HHH będzie polował z HBK, Mason Ryan wraca i kradnie entrance Y2J, półnaga Maryse

Ghostwriter
Newsów: 119

Triple H pojawi się w łowieckim programie Shawna Michaelsa “MacMillan River Adventures” w następny wtorek. Będę dwie części tego show z ponownie połączonym DX. I mała dygresja: dlaczego wielcy tego świata i bogacze tak lubują się w polowaniach?

Powracający Mason Ryan pojawił się na czwartkowym „WWE Superstars” z nowym theme - “Last Days” i pokonał JTG. Wygląda na to, że były członek Nexus będzie babyface'm.

Podczas swojego entrance Mason Ryan zaraz po wyjściu na arenę odwrócił się plecami do widowni, uniósł ręce do góry i spojrzał w stronę Titantron. Jeden z fanów pokazał to Chrisowi Jericho na jego Twitterze twierdząc, że Ryan kradnie entrance Y2J. Jericho odpowiedział, że Mason „nie ma szacunku”.

A oto Mason Ryan podczas wspomnianej wejściówki:

Kliknij tutaj aby zobaczy� wiadomo�� (Uwaga! mo�e zawiera� spoilery)


William Regal powiedział, że chce dostać szansę zdobycia World Heavyweight Title, gdy WWE powróci do Liverpoolu tego roku. - Liczę, że Teddy Long wyświadczy mi przysługę - stwierdził Regal - Może dostanę szansę zostać pierwszym angielskim mistrzem świata. Niektórzy mówią, że jest już dla mnie za późno. Ale może WWE spojrzy na to jako na rodzaj dobroczynności. I da staremu łobuziakowi szansę.

Dodajmy, że William Regal jest związany z WWE kontraktem do 2014 roku.

SmackDown Special z 30 sierpnia na SyFy osiągnęło rating 2.14 z 3.28 milionami telewidzów. SyFy zwyczajowo transmituje we wtorek wieczorem film i przeciętny rating wynosi wtedy 0.52.

I ciekawostka zaczerpnięta ze strony www.ugo.com. Gwiazdy WWE zdradziły swoje ulubione walki wszech czasów. Alex Riley wskazał pojedynek Triple H vs The Rock na Backlash 2000 zachwalając ringową chemię miedzy oboma zawodnikami. Kelly Kelly podobały się natomiast pojedynki Rocka ze SCSA. Natalya wskazała trzy walki, wszystkie z udziałem jej wujka: Bret „Hitman” Hart vs British Bulldog na SummerSlam 1992 na Wembley Stadium, Hitman vs Owen na WM X oraz Hitman vs Shawn Michaels na WM XII. Wade Barrett także postawił na starcie Hitmana z Bulldogiem na SummerSlam 1992. - Oglądałem to jako 12-latek i byłem bardzo podekscytowany, gdy Bulldog wygrał - wspomina Wade. Najciekawszą bodaj historię opowiada jednak Alberto del Rio. – Gdy byłem mały widziałem swojego ojca walczącego z Hoganem, Andre the Giantem i ze wspaniałymi meksykańskimi wrestlerami. Ale postanowiłem zostać pro wrestlerem kiedy miałem sześć lub siedem lat i zobaczyłem jak mój ojciec traci UWA Heavyweight Title w Meksyku. Jego przeciwnikiem był Vader. Pamiętam, że byłem bardzo zły i bardzo smutny. Pomimo, że byłem bardzo młody obiecałem sobie, że „zostanę wrestlerem i pewnego dnia skopię tyłek Vaderowi”

No i standardowy kącik erotomana. Zdjęcia Maryse:

Kliknij tutaj aby zobaczy� wiadomo�� (Uwaga! mo�e zawiera� spoilery)


Kliknij tutaj aby zobaczy� wiadomo�� (Uwaga! mo�e zawiera� spoilery)


Kliknij tutaj aby zobaczy� wiadomo�� (Uwaga! mo�e zawiera� spoilery)


I fotka Gail Kim z Korei:

Kliknij tutaj aby zobaczy� wiadomo�� (Uwaga! mo�e zawiera� spoilery)

dodane przez Ghostwriter w dniu: 10-09-2011 00:20:53

Komentarze

Komentarze z forum (26)

Skomentuj newsa

: : (opcjonalnie) :

Apropo dygresji.
Pewnie dlatego, że polują super drogim sprzętem, na który tylko ich stać. A raczej mało osób ma jakiekolwiek skrupuły odnośnie zwierząt.

napisane przez Pan M w dniu : 10-09-2011

Apropo dygresji.
Pewnie dlatego, że polują super drogim sprzętem, na który tylko ich stać. A raczej mało osób ma jakiekolwiek skrupuły odnośnie zwierząt.

napisane przez Pan M w dniu : 10-09-2011

Wielcy tego świata ?
HBK raczej się do nich nie zalicza.
Co innego np. ABramowicz.

Poza tym ( bo z tej dygresji wynika,że jesteś przeciw polowaniom )też jestem przeciw łowieckim zabawom.

napisane przez Icon w dniu : 10-09-2011


Cytat: Icon

Wielcy tego świata ?
HBK raczej się do nich nie zalicza.
Co innego np. ABramowicz.

Poza tym ( bo z tej dygresji wynika,że jesteś przeciw polowaniom )też jestem przeciw łowieckim zabawom.


Nie nazwałbym Shawna "wielkim tego świata". Dlatego napisałem jeszcze "i bogacze". Zakładam, że HBK zalicza się właśnie do tej drugiej grupy.

I masz rację - mam kiepskie zdanie o panach w kapelusikach, którzy lezą w las, żeby zaspokoić jakieś dziwne instynkty (lub kompleks małego penisa) strzelając do sarenek. Zauważyłem, że wielu samorządowców lubi takie "zabawy".

napisane przez Ghostwriter w dniu : 10-09-2011

Z Shawna taki religijny podobno ultra, a zabija bezbronna istote, kolejny dewota i pajac.

napisane przez Streetovs w dniu : 10-09-2011

Ale zapominacie o jednym istotnym fakcie ( nie wiem jak to jest w STanach opieram się o to jak to jest u nas , że ci któzy "mordują" należą do jakiś kółek łowieckich etc. i płaca odpowiednie składki aby dbać o potencjalną zwierzynę łowna, tak jak mają wydzielone okresy, w których można polować na dane gatunki.
Pominę fakt, że 60% polskich myśliwych kłusuje gratisowo :/

Koniec offtopu.

napisane przez Icon w dniu : 10-09-2011

Ale w bibli pisze aby czynić sobie ziemię i zwierzęta poddanymi, więc Shawn "tylko" stosuje się do słowa bożego.

napisane przez Icon w dniu : 10-09-2011

Było by to złe, jeśli Shawn byłby np.buddystą. Też się dziwię jak można zwierzęta zabijać dla zabawy, rozumiem jak od tego zależy życie to można, ale jak tylko dla zabawy to jest bez sensu. Ale co poradzić jak można, i ktoś to lubi to czemu miałby tego nie robić...

napisane przez Wojtax w dniu : 10-09-2011

To trochę taka propaganda. Dla zabawy Niemcy zabijali Żydów, bo wmawiano im, że są to "podludzie" i nawet "podzwierzęta". Polowanie, niestety, uważa się za "prawdziwe hobby" (coś na poziomie np. zainteresowania lotnictwem, chociaż tu nikogo nie pozbawiasz życia) dla "prawdziwych facetów" i patrzy się na nie o wiele przychylniej niż na na przykład zainteresowanie futbolem i oglądanie meczów w telewizji (dodajmy, że często przy butelce piwa :D). I nie ważne, że jedno to tak naprawdę zabijanie, a drugie nie. Tak, dziwnie bo dziwnie, myśli społeczeństwo (i chyba zwłaszcza w USA).

napisane przez hadaszyszek w dniu : 10-09-2011

Widząc tytuł newsa źle go przczytałem i wyszło mi, że "HHH będzie polował na HBK" :twisted:
W sumie fajny ten theme Masona, ale przydałby się wokal - a co do Jericho to ostatnio jakiś markotny się zrobił :D

napisane przez CzaQ w dniu : 10-09-2011


Cytat: Streetovs

Z Shawna taki religijny podobno ultra, a zabija bezbronna istote, kolejny dewota i pajac.


Pamiętam jakąś ironiczną wypowiedź Triple H na temat Shawna. Chodziło właśnie o to, że z jednej strony opowiada jaki to jest religijny i trzaska pacierze, a z drugiej lezie w las, żeby zabijać bezbronne zwierzątka. Ciekawe, że dzisiaj Hunter sam wybiera się w dzikie ostępy, żeby postrzelać ze swoim kumplem.

Gdy markowałem HBK jako gówniarz nie wiedziałem o jego pasjach. Zresztą hobby związane z polowaniem narodziło się u niego później. I powiem szczerze, że mam czasami wątpliwości, czy podawać go jako swojego ulubionego wrestlera, czy nie. W swojej pracy miałem bowiem do czynienia z panami z kół łowieckich i uważam, że są strasznymi hipokrytami. Z jednej strony chrzanią o tym, że prowadzą "odstrzał" zwierzyny, która nadmiernie się rozmnaża, a z drugiej dostają orgazmu, gdy naciskają za spust. Czegokolwiek by nie mówili - jestem pewien, że nie chodzi tutaj o jakąś regulację populacji. Panowie chcą sobie udowodnić jacy to są męscy.

Na fejsie mój znajomy wysłał mi kilka miesięcy temu zaproszenie do akcji przeciw mordowaniu niedźwiedzi w USA, którą oczywiście poparłem. A kilka dni później zobaczyłem HBK prężącego się dumnie nad upolowanym niedźwiedziem na fotce. I tutaj poczułem się jak hipokryta. Z jednej strony uważam, że HBK był najlepszym wrestlerem i cenię go za wszystkie emocje, których mi przez lata dostarczył. Z drugiej strony nie pochwalam tego co robi w realu. Ostatnio zacząłem jeszcze czytać wspomnienia Hitmana. I mam coraz mniej powodów, żeby lubić Shawna. Gdy oglądam jakiś wywiad z HBK - to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że pier..li jak połamany. Z drugiej strony nie mogę po prostu nie doceniać go za to co przez wszystkie lata pokazywał na ringu.

napisane przez Ghostwriter w dniu : 10-09-2011


Cytat: Ghostwriter

Z jednej strony uważam, że HBK był najlepszym wrestlerem i cenię go za wszystkie emocje, których mi przez lata dostarczył. Z drugiej strony nie pochwalam tego co robi w realu. Ostatnio zacząłem jeszcze czytać wspomnienia Hitmana. I mam coraz mniej powodów, żeby lubić Shawna. Gdy oglądam jakiś wywiad z HBK - to nie mogę oprzeć się wrażeniu, że pier..li jak połamany. Z drugiej strony nie mogę po prostu nie doceniać go za to co przez wszystkie lata pokazywał na ringu.


Ghost, cały pic polega na tym, aby rozgraniczać jedno i drugie. Ja osobiście nie cierpię wręcz Michaelsa, za to jaką mendą był kiedyś, za przekręcenie Harta w Montrealu, za to jak bruździł i kombinował in backstage w WWF. Ogólnie uważam, że ludzie nie zmieniają się o 180 stopni (powiedzenie: "jak ktoś się urodził skurwysynem, to aniołem nie umrze" - ma w sobie wiele prawdy). Uważam że tą całą historię z odnalezieniem przez niego Boga należy przyjmować z pewnym dystansem, choć z pewnością HBK i tak stosunkowo (do swoich młodych lat u Vince'a) zmienił się na lepsze. Wszystko to jednak nie zmienia faktu, że starając się być obiektywnym - uznaję go za jednego z najlepszych wrestlerów w historii mainstreamu i jednego z najlepszych all-rounderów ever. Wręcz uwielbiam oglądać jego walki i było mi egoistycznie (bo nie będę miał już okazji oglądać jego kolejnych pojedynków) żal, że kończy karierę.
Pomimo tej całej mojej dychotomii do osoby Michaelsa, z pewnością nie miałbym ochoty skoczyć z nim na browar, gdybym miał taką okazję. Po prostu uznaję, doceniam i szanuję go jako ringowego wirtuoza (bo tego odebrać mu nie można), ale z pewnością nie jako człowieka. Jak widać - jedno z drugim się nie wyklucza. Przynajmniej w moim przypadku.

napisane przez -Raven- w dniu : 11-09-2011


Cytat: Ghostwriter

Ghost, cały pic polega na tym, aby rozgraniczać jedno i drugie. [...] Po prostu uznaję, doceniam i szanuję go jako ringowego wirtuoza (bo tego odebrać mu nie można), ale z pewnością nie jako człowieka. Jak widać - jedno z drugim się nie wyklucza. Przynajmniej w moim przypadku.


Raven, właśnie o to chodzi, że ja te dwie rzeczy rozgraniczyłem. Tylko dlatego jeszcze w rubryce ulubiony wrestler i w awatarze mam Shawna. I nadal jego walki będą moimi ulubionymi - pomimo, że w "realu" lata z tym karabinem i strzela do czego popadnie i że bywał chujkiem w WWF/WWE. Z drugiej strony fajnie, kiedy twój ulubieniec z ringu jest fajnym człowiekiem. Bo jeżeli nie jest lub robi coś czego nie pochwalasz - to masz pewien niesmak tak czy inaczej. Jeszcze rok temu uważałem, że gdybym miał możliwość wypicia piwa z jakimś wrestlerem to tylko z moim ulubieńcem - HBK. Dzisiaj mam wątpliwości.

Do religijności HBK podchodzę ostrożnie i nieufnie. Zawsze dziwi mnie takie uporczywe pokazywanie jakim to się jest wierzącym człowiekiem, wywalanie wielkiego krzyża na pierś itp. Często katolicy obnoszący się ze swoją niby wielką wiarą bywają nietolerancyjnymi zjebami.

napisane przez Ghostwriter w dniu : 11-09-2011


Cytat: Ghostwriter

Raven, właśnie o to chodzi, że ja te dwie rzeczy rozgraniczyłem. Tylko dlatego jeszcze w rubryce ulubiony wrestler i w awatarze mam Shawna. I nadal jego walki będą moimi ulubionymi - pomimo, że w "realu" lata z tym karabinem i strzela do czego popadnie i że bywał chujkiem w WWF/WWE. Z drugiej strony fajnie, kiedy twój ulubieniec z ringu jest fajnym człowiekiem. Bo jeżeli nie jest lub robi coś czego nie pochwalasz - to masz pewien niesmak tak czy inaczej. Jeszcze rok temu uważałem, że gdybym miał możliwość wypicia piwa z jakimś wrestlerem to tylko z moim ulubieńcem - HBK. Dzisiaj mam wątpliwości.


Nie przejmuj się, brachu. Ja miałem to samo, kiedy Hitman wysrał się na to wszystko co mówił ("prędzej piekło zamarznie niż wrócę do WWE") i sprzedał McMahonowi, dla kasy robiąc z siebie pajaca i uczestnicząc w feudzie, który robił sobie jaja z czegoś tak skurwysyńskiego jak montrealski screw job. Hart postąpił jak zwykła dziwka, za kasę puszczając w niepamięć to jak Vinnie go wyrolował i waląc na wizji "miśki" z Michaelsem, kótry mu latami bruździł. Czułem wtedy niesamowity niesmak i żal, że oto umiera mój własny mit kogoś (bo do tej pory uważałem go za zajebistego wrestlera oraz - na podstawie licznych wywiadów i opinii innych wrestlerów - świetnego człowieka w realu) kogo wielbiłem od początku mojego markowania.
Nadal mam jednak Hitmana w rubryce "ulubiony wrestler" i pewnie go nie usunę, za te wszystkie emocje których mi dostarczył w moim najpiękniejszym, wrestlingowym etapie markowania. Jednak mój szacunek do niego jako człowieka, mocno został nadwątlony i ciężko mi się pogodzić (jako die hard markowi Hitmana) z faktem, że skurwił się za srebrniki McMahona...

napisane przez -Raven- w dniu : 11-09-2011

Mówiąc nie ładnie "Sądzicie gówno na śmierć" a niech sobie strzela niech nagrywa niech robi co chce My powinniśmy zapamiętać go z tego jakim był wrestlerem i jaki był w ringu. Takie jest moje zdanie

napisane przez grzes100 w dniu : 11-09-2011


Cytat: grzes100

Mówiąc nie ładnie "Sądzicie gówno na śmierć" a niech sobie strzela niech nagrywa niech robi co chce My powinniśmy zapamiętać go z tego jakim był wrestlerem i jaki był w ringu. Takie jest moje zdanie


To co "powinniśmy", to akurat każdego indywidualna sprawa. Dla jednego, facet może rozprowadzać choćby i prochy w podstawówkach, ważne żeby dawał świetne proma i walił "five stary" w main eventach, a dla drugiego - oprócz tego istotne jest też to, jakim jest człowiekiem poza ringiem. Uszanuj to, że nie każdy musi patrzeć na kwestię "ulubionego wrestlera" w taki sam - dość powierzchowny - sposób, jak Ty.


Cytat: grzes100
My powinniśmy zapamiętać go z tego jakim był wrestlerem i jaki był w ringu


Akurat w przypadku wczesnych lat kariery Michaelsa, można zdrowo polemizować z tym "jakim był wrestlerem" (w końcu na to nie składa się tylko mikrofon + ring), bo był typowym szują, krętaczem i backsage'owym mącicielem, który jak mógł migał się od jobowania. Jeżeli chcesz oceniać HBK'a przez pryzmat tego "jakim był wrestlerem", weź też pod uwagę jego wcześniejsze lata, a nie tylko rozdział "po odnalezieniu Boga" - wówczas Shawn nie wypada już tak perłowo.

napisane przez -Raven- w dniu : 11-09-2011


Cytat: -Raven-

Ja miałem to samo, kiedy Hitman wysrał się na to wszystko co mówił ("prędzej piekło zamarznie niż wrócę do WWE") i sprzedał McMahonowi, dla kasy robiąc z siebie pajaca i uczestnicząc w feudzie, który robił sobie jaja z czegoś tak skurwysyńskiego jak montrealski screw job. Hart postąpił jak zwykła dziwka, za kasę puszczając w niepamięć to jak Vinnie go wyrolował i waląc na wizji "miśki" z Michaelsem, kótry mu latami bruździł.


Co do Hitmana to masz rację. Swoją książkę (która została bestsellerem) zakończył rozdziałem, w którym napisał, że Shawn pomimo tej religijnej drogi, którą zaczął kroczyć - zawsze będzie dla niego kłamcą. Vince'a przedstawiał jako złego człowieka, który dorobił się fortuny - z refleksją, że właśnie tacy jak on zarabiają biliony. A samo o sobie walnął: "I escaped with my head up and my conscience clear". No po prostu nieskazitelny koleś. Tylko jak to się ma do tego powrotu do WWE? Ja myślę, że można się licytować kto jest "mniej brudny". W tym wrestlingowym świecie, w którym najważniejszy jest pieniądz zapewne trudno pozostać na powierzchni nie kurwiąc się w jakimś momencie. Ja myślę, że każdy ma swoją cenę.

napisane przez Ghostwriter w dniu : 11-09-2011

Jest jeden sprawiedliwy, a zwie się:

Steve Borden.

Nigdy nie sprzedał się Vincentowi i nigdy tego nie zrobi.

napisane przez Icon w dniu : 11-09-2011


Cytat: Icon

nigdy tego nie zrobi.


Jak to mówią:"Nigdy nie mów nigdy" :)

napisane przez MJ w dniu : 11-09-2011


Cytat: Icon

Nigdy nie sprzedał się Vincentowi i nigdy tego nie zrobi.


Każdy się kiedyś sprzeda wujkowi Vincentowi. :)

A tak na poważnie to rzeczywiście Borden oparł się pieniądzom McMahonów. Nie chciał zostać zeszmacony jak inne gwiazdy WCW jeżeli dobrze kojarzę. W tej chwili Sting ma ten luksus, że zarabia całkiem niezłe pieniądze w TNA (jak podejrzewam), gdzie jest dodatkowo traktowany jak król - przynajmniej patrząc na booking. Więc pewnie w jego przypadku dylemat jest następujący: brać dobre pieniądze w TNA, czy podpisać lukratywny kontrakt z Vincem i jobbnąć Takerowi na WM-ce. :D Te drugie rozwiązanie na pewną metę byłoby by dla niego mniej korzystne. Kto by go wtedy brał poważnie? Borden nie jest głupi i zdaje sobie sprawę, że Vince by go przeżuł i wypluł. Dzisiaj Sting ma się gdzie podziać i na brak kasy nie narzeka. I chyba dobrze. Z jednej strony chętnie bym obejrzał jego walkę z Takerem, a z drugiej (chociaż za nim jakoś szczególnie nie przepadam) nie chciałbym patrzeć jak jobbuje na lewo i prawo midcarderom z WWE i niszczy własną legendę.

napisane przez Ghostwriter w dniu : 11-09-2011

Sting w TNA jest tak naprawde królem i największą gwiazdą i nic tego nie zmieni. W WWE byłby zapewne jednym z wielu. Taker w WWE również pokazuje się jedynie w kontekście Wrestlemanii bo szkoda go szmacić na jakieś liche feudy. Nie mniej jednak odbiegając od tematu jeśli jest tak jak Vince mówił pare miesięcy temu, że Taker spokojnie dociągnie do WM30 to brakuje mu rywali. Wiadomo że mówi się że ta Wrestlemania będzie ostatnią dla Takera ale coś mi mówi że spokojnie jeszcze pare lat pociągnie. Praktycznie nic nie przemawia za tym żeby kiedykolwiek doszło do starcia Sting vs Undertaker. Tak naprawde to nikt nie ma wątpliwości że byłby to pojedynek o największym potencjale w historii wart każdych pieniędzy. Sting tyle lat nie dał się zeszmacić więc i teraz się nie da. No chyba że miałby lukratywny kontrakt i byłby pewien dużego pushu. Pytanie tylko co jest ważniejsze dla Stinga, większa kasa czy pozostanie legendą.

Kod:

http://www.youtube.com/watch?v=ktxW0vidElE

napisane przez Napoleoni w dniu : 11-09-2011


Cytat: Icon

Jest jeden sprawiedliwy, a zwie się:

Steve Borden.

Nigdy nie sprzedał się Vincentowi i nigdy tego nie zrobi.


Gdybym miał dostawać złotówkę za każdy taki usłyszany tekst, to do pracy jeździłbym obecnie Ferrari :twisted:
Poczekajmy jak Borden zakończy karierę, kaska trochę się rozejdzie i Vinnie zacznie go kusić "kontraktem legend", wtedy dopiero będzie można z pewnością stwierdzić, czy wygra duma Bordena, czy prawdziwość powiedzenia, że "pieniądz nie śmierdzi".
Fajnie byłoby gdyby Sting faktycznie zachował swoje "anty-WWE" dziewictwo, ale rzeczywistość pokazuje, że każdy ma swoją cenę (zwłaszcza jak oszczędności topnieją, vide: Hitman) i różnie może to być...

napisane przez -Raven- w dniu : 11-09-2011


Cytat: -Raven-

Poczekajmy jak Borden zakończy karierę, kaska trochę się rozejdzie i Vinnie zacznie go kusić "kontraktem legend", wtedy dopiero będzie można z pewnością stwierdzić, czy wygra duma Bordena, czy prawdziwość powiedzenia, że "pieniądz nie śmierdzi".
Fajnie byłoby gdyby Sting faktycznie zachował swoje "anty-WWE" dziewictwo, ale rzeczywistość pokazuje, że każdy ma swoją cenę (zwłaszcza jak oszczędności topnieją, vide: Hitman) i różnie może to być...


Przez jakiś czas będzie jeszcze mógł jechać na swojej sławie. Napisze książkę "Jak zostałem zajebisty i pokazałem palec Vince'owi" (pewnie jakiś zysk będzie), odcinać kupony od sławy będzie mógł za jakieś tam pieniądze także w TNA (o ile nie padnie). Myślę, że bez kasy McMahona da radę jeżeli jest mądry. Z drugiej strony - czemu nie pójść na łatwiznę i nie wziąć siana od Vincenta? :) Jeżeli w końcu mało kto będzie go pamiętać to co mu będzie szkodziło. Tylko czy Vince'owi będzie się opłacać brać odchodzącego w zapomnienie dziadka-Stinga?

napisane przez Ghostwriter w dniu : 11-09-2011

Ogólnie uważam, że wiele osób trochę przesadza z tym, że duma i poczucie "ostatniej, opierającej się McMahonowi legendy WCW) nie pozwala Bordenowi przejść do WWE. Sądzę, że to wcale nie musi być kwestia dumy (po prostu Stingowi było do tej pory nie po drodze z Vince'em i tyle), bo Borden (w przeciwieństwie do Harta) nigdy się nie zastrzegał (a przynajmniej z tego co pamiętam), że jego stopa nie postanie nigdy w McMahonlandii. Dla Stinga - w przeciwieństwie do tego jak tą całą sprawę postrzegają fani WCW - to może być tylko i wyłącznie kwestia wyboru "pracy A" lub "pracy B" i jeśli będzie mu to na rękę, pójdzie robić do Vince'a i jak dla mnie nie będzie to żadna zdrada ideałów, ani żadne tego typu pierdy, ale zwykła decyzja biznesowa. Czasami zapominamy, że dla danego wrestlera to może być tylko po prostu kwestia zawodowa, a nie jakieś podniosłe, ambicjonalne jazdy, które my-fani niekiedy staramy się dorabiać.

napisane przez -Raven- w dniu : 11-09-2011

Myślę, że Sting jednak zdaje sobie sprawę, że jednym z jego ogromnych atutów jest to, że nigdy nie dał się skusić Vince'owi i nawet jeżeli nigdy nie powiedział "Nie pójdę do WWE" (BTW - naprawdę nigdy tego nie powiedział?) to i tak w razie ewentualnego przejścia do federacji McMahona fani pomyślą - "zdradziłeś". Tak czy siak - tak jak już wcześniej pisałem - uważam, że każdy ma swoją cenę. I Sting zapewne też ją ma. Ale jak słusznie zauważyłeś Bordenowi z Vincem nigdy nie było po drodze do i niewykluczone, że już nigdy nie będzie.

napisane przez Ghostwriter w dniu : 11-09-2011


Cytat: Ghostwriter

nawet jeżeli nigdy nie powiedział "Nie pójdę do WWE" (BTW - naprawdę nigdy tego nie powiedział?)


Z tego co pamiętam, to Sting odmówił Vince'owi, kiedy ten chciał go ściągnąć, motywując to tym, że nie odpowiada mu (Bordenowi) rodzaj produktu który wydaje Vince, ponieważ stoi on w sprzeczności z religią, którą Steve na nowo odkrył (coś jak HBK). Nie powiedział jednak: "nigdy". Odmówił na tamten moment.


Cytat: Ghostwriter
to i tak w razie ewentualnego przejścia do federacji McMahona fani pomyślą - "zdradziłeś".


I dla mnie to jest największa bzdura, bo wrestlerzy płynnie przechodzą pomiędzy różnymi Fedami i nikt z tego nie robi dramatu, a w przypadku Bordena zaczęłoby się pierdolenie o zdradzie ideałów, zaprzepaszczeniu spuścizny WCW i tego typu bzdury. Wg mnie, jeżeli Borden wynegocjowałby sobie w WWE odpowiedni kontrakt (np. gwarantujący mu, że nie zostanie zajobowany na śmierć i będzie miał choć w jakimś stopniu creative control nad swoją postacią), z odpowiednią sumą, to ode mnie - choć wolałbym, aby McMahon nie dostał takiej satysfakcji - facet ma błogosławieństwo. Czasami trzeba zrozumieć, że dla wrestlerów to "tylko" praca, która ma im przynosić kasę i naturalne jest to (jeżeli wszystko inne także gra), że idą tam, gdzie zielonych jest najwięcej. Dlaczego więc Borden miałby kiedyś tego nie zrobić? Bo obawiałby się posądzenia przez smartów o zdradę? Przecież on nic nikomu nie ślubował, nie obiecywał ani nie przysięgał, tak więc ta rzekoma "zdrada" byłaby tylko w umysłach grupki fanatyków WCW, zapominających, że dla osoby zainteresowanej (Borden) może to być po prostu zwykły biznes, a nie sprawa honorowa, jak próbują tu to kreślić co niektórzy.
Wiem, że to co tu piszę jest mocno niepopularną tezą, ale czasami trzeba spojrzeć na sprawę oczami osoby zainteresowanej (Borden) a nie tylko pod kątem własnych zachcianek czy oczekiwań, które takiego wrestlera obchodzą zapewne tyle, co zeszłoroczny śnieg (i jest to dla mnie naturalne).

napisane przez -Raven- w dniu : 12-09-2011

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy