Even Stronger - Czy na pewno? Recenzja WWE 2k23 na PC



Po abominacji, jaką było WWE 2k20 i nieudanej relacji z arcade'owym graniem w Battlegrounds, na właściwe tory wróciliśmy w zeszłym roku przy 2k22. Wstali niczym mocno obity Undertaker w obronie swojego streaku. A zwycięski streak to nieprzypadkowe określenie. Gry sportowe mają to do siebie, że częściej oferują ewolucję, niż rewolucję. Złośliwi będą wytykać, że to tylko aktualny roster, a Ci którzy spędzili setki godzin, docenią mniejsze udogodnienia. WWE 2k23 to właśnie ten przykład. Z jednej strony ktoś mógłby mi wmówić, że to zeszłoroczna edycja, a z drugiej… to wciąż bardzo dobra gra wrestlingowa. Gra swoją premierę ma dzisiaj, tj. 17 marca 2023 roku na PC, Playstation 4 i 5 oraz XBoxach One i Series X/S.

Było dobrze, jest dobrze


Wątpię, że taki stan rzeczy bierze się z lenistwa i braku konkurencji - AEW Fight Forever w końcu doczołga się do premiery. Jeśli coś działa dobrze, to nie widzę podstaw, by to psuć. Model rozgrywki pozostał w dużej mierze nienaruszony. Jeśli obcowaliście z poprzednią odsłoną, to poczujecie się jak w domu i niepotrzebny wam będzie żaden tutorial. Nawet poruszanie się po menu wyda się dziwnie znajome. System kontrowania wciąż nieśmiało rozbija się na kilka przycisków, choć wyczuwam w nim delikatne utrudnienia. Czasu na reakcję jest odrobinę mniej, co powinno cieszyć, bo opanowanie tego było zawsze kluczem do sukcesu. Wszelkie inne usprawnienia rozgrywki można śmiało wrzucić do wora kosmetyki. Ulepszeń w systemie kolizji nie wyczułem, w grze zdarzają się komiczne bugi, ale nie z taką częstotliwością jak poprzednio. Bawiłem się dobrze rok temu, bawię dobrze i teraz.



Nieoczekiwanej zmiany dokonano w domyślnym odkopywaniu się z pinu przeciwnika. W tym prostym patencie ujęto sporo wrestlingowej magii. Pasek lata od lewej do prawej, a my musimy go zatrzymać w odpowiednim polu. Im bardziej obici będziemy, tym trudniej będzie w niego trafić. Błąd zaś zamraża nas na krótką chwilę. Doprowadza to do tego, że albo zaryzykujemy zrobienie tego jak najszybciej (ze świadomością możliwej pomyłki), albo wyczujemy tempo, co ułatwi zadanie, ale mocno ukróci pozostały nam czas na ewentualną drugą próbę. Tym sposobem walki mogą skończyć się nieoczekiwanie, co niekoniecznie miało miejsce przy banalnym "naparzaniu w przycisk". Nieprzekonani mogą do niego wrócić w opcjach, ale nie widzę ku temu podstaw.

Wrestlingowy niezbędnik


Mam wrażenie, że roster rośnie z każdą edycją i trudno prześcigać się, która część oferuje najwięcej. W recenzjach tu publikowanych przeze mnie 10 lat temu (!) jeszcze pamiętam, że szarpałem się na takie porównania, ale teraz nie widzę sensu. Ogrom postaci, przez których samo przeklikanie się przed walką zajmuje sporo czasu - a kolejne dojdą nam w DLC. Od najpopularniejszych, przez legendy, polski akcent Commandera Azeeza (jeszcze w tym gimmicku), aż po takich ludzi jak Axiom (A-Kid, pamiętamy [*]). Chyba ten ostatni idealnie podsumowuje, że załapał się prawie każdy. Mnie szczególnie cieszy spory nacisk na NXT. Gwiazdami jutra można pograć już dziś. Na większość tutejszych legend patrzę z lekkim obrzydzeniem, bo status ten osiągnęli już dawno, a ja pamiętam jak zaczynali… Kupując rozszerzoną edycję, możemy też liczyć na takie niszowe dodatki, jak Cena w roli Prototype'a, czy Batista jako Leviathan, kiedy jeszcze raczkowali i szlifowali swoje umiejętności w Ohio Valley Wrestling.



Tworzeniu zawodnika nie poświęcę większej uwagi, gdyż opisywanie całego procesu mija się z celem. Wasza kreatywność ma tu jednak spore pole do popisu. Pewnie większe niż wcześniej. Jak byłem dzieciakiem, to ten proces nawet w WWF Attitude na Nintendo 64 wyglądał na bajeczny i niezwykle rozbudowany. Tu momentami czuję się przytłoczony ilością możliwości.

Ważniejszym aspektem dla domorosłych bookerów i ich federacji, będzie poprawienie sztucznej inteligencji i oddanie jej niejako w ręce gracza. Można podyktować pewne zachowania sterowanym przez komputer zawodnikom. Uatrakcyjni to zapewne walki AI vs AI, gdzie jesteśmy tylko biernym obserwatorem - wiele osób takie coś praktykuje. Fajnie się to odnajduje w Royal Rumble, gdzie dochodzi do sytuacji, w których zawodnicy jednego teamu lub stajni nie atakują siebie nawzajem. Wolą poczekać na nadchodzącą z następnym numerkiem ofiarę. Kolejny mały twist na plus, który może przejść niezauważony, jeśli przyjmiemy negatywną postawę, że to dokładnie ta sama gra, co rok temu.

Ja Cię widzę…


Mocno promowany Showcase bierze na tapet jedną z największych gwiazd minionej (a co, też poczujcie się staro) generacji. Tym razem jednak nie będziemy celebrować triumfów wrestlera. John Cena w myśl swojego credo Never Give Up oferuje nam swoje porażki. Jest to o tyle przyjemne z perspektywy gracza, że odchodzi nam zmęczenie grania w kółko tym samym zawodnikiem na całej szerokości "kampanii". Przekrój dostępnych walk jest spory, ich dobór i chronologia… dyskusyjne. Mam wrażenie, że zaczynamy z bardzo wysokiego C, kiedy odtwarzamy pamiętny bój z RVD na One Night Stand, by potem borykać się po mniej ikonicznych starciach, aż po nieco komediowe akcenty. Jeśli nie byliście fanami tego trybu wcześniej, to 2k nie zrobiło nic, żeby was do siebie przekonać. Wciąż trzymani za rączkę odhaczamy kolejne zadania, obserwując jak gameplay krzyżuje się z archiwalnymi materiałami. Wszystko okraszone niezbędnym komentarzem gwiazdy wieczoru.



…a większych zmian w pozostałych trybach niekoniecznie


O ile bardzo cenię sobie rdzeń mechaniki tej gry i walki potrafią dać sporo frajdy, a ta rośnie wraz z liczbą osób przed telewizorem, tak mam lekki żal, co do powolnej ewolucji na innych polach. MyGM mnie cieszy… raz. Tryb, w którym drzemie naprawdę fajny potencjał, niezmiennie wydaje mi się nagi. Oferują nam tu zdecydowanie więcej typów pojedynków (co jest na plus), ale wciąż patrzę na to, jak na dość prymitywną odskocznię. Mam wrażenie, że poświęcają temu minimum uwagi i lekceważą proces twórczy. Ubarwiają to tam, gdzie nie ma takiej potrzeby. W tej edycji doszły opcjonalne zadania od Triple H'a. Niby można to potraktować jak rozkazy od szefa, z którymi niekoniecznie się zgadzamy, ale podobno mam tu budować swój brand według swojej wizji. Nie zrobisz Hell in a Cell na tygodniówce? Będziesz w plecy, bo ominie Cię przydatne udogodnienie. Spoko, że daliście więcej GMów do wyboru (jak Breeze, Woods, czy nawet Eric Bischoff), kilka brandów (WCW?!), ale wciąż to tylko kosmetyka. Chciałbym więcej różnorodności w procesie twórczym. Nowe możliwości przy segmentach. To naprawdę nie brzmi jak ściągnięte z powietrza mrzonki. Universe Mode dostał takowe niuanse, więc są one na wyciągnięcie ręki. MyGM interesuje mnie o wiele bardziej, ale 2k zdaje się nie podzielać entuzjazmu. Tyle dobrego, że możesz rozszerzyć swoją przygodę do kilku sezonów.

MyRise oferujący przygodę stworzonym zawodnikiem (lub tym razem zimportowanym z sieci) dla wielu może być najciekawszym trybem. Znów mamy podział na kobiecą i męską fabułę, a w nich masę wyborów i budowę swojej ścieżki. O ile podoba mi się sposób prezentacji naszych nowych gwiazd, tak dalej jest mi przykro słuchając tych pokracznych ścieżek dźwiękowych. Trochę brzmi, jakby gość z mikrofonem w ringu był w innym pomieszczeniu niż publika. Burzy mi to immersję, którą akurat ten tryb powinien ociekać. Wdawać się w szczegóły nie wypada, bo z natury jesteśmy społeczeństwem niechętnie podchodzącym do spoilerów.

Ładni jak nigdy wcześniej?


Na graficznym polu też czuć poprawę. Całość wygląda godnie. Jeśli niekoniecznie widzicie to po screenach, to już zasługa mojego leciwego PC-ta. Nowa generacja konsol może spać spokojnie w kwestii lepszej jakości, co też widziałem na własne oczy. Pochwalę za to optymalizację, bo wnętrzności maszyny mam bez zmian, a całość chodzi zdecydowanie lepiej od zeszłorocznej edycji. Niezmienne zaś są problemy z włosami, które nienaturalnie falują na głowie naszych wrestlerów i pasami lewitującymi wokół bioder. To już coś, co z biegiem lat nauczyłem się akceptować. To drugie ciężko dostosować do różnej budowy ciała, a na tym pierwszym cierpi najmocniej kobieca dywizja. Czasami potrafią średnio przypominać swoje odpowiedniczki i bliżej im do generycznej zawodniczki losowo dobranej z tutejszego Create-A-Wrestler. Niby jakieś podobieństwo jest, ale niby jest tu słowem kluczowym. Twórcy zapewne cieszą się z odejścia Peyton Royce, bo przy 2k22 wyczułem spore ciężary z przeniesieniem jej na ekran komputerów.



Finisher


Jeśli nawiązań do poprzedniej edycji było za dużo - wybaczcie. To nie jest tak, że niczym stary fan notorycznie powtarzam "kiedyś to było". Mamy tu do czynienia z klasycznym rozwojem sportowej serii. Celowo pominąłem nowość w postaci WarGames, bo dodanie gimmick matchu, to nie powinien być fundament promocji nowej gry - tu niestety jest. Wygląda bardzo fajnie na ekranie, ale to wciąż minimum przyzwoitości. Jeśli komuś brakuje wzmianki o karcianym MyFaction, to jestem w szoku, bo do teraz mam wrażenie, że jego zwolennicy nie istnieją. Nie jest to moja para kaloszy. Nic mądrego (i miłego!) bym nie napisał. Mimo tych wszystkich niedoskonałości, fani wrestlingu mogą czuć się bezpieczni. To wciąż solidny kawałek kodu, który prawdopodobnie w przyszłym roku też uniknie gruntownej przebudowy. Pozostaje mi mieć nadzieję, że dopieszczą go tam, gdzie najbardziej tego potrzebuje.

Dziękujemy za klucz do recenzji firmie Cenega

dodane przez N!KO w dniu: 17-03-2023 11:59:00

Udostępnij

Komentarze (0)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy