na HDNet .. to ja bym proponowal im zaczac rozwijac aspekt rozrywkowy (ustabilizowac sytuacje w tych storyline'ach ktore nie trzymaja sie "kupy" i latwo sie w nich pogubic). Nie mowie tu oczywiscie o czyms na podobienstwo WWE ktore to momentami kompletnie sie w tym potrafi zatracic i z kolei zapomina o slowie "wrestling" ... wkoncu już TNA zrobiło z siebie drugie WWE i juz wiecej nam nie potrzeba takich federacji... Ale coś się tam musi ruszyć w tej kwestii, zebym mogl popatrzeć na nich jak na przyszlosciowa federacje nr.3 w polswiatku wrestlingowym.
Z tym, ze 99,9% rosteru WWE nie poradziloby sobie w RoH bym nie przesadzal bo trzeba pamietac, ze oni tam tez nie pokazuja wszystkiego na co ich stac z powodu banowania ciosów itp.
Podsumowujac: RoH nie bedzie "nowym" ECW jesli nie przeprowadza rewolucji w czesci rozrywkowej. Problem polega na tym, ze ja osobiscie nie widze osoby ktora moglaby im pomoc w owej ... "rozrywkowej rewolucji". (Delirious tez niestety nie :smile: ... martwi mnie to, ze ja rozumiem kazde jego slowo :-) ) ... Brak też jakiegoś geniusza biznesu jakim był Paul Heyman w ECW

napisane przez N!KO w dniu : 23-04-2009

No to i ja w końcu coś napiszę :) (a czytam każdą PK, tyle, że jakoś nigdy nie mogłem złożyć się do konkretnego postu ;))

Na wstępie (piszę to jako ciekawostkę) dodam, że jestem właśnie po ROH Rising Above 2009, a wcześniej widziałem w życiu 4 gale ROH, więc żadnym specjalistą nie jestem, ale wydaje mi się, że nikt mnie nie zabije, jeśli wyrażę swoją opinię (która, jak wiadomo, fanom ROH się nie spodoba :D)

Przede wszystkim, bardzo dobry tekst, z którym w 95% się zgadzam. SPoP zanurkował na samo dno oceanu i wyciągnął cały "syf", który osiada na ROH. Ja jednak nigdy nie próbowałem analizować sytuacji tej federacji aż tak dogłębnie, bo wystarczyło mi to, co było podane na tacy, żeby fanem ROH nie zostać. Jak wiadomo, fani wrestlingu dzielą się na tych, którzy lubią entertainment + jakieś wyraźne feudy + wrestling (w lepszym, lub gorszym wydaniu, czasami niestety schodzący na drugi plan, co też jest przesadą), innym do szczęścia wystarczą trzy, czy cztery pojedynki ocenione na *****, niestety bez dodatku fajnej rozrywki i ubarwnień całego show w postaci konkretniejszych wywiadów, czy wyraźnie (podkreślam, WYRAŹNIE) widocznych i odczuwalnych feudów i storyline'ów.

Dlaczego nie jestem fanem ROH? Bo wrestling to wrestling i nie ma znaczenia, jak bardzo mocno ktoś chciałby mnie do tego przekonać, ale ten biznes zawsze będzie bliżej określenia ROZRYWKA, niż SPORT. ROH potrafi dostarczyć ludziom konkretnych pojedynków (chociaż od razu powiem, że PPV, któe oglądałem wczoraj nie znokautowało mnie na ziemię), ale nie chce (chociaż wydaje mi się, że bardziej nie potrafi) urozmaicić swoich programów czymś, co niewątpliwie przyciągnęłoby więcej widzów mprzed TV/monitory. Zgadzam się z tym, że w tym biznesie potrzeba różnych alternatyw, by każdy znalazł coś dla siebie, jednak prawie całkowite olanie entertainmentu i postawienie na samą jakość pojedynków NIGDY nie doprowadzi ŻADNEJ federacji do większego sukcesu. ECW na swój sposób osiągnęło sukces, bo stworzyło nowy styl, niepowtarzalny klimat i miało nazwiska, które potrafiły to wszystko napędzać. Do dziś uważam, że wiele segmentów przegadanych/konkretnych feudów z ECW to totalne klasyki. I co? Przeszkadzało to komuś w czymś, czy nadawało federacji dodatkowego smaczku? ECW miało swój entertainment i to całkiem spory, mimo, że federacji było 5 razy bliżej do IZ, niż do mainstreamu.

Jeszcze coś.


Cytat: majonez

Tak samo jak kariery w ROH nie zrobi 99,9% rosteru WWE.


Totalna bzdura. Pójdę Ci na ustępstwo i wymienię jedynie tych, którzy ewentualnie według Ciebie (chociaż wątpie, bo obojętnie jaka perła pojawiłaby się w WWE, to byłby śmieć, bo jest z WWE) mogliby pasować z profilu do ROH.

Brian Kendrick, Shawn Michaels, Santino Marella, Primo Colon, Kofi Kingston, Jamie Noble, Rey Mysterio (tak tak, według mnie dałby sobie tam radę doskonale), CM Punk, Jeff Hardy, Jimmy Wang Yang, John Morrison, Shelton Benjamin, Christian, Evan Bourne (czy tam Matt Sydal, jak kto woli), na koniec mogę dorzucić jeszcze Tysona Kidda. Po oglądnięciu ROH Rising Above uważam, że każdy z tych zawodników z palcem w dupie poradziłby sobie w tej federacji i nie zawiódł oczekiwań fanów. Wydaje mi się, że to trochę więcej, niż 0,1% rosteru WWE.

napisane przez Scythe w dniu : 23-04-2009

Majonez, wiem, że Hardy był w ROH, ale był to tylko epizod, o ile dobrze pamiętam wziął udział w trzech raptem walkach, i to zresztą za ścisłą zgodą WWE.
I jasne, Jerry Lynn jest tymczasowym mistrzem - inaczej sobie tego zresztą nie wyobrażam. Tylko, że w przypadku ROH ta ”tymczasowość” oznacza przynajmniej kilka miesięcy czasu na zbudowanie godnego, najlepiej heelowego pretendenta, który będzie mu w stanie zabrać pas. Bo w tej chwili za bardzo nie ma nikogo takiego, chociaż z drugiej strony znaczy to też tyle, że pas może mu odebrać każdy, bo jest na równie relatywnie niskim poziomie wypromowania jak Lynn (który różni się od reszty tym, że ma znane nazwisko). Kto jest obecnie pretendentem? Mogę się mylić, ale takowych chyba brak - najbliżej jest pewnie Austin Aries (który już przecież miał walkę w main evencie jednego z poprzednich PPV z Nigelem), a kilka tygodni temu na HDNet (załóżmy na chwilę, że jestem markiem twierdzącym, że liczy się to, co jest na ekranie TV) dostał czysto w dupę od Danielsona. Średnio przekonujący pretendent jak dla mnie. Oczywiście, rozumiem, że storyline;y swoje, a telewizja swoje, jednak taka logiczna nieścisłość trochę jednak boli. A zanim pretendenci się znajdą, bo jednak są tam ludzie z wielkim potencjałem (Aries, Jacobs, Cabana, Delirious) trochę czasu jednak minie.

A z czego to wynika? Z braku strategii i myślenia kilka miesięcy w przód. Dlaczego ROH nie zabezpieczył się na wypadek, kiedy dwie główne twarze federacji z różnych przyczyn wypadną z gry? W tym momencie dochodzimy do poruszonego przez Majoneza tematu o ikonach. Fakt, być może z uwagi na specyfikę federacji łatwiej było wypromować takich ludzi w ECW, ale przecież ROH też ma wielu utalentowanych zapaśników. Moim zdaniem ”kultowość” gwiazd federacji Heymana opierała się, pewnie, na pojedynkach, które toczyli, ale jeszcze bardziej na gimmickach, naturalnej charyzmie, pomyśle na siebie. Przecież Sandman w gimmicku ”average Joe” nikogo by nie ruszył, a Raven bez ”depresyjnego” image'u też pewnie przeszedłby niezauważony jako kolejna inkarnacja Johnny'ego Polo. Potrzeba tylko chwili czasu i pomysłu, bo wykonawcy już są...I wcale nie jest dużo trudniej...

Co do CZW to zdecydowanie się nie zgadzam - może nie jestem koneserem tej federacji, ale kilka ich gal oglądałem i swoje wiem. Moim zdaniem o ile ECW wprowadziło hardcore i extreme pod strzechy, robiąc to w stylu ostrym, ale jednak dość ugładzonym, to CZW ze swoim stylem jest/była już zdecydowanie krokiem w złą stronę, czy też lekkim przegięciem jak wolisz. Produkt CZW jest po prostu zbyt brutalny, przekracza zbyt wiele granic, powyżej których nie da się dobrze sprzedać programu w TV czy nawet dla ”zwykłego” klasycznego fana. Przykład? ECW też mogło jechać po bandzie jak CZW, ale wiedzieli, że im się to zwyczajnie nie kalkuluje, ot choćby słynne ukrzyżowanie Sandmana przez Ravena, po którym (pisze z pamięci, więc mogą pojawić się błędy) firma robiąca im PPV zagroziła wycofaniem się z umowy, zgorszony Kurt Angle (wówczas na absolutnym topie, jeden z amerykańskich herosów - świeżo po triumfie na IO w Atlancie), którego mieli praktycznie w garści zagroził im sądem, jeśli kiedykolwiek wspomną o jego obecności na tej gali, oburzyło to też wielu fanów i widzów oglądających tą galę. Bo można być innowacyjnym jak diabli (a ECW przecież taką federacją było), ale trzeba też znać swoje granice.

Dalej. Majonez: Dreamer to w żadnym razie nie jest drewno, Sandman owszem, ale od Tommiego to się odp***** J

N!KO: Heyman był na swój sposób geniuszem, ale w żadnym razie nie nazywałbym go geniuszem biznesu (chyba, że biznes rozumiesz jako branżę wrestlingową ;) ). Geniusz biznesu nie może sobie pozwolić na sytuację, kiedy nie stać go na wypłacanie swoim zawodnikom nędznych kilkuset dolarów za udział w gali, a zaległości w płatnościach ciągną się miesiącami - tak właśnie było w ECW i wystarczy obejrzeć kilka dokumentów o historii tej federacji. Heyman jest wielki z innego powodu: zrobił coś z niczego, sprawił, że wypalił projekt, który nie miał prawa się udać. Przecież ECW to w dużej mierze była prowizorka oparta w jakimś tam stopniu na improwizacji. Heymanowi udało się utrzymać cały ten chaos w ryzach, mało tego, mimo niesprzyjających warunków i problemów finansowych stworzył świetną rodzinną atmosferę w szatni, co sprawiało, że prawie wszyscy wrestlerzy starego ECW wspominają lata spędzone tam jako najlepsze w karierze. Pamiętam chyba jedną z wypowiedzi D-Vona, który mówił, że gdy odchodził z ECW miał łzy w oczach, chciał zostać, ale musiał z czegoś żyć, a nie da się wyżyć z kolejnych obietnic Heymana, że w końcu znajdą się pieniądze.

Nie zgadzam się też ze zdaniem, że ROH potrzebuje więcej entertainmentu. Rozrywkowość to pierwiastek istotny, choć akurat w przypadku tej federacji nie najważniejszy, bo i z poziomem funu na obecnym poziomie można zrobić coś dużego. Podstawą ROH zawsze był i będzie dobry wrestling i to jest baza, choć jasne, pewnie można by trochę popracować nad storyline'ami.

Co zrobić, aby ROH miało szansę? W pierwszej kolejności - zintegrować HDNet z aktualnymi wydarzeniami w świecie nie pokazywanych w TV gal federacji. Po drugie - przyspieszyć emisję gal, które się już odbyły, dotyczy to zarówno pojedynczych shows jak i PPV, a właściwie, zwłaszcza PPV. Przykład? Galę Caged Collision nagraną chuj wie kiedy można ”oglądać”, a więc w praktyce i ściągać z sieci od piątku, 17 kwietnia. Main eventem tej gali jest walka o World Title między Nigelem, a El Generico. Tymczasem wszyscy już wiedzą, że dwa tygodnie wcześniej Nigel doznał kontuzji i stracił pas. Jaki jest sens oglądania gali, gdzie wszystko w sprawie najważniejszej walki wieczoru jest jasne? Bo przecież nie ogląda się go dla masy dobrego puro stuffu, to jednak walka, którą ogląda się, by zobaczyć, który wrestler wyjdzie w końcu obronną ręką i będzie w stanie zwyciężyć...

Ufff, to tyle polemiki na teraz. Trochę chaotyczna, ale siedzę w pracy i piszę tylko w wolnych momentach ;) Do innych argumentów odniosę się później, może dziś wieczorem ;)

napisane przez SPoP w dniu : 23-04-2009


Cytat: SPoP

Heyman był na swój sposób geniuszem, ale w żadnym razie nie nazywałbym go geniuszem biznesu (chyba, że biznes rozumiesz jako branżę wrestlingową )


Na mysli mialem wlasnie branze wrestlingowa ;)

napisane przez N!KO w dniu : 23-04-2009

SPoP, nie wiem jaki jest sens porównywania ECW i RoH. Wydaje mi się, że to tak samo jakby twierdzić, że świetnej klasy Volvo nigdy nie będzie świetnej klasy Porsche... Jasne, że nie będzie (chociaż obie bryki są klasa)! ECW i RoH promują inny rodzaj wrestlingu i o ile ECW porównałbym (ach, te moje plastyczne porównania...:) do dobrej jakości wieży audio firmy Sony (z tego względu, że federacja dawała rozrywkę na każdej płaszczyźnie, nie wybijając się jakoś specjalnie - w stosunku do pozostałych - w żadnej z nich. Był więc hardcore, figh-fly a także trochę wrestlingu technicznego) to RoH jest wyspecjalizowanym sprzętem audio firmy Denon (po prostu Fed specjalizuje się w technicznym pure wrestlingu a takie czynniki jak high-fly czy sporadyczny hardcore - są tylko dodatkami do całości). ECW był bardziej produktem "dla wszystkich" (każdy mógł znaleźć tam coś dla siebie) niż "specjalistyczne" RoH, które - jeżeli ktoś nie lubi technicznego wrestlingu - może nie przekonać do siebie widza.
Postaram się tak na szybko (jak zwykle piszę "z partyzanta" w pracy. Jak mnie dupną Mariusz to dam Dyrce twoj numer GG i powiem, że mnie przymusiłeś do komentowania:))) odnieść do tych Twoich zarzutów, z którymi niekoniecznie się zgadzam...

1. "Bo ich mistrzem jest koleś, który w ECW zwykle otwierał gale"

Poprawka. Ich (RoH) mistrzem jest były ECW World Champion (Jerry Lynn), który toczył tej klasy pojedynki (cała seria z RVD), które są jednymi z najlepszych jakie widziałem w życiu. Lynn jako RoH Champ to żaden wstyd (chociaż mogli postawić na kogoś młodszego - Ariesa, Blacka czy Jacobsa). Ten argument to tak jakby napisać, że mistrzem w WWE jest koleś (HHH), który na PPV przegrywał w squash'u z Ultimate Warriorem (po prostu - tak w przypadku Trypla jak i Lynna - stare dzieje)

3. "Bo na ringach ECW walczyły wielkie osobowości, postaci do dziś kultowe i pełne ponadczasowej charyzmy - Raven, Dreamer, Sandman, RVD, Sabu, a to tylko wierzchołek listy. Tymczasem ROH to zgoda, świetni wrestlerzy, ale trudno w ich przypadku mówić o jakichś wybitnych osobowościach. Najlepszym, choć niekoniecznie miarodajnym miernikiem całej sprawy jest fakt, że lwia część obecnych gwiazdek ROH była przynajmniej na testach w WWE i nie sprawdziła się. Wiadomo, jeśli chodzi o talenty Vince często bywa ślepy (jak można było tak lekką ręką odstawić genialnego Claudio Castagnolego?), ale skoro żadnemu z nich się nie udało wyjść poza dark matche i house showy to coś w tym musi być."

W RoH walczą młode jeszcze gwiazdy, które mają jeszcze sporo lat kariery przed sobą, by ugruntować swoją pozycję w biznesie. Stwierdzenie, że wrestlerzy RoH nie mają konkretnej osobowości jest zdecydowanie z dalekiej piłki (taki Steen, Castagnoli, Hero czy Nigel zjadają takie sztuczne - gimmickowe - osobowości jak np. Sandman, normalnie na śniadanie).
Testy u Vince'a jakimkolwiek miernikiem wrestlera??? Chyba sam w to nie wierzysz SPoP:))) Przecież od dawna wiadomo, że Vince promuje tylko albo koksów albo swoich chowańców (a jeszcze lepiej "koksów-chowańców:)

13. "Bo choć w WWE gryzą się z powodu odrzucenia ich oferty przez Rica Flaira, który zdecydował się współpracować z Ring of Honor, to doskonale zdają sobie sprawę, że jako "gadająca głowa" nie jest on aż tak wielkim drawem, aby podciągnąć całą federację na wyższy poziom. Najlepszy dowód - "ledwie" 250 tys. dolarów propozycji rocznego kontraktu dla niego."

Nie chodzi wyłącznie o samego Flair'a jako magnes, ale pokazanie, że RoH nie jest jakimś pierdasem i nawet takie legendy jak Ric nie mają nic przeciwko temu, by u nich występować. Poza tym - znane nazwisko mimo wszystko przyciągnie jakąś część main streamowych fanów (choćby z ciekawości) "na próbę" - a już w poziomie RoH "głowa w tym", aby utrzymać zainteresowanie Fedem takiego "próbnego widza".

17. "A skoro już jesteśmy przy młodych talentach, to odnoszę ostatnio wrażenie (i śledząc zagraniczne fora chyba nie tylko ja), że obecnie nie bardzo mają nawet one gdzie rozkwitać. ROH ściągając coraz to nowe "nazwiska" zapędził się trochę w kozi róg - jest Colt Cabana, D'Lo Brown, Bison Smith, Jimmy Rave, są inni. Gdzie, przy mimo wszystko ograniczonej liczbie eventów i możliwości do pokazania się ma się ogrywać młody talent? Tak na marginesie - poza Tylerem Blackiem nie zauważyłem w ostatnim czasie żadnego żółtodzioba, który mógłby mnie powalić swoją charyzmą, czy choćby niesamowitym ringowym stylem. Ale przyznaję - ROH oglądam tylko od czasu do czasu, także z powodu listy, którą właśnie piszę."

Wiesz SPoP, talenty takie jak Black nie zdarzają się zbyt często (chociaż np. takiemu wrestlerowi jak Kenny Omega można raczej spokojnie wróżyć świetlaną przyszłość), ale odnośnie rookies w RoH to większość i tak trzyma na prawdę solidny poziom. Nie mówię tu zaraz o jakichś mega-talentach, ale o wrestlerach, którzy mają wszelkie predyspozycje (na dzień dzisiejszy) aby poprzez rozwijanie swoich umiejętności - dojść w przyszłości do poziomu, jaki prezentują największe gwiazdy fedu. Jeżeli porównamy rookies z RoH, WWE i TNA, to i tak wg mnie RoH wypada najkorzystniej (tam nawet kolesie o "nieznanych" jeszcze nazwiskach potrafią skroić zajebistą walkę)

18. "Bo naściągali tyle szrotu, a mimo wielu plotek nie zdecydowali się zatrudnić zwolnionego na początku roku z WWE, a dziś śmigającego w Kraju Kwitnącej Wiśni Vala Venisa, kiedy mieli do tego okazję. I tak jak nie popieram polityki masowego ściągania odrzutów od McMahona (Dixie Carter, pozdrawiam ;) ), to akurat w tym przypadku uważam, że odrobina dobrej rozrywki nigdy nie zaszkodzi. I wcale nie piszę tak tylko dlatego, że to jeden z moich ulubionych wre sterów i…entertainerów (nie lubię nadużywać angielskiego narzecza, ale czasem inaczej się po prostu nie da)"

A mógłbyś skrobnąć jakie to ściągnięte "szroty" masz na myśli? Bo ja jakoś nie widzę w RoH ściągniętych wrestlerów, którzy by byli gorsi od Venis'a (który - miomo że dał się lubić - nie byłby wg mnie dla RoH jakimś zajebistym nabytkiem).

19. "Bo ECW było jedyne, niepowtarzalne, a przy tym innowacyjne - wprowadziło do mainstreamu nową jakość, dając pierwiastek hardcore'u i ekstremy, ale nie nazbyt szokujący dla konwencjonalnego widza. Efekt - weszli do historii i wielu nas do dziś uznaje tą federację za "kultową"."

Z ECW jest jak z dziełami malarzy, którzy za życia przymierali głodem a po śmierci stali się "kultowi". Na ECW także większość "za życia" wieszała psy, że "kurniki", chaos, słaba oprawa, prowizorka itp. a po upadku fedu - ciężko znaleźć kogoś, kto zaprzeczyłby, że ECW to był zajebisty Fed:)))

22. "Bo Larry Sweeney to nie Bill Alfonso - no dobra, to akurat argument na korzyść RoH ;) A nie, jednak nie, bo przecież Sweeneya od dłuższego czasu nie ma już w RoH i wszystko wskazuje na to, że więcej się tu nie pojawi."

Dla mnie to żaden argument, bo nigdy nie uważałem Alfonso za jakiegoś super menagera (potrafił raczej wkurwiać tym swoim gwizdaniem niż być świetnym dopełnieniem RVD czy Sabu). Sweeney wciąga go nosem (ale to żadna nowość), tak samo jak robił to Prince Nana czy Julius Smoke. Szczerze mówiąc - nie tęsknię za Alfonso (pojawienie się w Ring of Honor lepszego menagera nie powinno być większym problemem) i absolutnie nie chciałbym by wkurwiał mnie ze swoim gwizdkiem w RoH:))))

23. "Bo kiedy Nigel McGuiness doznał kontuzji, a plotki o rychłym końcu kariery w ROH Danielsona wydają się potwierdzać, nagle okazuje się, że Ring of Honor nie ma "planu awaryjnego", nie ma twarzy, która firmowałaby całą federację. W ECW takich twarzy było, nawet w trudnych schyłkowych czasach federacji przynajmniej kilka, tutaj brakuje mi przynajmniej kilku prawdziwych "ikon"."

Jeżeli RoH miałoby tak promować swoich przyszłych Champów jak Heyman podczas schyłku ECW, to jestem spokojny o Ring of Honor, bo to żaden problem. Jakim problemem jest zrobić numer tak jak Paul H. z Corino (czy nawet z Lynn'em), który niewiele wcześniej - mocno jobbował, podpromowali go w kilka miechów i dali tytuł (w prawdzie zasłużenie, bo Steve poświęcał się dla federacji dość ostro. Ale zdobywając tytuł - promowany był na wariata). W taki sam sposób (jak to zrobiło ECW), już za kilka miechów moglibyśmy oglądać Black'a, Steena, Jacobsa, Ariesa czy nawet Albrighta'a z pasem (Aries i Jacobs są już dzisiaj wystarczająco wypromowani). Jaki to jednak by miało sens? Nie oszukujmy się - z punktu widzenia wypromowania (długie run'y z pasem, nikt go nie zdobył więcej niż raz, przemyślany wybór mistrzów) - tytuł RoH World Champa jest o wiele bardziej prestiżowy niż ten sam pas w ECW.

Co do reszty wymienionych (wypunktowanych) argumentów, to w większości mogę się mniej lub bardziej z nimi zgodzić, chociaż przyznam, że ni cholery nie psują mi one przyjemności z oglądania RoH i nie odrzucają mnie od Ring of Honor.


"A jakie jest wasze zdanie? Czy ROH stanie się w przyszłości drugim ECW? Może to tylko kwestia czasu, trzeba dać im kilka lat, a ja tylko bez sensu narzekam? A może ideał ECW jest tak niedościgniony, że żadna federacja niezależna nie będzie w stanie go przeskoczyć? Czekam na opinie i tradycyjnie mam nadzieję na gorącą dyskusję."

RoH nie musi się stać drugim ECW, bo już dziś zajmuje jego pozycję. Jeżeli zapytasz pierwszego lepszego fana, by wymienił 3 najlepsze fedy wrestlingowe - w 9 przypadkach na 10 znajdzie się tam RoH. Ring of Honor stało się tym, czym kiedyś ECW - trzecim (pod względem "wielkości" i popularności) kawałkiem wrestlingowego tortu.
Nie wymagajmy, by ten młody Fed stał się od razu legendarny, ze znanymi na całym świecie "nzwiskami", czy nalepką "kultowy Fed". Oni mają jeszcze na to czas.
Zastanawia mnie to, czy gdyby dzisiaj RoH upadło i ta rozmowa toczyła się gdzieś za 2-3 lata - to czy temat Piątej Kolumny nie brzmiałby: "100 powodów, przez które "Federacja X" nigdy nie będzie drugim RoH":))) Po prostu "martwi artyści" zyskują na cenie i popularności.
Reasumując - RoH nigdy nie będzie drugim ECW, bo oba fedy wydawały/wydają inny produkt (ECW zdecydowanie bliżej do CZW niż RoH) i nie muszą rywalizować na tym polu (vide WWE i TNA), ale RoH już dzisiaj zajęło miejsce dawnego ECW, bo jest trzecią siłą na wrestlingowym rynku.

napisane przez -Raven- w dniu : 23-04-2009


Cytat: Scythe




Cytat: majonez
Tak samo jak kariery w ROH nie zrobi 99,9% rosteru WWE.


Totalna bzdura. Pójdę Ci na ustępstwo i wymienię jedynie tych, którzy ewentualnie według Ciebie (chociaż wątpie, bo obojętnie jaka perła pojawiłaby się w WWE, to byłby śmieć, bo jest z WWE) mogliby pasować z profilu do ROH.

Brian Kendrick, Shawn Michaels, Santino Marella, Primo Colon, Kofi Kingston, Jamie Noble, Rey Mysterio (tak tak, według mnie dałby sobie tam radę doskonale), CM Punk, Jeff Hardy, Jimmy Wang Yang, John Morrison, Shelton Benjamin, Christian, Evan Bourne (czy tam Matt Sydal, jak kto woli), na koniec mogę dorzucić jeszcze Tysona Kidda. Po oglądnięciu ROH Rising Above uważam, że każdy z tych zawodników z palcem w dupie poradziłby sobie w tej federacji i nie zawiódł oczekiwań fanów. Wydaje mi się, że to trochę więcej, niż 0,1% rosteru WWE.


Napisałem o zrobieniu kariery w ROH. Tak więc rzuć okiem, kto trzymał pas w tym fedzie, i później przeczytaj sobie dla porównania swoją listę zawodników.


Cytat:

(chociaż wątpie, bo obojętnie jaka perła pojawiłaby się w WWE, to byłby śmieć, bo jest z WWE)


Argument nie do przeskoczenia. Wiesz, szkoda tylko, że na temat talentu tych perełek można jedynie spekulować, bo nigdy nie mają szansy pokazania swoich umiejętności na 100%. Oceniam to co widzę, a nie moje wyobrażenia. Poza tym pojęcie "perły" jest względne. Na ostatniej WM-ce najlepszą walkę zrobili dwaj leciwi i kultowi zawodnicy. Gdzie są Ci, którzy moga zrobić kariery w ROH?

[ Dodano: 2009-04-23, 23:13 ]
SPoPe, Dreamer jako jedna z legend ECW przy obecnych legendach ROH jest drewnem i to zajebiście wielkim, większym niż dąb Bartek ;)

napisane przez majonez w dniu : 23-04-2009


Cytat: N!KO

Problem polega na tym, ze ja osobiscie nie widze osoby ktora moglaby im pomoc w owej ... "rozrywkowej rewolucji". (Delirious tez niestety nie ... martwi mnie to, ze ja rozumiem kazde jego slowo )


Steen, Castagnoli, Delirious, Jacobs, Hero, Aries, Generico - ja nie widzę problemu, by Ci goście z palcem w zadzie poradzili sobie z enterteinmentem. Pytanie tylko - po co? Chcielibyście z RoH zrobić drugie TNA? Dla mnie RoH to przede wszystkim walki + niewielka dawka rozrywki, którą mi zapewniają wyżej wspomniani wrestlerzy (jakbym chciał brazylijskie seriale, to wrzuciłbym sobie McMachonlandię). Jestem za tym, by tego (proporcji wrestling/rozrywka) nie zmieniać, bo w tym tkwi siła (są oryginalną - poprzez swoją "specjalizację" - Federacją) RoH.

[ Dodano: 2009-04-24, 00:12 ]

Cytat: Scythe
Totalna bzdura. Pójdę Ci na ustępstwo i wymienię jedynie tych, którzy ewentualnie według Ciebie (chociaż wątpie, bo obojętnie jaka perła pojawiłaby się w WWE, to byłby śmieć, bo jest z WWE) mogliby pasować z profilu do ROH.



Cytat: Scythe
Christian


No nie specjalnie, bo Christian miał już swój epizod w RoH i jak dla mnie - wypadł słabiutko na tle zawodników Ring of Honor. Powiem więcej - James'owi Gibson'owi (Jamie Noble), gdy ten walczył w RoH, mógłby conajwyżej buty czyścić a nawet chyba Matt Hardy (który też jakoś tam nie zabłysnął) wypadł stosunkowo lepiej niż Christian.

[ Dodano: 2009-04-24, 00:18 ]

Cytat: SPoP
Mogę się mylić, ale takowych chyba brak - najbliżej jest pewnie Austin Aries (który już przecież miał walkę w main evencie jednego z poprzednich PPV z Nigelem), a kilka tygodni temu na HDNet (załóżmy na chwilę, że jestem markiem twierdzącym, że liczy się to, co jest na ekranie TV) dostał czysto w dupę od Danielsona. Średnio przekonujący pretendent jak dla mnie.


Nooo co Ty, SPoP'er? Od kiedy porażka z Danielsonem oznacza, że koleś nie jest push'owany? (To jest RoH i czyste zwycięstwa/porażki są na porządku dziennym). Dragon to taka osoba jak kiedyś Benoit - potrafiąca niemal każdemu dojebać czysto, ale też potrafiąca czysto przegrać z dużo słabiej wypromowanym rywalem (czyt. nie robiąca problemów z jobbem i promowaniem innych). Tak więc czysta porażka Ariesa z Danielsonem, to żaden szok i nie oznacza wcale, że Austin stracił przez to swoją wiarygodność, gdyby zdecydowali się dać mu po raz drugi tytuł.

napisane przez -Raven- w dniu : 24-04-2009

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy