#36: O włos od tragedii przed WM XIX

"Kiedy siedzę tam z tyłu na zapleczu, szykuję się na wyjście zza kurtyny, czekam na dźwięk tłuczonego szkła, a kiedy uderzy, kiedy tłum eksploduje - czuję się prawie, jak ćpun, który zażył swój narkotyk." - Stone Cold Steve Austin

Cholera, czuję, że umieram. Na pewno umieram. Próbuję wysiąść z windy na dwudziestym siódmym piętrze Grand Hyatt Hotel w Seattle w noc przed WrestleManią XIX, a moje serce uderza tak mocno, że czuję, jakby miało zaraz wyskoczyć z mojej klatki. Mówię do siebie, że mam dopiero trzydzieści osiem lat i mam umrzeć, tutaj, teraz. Mam pieprzony atak serca! Próbuję sobie wyobrazić, jak to mogło mi się do cholery przytrafić.

Jestem Stone Cold Steve Austin najtwardszy skurwysyn w World Wrestling Entertainment. Dzisiaj jest sobotni wieczór, a jutro jest WrestleMania XIX, największe PPV w roku. Mam przed sobą jeden z najważniejszych meczy w mojej karierze, walczę z The Rockiem w pierwszej poważnej walce po moim ośmiomiesięcznym rozbracie z biznesem. Pracuję dwa razy dziennie na siłowni i nie robię nic innego poza skupianiem się na walce. Psychicznie jestem gotowy, pomimo licznych przeszkód na przestrzeni ostatnich lat - kontuzji, operacji, rehabilitacji, rozwodu i najbardziej nieoczekiwanej rzeczy - opuszczenia WWE. Fizycznie, wyglądam jak ktoś, kto zasługuje na przydomek Stone Cold. Jednak szczerze - jestem chodzącym nieszczęściem. Moje plecy, kark i kolana są zniszczone. Mam dwa stopione dyski w moim kręgosłupie i kilka innych ledwo trzymających się razem. Jednak jutro jest WrestlerMania i muszę pokazać się z jak najlepszej strony. Muszę zrobić świetną walkę. Cholera, to może być ostatnia walka w mojej karierze. Chcę odejść w chwale.

Stoję tutaj na dwudziestym siódmym piętrze w Grand Hyatt, moje serce wali jak oszalałe przypominając goryla próbującego wydostać się z klatki - nie takie były plany. Obudziłem się rano czując się dobrze. Jednak im więcej o tym myślę, tym bardziej to powraca chwil sprzed dzisiejszego poranka.

Dzień wcześniej był piątek, a ja kupiłem kilka tych wysokoenergetycznych napojów na siłownię. Miałem nawyk picia od trzech do pięciu tych napojów dziennie oraz jednego lub dwóch kubków kawy, kiedy trenowałem. Te napoje naładowane są efedryną i tym gównem pod nazwą Ma Huang, a także sporą dawką kofeiny. Powinienem był posłuchać tych ostrzeżeń o efedrynie, ale nigdy to mi nie przeszkadzało. Do teraz. W piątek ćwiczyłem na siłowni i potem wróciłem do hotelu. Było we mnie trochę emocji, gdyż wiedziałem, że to będzie moja ostatnia walka w karierze, więc nie spałem dobrze. Kiedy się obudziłem - a to był jeden z tych poranków, że musisz się zwlec z łóżka - otworzyłem jeden napój i od razu wypiłem. To było przed kawą i śniadaniem. Potem zamówiłem sobie do pokoju posiłek i też wychyliłem kolejny napój. Potem przyszła obsługa z takim normalnym śniadaniem - omlet i duża filiżanka kawy. Od razu wypiłem.

Zadzwoniłem potem do Kevina Nasha i poszedłem spotkać się z nim przed wizytą na siłowni, no i wtedy też wypiłem kilka kolejnych filiżanek kawy z nim. Kiedy weszliśmy na siłownię zdałem sobie sprawę, że przez ostatnich kilka dni drgania w mojej nodze były naprawdę nerwowe. Miałem takie skurcze w obu nogach, które objawiają się bezwiednym drganiem nerwów, kolan, czegokolwiek. Byłem zestresowany tym całym weekendem i ostatnią walką. Byłem zdenerwowany moim bolącym karkiem i plecami.

Poszedłem na tę siłownię, ale w rzeczywistości nie ćwiczyłem. Nie czułem tego, że ćwiczę, więc zacząłem robić lżejsze ćwiczenia. Jeździłem na rowerze, ale spokojnie pedałując, a nie próbując ćwiczyć wydolność czy coś. Kevin podszedł zaraz po tym, jak skończył swoje ćwiczenia kardio i usiedliśmy razem trochę gadając. Powiedziałem do niego - "Patrz" i skierowałem jego wzrok na moją nogę. Moje stopa oparta była o pedał roweru, a drgawki szalały po niej, jak opętane - po stopie i po nodze. On spojrzał na nią, jak niekontrolowanie skacze po pedale i powiedział - "Jezu Chryste". Wariowała bardziej niż normalnie. Mięśnie zachowywały się, jakby każdy miał własną świadomość.

Kiedy jednak przeszliśmy przez ćwiczenia kardio wyszliśmy na chwilę zaczerpnąć powietrza. Przeszliśmy przez ulicę do Grand Hyatt, gdzie była nasza baza. Było tam wielu fanów i podpisaliśmy trochę autografów. Do tego momentu wszystko było dobrze. Czułem się normalnie. To była gdzieś trzecia po południu. Po tym wszystkim przeszedłem przez hol, wsiałem do windy i pojechałem na swoje piętro.

Kiedy zacząłem z niej wychodzić - to wszystko się rozpoczęło. Moje serce uderzało 160-180 razy na minutę. Wydawało się, że zaraz wyskoczy z klatki piersiowej. Kiedyś zdarzało mi się być skrajnie wyczerpanym po walkach, ale to przeraziło mnie naprawdę. Jestem pewien, że to atak serca. Zacząłem iść do mojego pokoju, ale moje stopy i nogi zaczęły się trząść, jak galareta i nie mogły utrzymać mojego ciała. Wreszcie dotarłem do pokoju, który był zaraz obok windy i otworzyłem drzwi. Powiedziałem do siebie - "Spokojnie, masz tylko napad paniki albo czegoś". Wziąłem kilka głębokich wdechów, aby się uspokoić. Myślałem, że przejdzie. Ale nie przeszło. Było tak samo niedobrze, jak wcześniej. Myślałem - "Wytrzymaj to". Podszedłem do telefonu i zadzwoniłem do recepcji, aby dowiedzieć się czy mają lekarza na miejscu i powiedziałem - "Potrzebuję szybko kogoś tutaj. Potrzebuję pomocy." Recepcjonista przełączył mnie do kogoś innego. Do diabła z takim czymś. Rozłączyłem się i zadzwoniłem raz jeszcze krzycząc - "Potrzebuję pogotowia. Jestem Steve Austin i coś jest ze mną nie tak. Potrzebuję pomocy. Myślę, że mam atak serca." Wtedy zadzwonili do Bob Clarke'a z departamentu WWE do spraw zawodników. W tym czasie Liz DiFabio, jeden z pracowników WWE, przechodził akurat korytarzem. Moje drzwi były otwarte czekając na pomoc, więc krzyknąłem - "Liz! Potrzebuję pomocy!" Myślę, że byłem wtedy blady ze strachu i miałem dziwny wyraz twarzy z powodu tej sytuacji. Moje nogi trzęsły się i nie mogłem ich zatrzymać. Liz pobiegł po pomoc, a po chwili do pokoju wpadli trenerzy WWE - Bob Clarke i Chris Brannan. Zaraz za nimi wbiegł lekarz WWE - doktor Robert Quarrells.

To wszystko trwało chyba kilka minut. Nie wiem dokładnie. Wezwali ratowników, ale w międzyczasie próbowali mi pomóc. Doktor Quarrells zbił pracę serca do 124 uderzeń. Potem ratownicy zmierzyli ciśnienie krwi. Miałem 198 lub 188 na 105, kiedy normalnie powinno być 135 na 80. To dziwne uczucie, które miałem wysiadając z windy, mogło powrócić w każdym momencie. Wszyscy domagali się abym usiadł, ale ja nie chciałem. Czułem, że to chyba będzie mój ostatni dzień. Tak dziwnie się czułem. Ratownicy wpakowali we mnie tonę leków. Chcieli, abym pojechał z nimi do szpitala. Łatwiej było im mówić niż to wykonać.

Na dole było wielu fanów - szalony tłum. Robimy co w naszej mocy, aby być niepozornym i żeby nikt nie wiedział co się z nami dzieje. Nasza grupa wchodzi po prostu do hotelu jak stado, ze mną w środku i fani mogą mnie nie widzieć. Teraz całe tłumy zobaczyłyby jak jestem pakowany do karetki. To byłby zabawny moment, bo ja bym spoglądał w ich oczy, a oni w moje i nikt nie wiedziałby co się tak naprawdę dzieje. Nawet ja.

Zeszliśmy do garażu, gdzie ochrona hotelowa ustawiła barykadę, aby fani nie mogli zobaczyć co się tam dzieje. Wsiadłem wreszcie do karetki, ale tak szybko, jak zamknęli drzwi położyłem się i zasłoniłem okna, aby nie mogli zerknąć do środka i zobaczyć kim jestem. Wreszcie dotarłem do szpitala, gdzie również zadbano, aby nikt nie widział kogo transportują.

Myślałem wtedy - "Jezu, Stone Cold vs The Rock na WrestleManii w Seattle już jutro". Nie byłem jednak pewien czy będę w stanie walczyć z The Rockiem. Teraz dużo bardziej starałem się pozostać przy życiu. Opieprzałem siebie za moje złe nawyki i picie wszystkich tych energetycznych drinków i kaw każdego poranka. Rzadko piłem zwykłą wodę. Byłem takim jednym wielkim kłębkiem nerwów - z całym swoim zdrowiem, wszystkim innym, myślami krążącymi wokół walki i niechęcią do wypalenia się. Teraz to wszystko uderzyło we mnie - BANG!

Zabrali mnie do szpitala i podłączyli do maszyny, która monitorowała pracę serca i ciśnienie krwi. Zaczęli także podawać mi jakieś fluidy. Wcisnęli we mnie pięć opakowań, gdyż byłem tak odwodniony. Normalna osoba dostaje dwa opakowania - ja dostałem pięć.

Więc jestem - leżę w szpitalu w Seattle z dziwnymi rzeczami przyczepiony do mnie w noc poprzedzającą walkę z The Rockiem na WrestleManii XIX. To nie wyglądało nawet realnie. To było jak sen - ten zły. Jim Ross i Vince McMahon przyjechali zaraz po moim przyjeździe do szpitala. Po upewnieniu się, że nie jest już ze mną tak źle opuścili szpital myśląc, że wrócę na noc do hotelu. Jednak lekarze zadecydowali o pozostawieniu mnie w szpitalu na obserwację. Niedługo potem Jim Ross wrócił razem z Chrisem Brannanem. Po przyjściu zapytał mnie co dzisiaj jadłem, ale to było praktycznie nic. Wysłał Boba Clarke'a z powrotem do hotelu po jakieś normalne jedzenie. Kiedy wrócił - najadłem się odpowiednio. To był dobry znak. Pogadaliśmy potem chwilę, a oni wrócili do hotelu. Ja z kolei rozejrzałem się pokoju - sprawdziłem telewizor, posłuchałem płyt. Pielęgniarka powiedziała, że da mi jakieś tabletki nasenne. Oczywiście ja wciąż byłem pobudzony. Wypiłem tyle napojów i kawy przez te osiem miesięcy oraz dwa dzisiaj i jeszcze trochę kawy, że byłem w pełni naładowany.

Położyłem się na łóżku rozmyślając, ale nie mogąc zasnąć. Zastanawiałem się czy dam radę walczyć z The Rockiem na następny dzien. Wiedziałem, że będzie tam wielu fanów, a ja byłem już długo poza federacją i powstało tyle oczekiwań. Po tym wszystkim co ta federacja zrobiła dla mnie i co ja zrobiłem dla niej, musiałem załatwić te sprawy z The Rockiem. Musiałem to zrobić we właściwy sposób. The Rock miał mnie pokonać i chciałem, aby to miało miejsce na środku tego ringu. On zrobił dla mnie tyle rzeczy w mojej karierze - i odwrotnie - że to musiało się tak potoczyć. Nie chciałem robić tego inaczej.

Leżałem tak na łóżku szpitalnym przez pewien czas myśląc o moim życiu, mojej karierze, gdzie to się wszystko zaczęło, gdzie mnie zabrało, moją rodzinę, moje córki i jaka jest moja przyszłość. A przede wszystkim - co wydarzy się jutro. Wreszcie około trzeciej czy czwartej nad ranem uspokoiłem się na tyle, żeby zasnąć.

Jim Ross - "Wszedłem do "greenroomu", aby zobaczyć, jak mają się rzeczy i ludzie tuż przed nadchodzącym niedzielnym eventem. Greenroom to takie centrum dowodzenia dla naszej załogi przygotowane na WrestleManię. Wygląda jak jedyna kawiarnia w małym mieście - wiecznie pełna. O tamtej porze wszyscy byli w pokoju, aby dowiedzieć się, jak wszystko przebiega i jakie są dalsze plany dla zawodników na WrestleManię. Shane McMahon poinformował mnie, że Steve został zabrany do szpitala. Przez osiem miesięcy przeszedł naprawdę piekło. Część rzeczy sam był sobie winien, ale część przyszła niekontrolowana. Stone Cold potrzebował przerwy i coś mi mówiło, że to wszystko będzie miało szczęśliwe zakończenie. Kiedy rozmawialiśmy wtedy w szpitalu Steve był podpięty pod monitory, które kontrolowały jego pracę serca i ciśnienie krwi. Był zadowolony z naszych odwiedzin i nawet próbował trochę z tego żartować. Jednak Texas Rattlesnake był przerażony i miał prawo się tak czuć.

Wreszcie jego stan się poprawił, ale lekarze chcieli zostawić go na obserwacji, aby móc kontrolować stan pracy serca. Zasugerowałem Bobowi Clarke'owi, który był razem z trenerem Brannanem, który wykonał świetną robotę tamtego dnia, aby wsiedli do vana, pojechali do hotelu i przywieźli jakieś jedzenie dla Steve'a. Jego apetyty powrócił. Potem zamówił jeszcze dwa steki, dwie grillowane piersi z kurczaka, więc poczułem się pewniej i uwierzyłem, że Stone Cold będzie w stanie założyć swoje buty - być może ostatni raz. Steve było blisko tego, ale udało mu się przetrwać, jak przez całe życie. I to przez jakie…
"

dodane przez Vercyn w dniu: 01-10-2012 14:13:15

Udostępnij

Komentarze (12)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Ciekawy art i kolejne świetne tłumaczenie, Vercyn. Zawsze twierdziłem, że te wszystkie napoje energetyczne, to straszne gówno i nigdy tego nie pijam (zwłaszcza killerskie są w połączeniu z wóda, np. Red Bull z wódką. Ponoć robią straszne spustoszenie w pikawie). Najlepsze jest to, że oglądając wówczas to starcie (Rock vs. Austin) przeciętny widz nie miał bladego pojęcia, jak zeszłego dnia blisko był Stone Cold odwalenia kity :?
Lubię takie właśnie rozdziały, pokazujące ciemną stronę tego biznesu, bo dla młodszych fanów, wrestling często kojarzy się wyłącznie z podróżowaniem do różnych ciekawych zakątków świata, uwielbieniem tłumów i robieniem show w ringu, które dla zawodników jest niczym zabawa (ogólnie sam fun). Nic jednak bardziej mylnego...

napisane przez -Raven- w dniu : 01-10-2012

Dopóki kiedyś nie trafiłem na jakieś wspomnienie o tym fakcie to byłem święcie przekonany, że SCSA był w świetnej formie, a nie, że wylądował kilkanaście godzin wcześniej w szpitalu. Dopiero po przeczytaniu tego rozdziału zrozumiałem w rzeczywistości jak mój idol z młodości był blisko odejścia na godziny przed wielką walką.

To kolejny wrestler, po Eddiem Guerrero, który ukazuje to "czarne oblicze" pro wrestlingu, a którego autobiografię mogę sobie przeczytać. Szczerze - nie dziwi mnie obecnie fakt, że Jasiek chce wziąć odpoczynek będąc 400 dni w roku w siodle i na rozjazdach.

napisane przez Vercyn w dniu : 01-10-2012

Jasna sprawa, tym bardziej że obecnie Cena ma ogromne problemy w małżeństwie (nie jestem pewny, czy nadal się rozwodzą, bo coś chyba jednak gdzieś czytałem, że się jakoś dogadali), a to w połączeniu z kontuzjami, permanentnym podróżowaniem, ciągłą odpowiedzialnością za ratingi i zajebiście napiętym grafikiem, powoduje, że Jaśkowi także zaczynają puszczać nerwy i chłopak nie wytrzymuje presji (vide: to jak bardzo agresywnie - jak na siebie - zareagował na twitterze, kiedy ktoś z WWE na stronie fedki pobłażliwie napisał o jego operacji i wywalił, że Cena wróci w przeciągu bardzo krótkiego czasu. Janusz na twitterze wyjechał mu wtedy od debili czy idiotów, co jak na Jaśka jest wręcz nie do pomyślenia i dość dosadnie obrazuje jego obecny stan emocjonalny).
Bycie wrestlerem, to kurewsko ciężki kawałek chleba i dobrze, że wychodzą książki, które mówią o tym wprost, obalając krążące mity. Człowiek wtedy 100 razy bardziej zaczyna doceniać to, co ci ludzie robią dla naszej rozrywki w ringu, oraz poza nim.

napisane przez -Raven- w dniu : 01-10-2012

Dzięki za tłumaczenie, Vercyn. Spośród wszystkich książek, które przetłumaczyłeś, ta chyba zainteresowała mnie najbardziej, ale to ze względu na czasy, w których walczył Stone Cold.

Nie miałem pojęcia o tej historii. Niczego nawet nie przypuszczałem, bo przecież na WrestleManii Austin wyglądał świetnie. Czytanie tego rozdziału się momentami dłuży, bo ile można pisać o waleniu serca, ale z drugiej strony jest to rozdział potrzebny, bo pokazuje, jakie dramaty rozgrywają się w szatni. Czekam na kolejny rozdział - o walce i o tym, co wydarzyło się po niej. Ciekawi mnie także, jak Austin zareagował, gdy dowiedział się, że znów zmierzy się z Rockiem (który przecież pierwotnie miał walczyć z Goldbergiem).

-Raven-, czasy opisane w tym rozdziale były chyba dla Ciebie szczególne, bo pierwszy i ostatni raz napisałeś wtedy artykuł, pamiętasz? :twisted: Ten z porównaniem szans Rocka i Austina.

napisane przez SixKiller w dniu : 01-10-2012

Rozdział o starciu Rock vs Austin powinien pojawić się do końca tygodnia. One są krótkie, a do tego fajnie napisane i przyjemnie się je czyta. Potem oczywiście wezmę się za całość, bo historie z dzieciństwa, która Steve opisuje czasami po prostu powalają.

Cytat:

Kiedy się narodziłem nie było odgłosu tłumaczonego szkła z muzyką wejściową Stone Colda uderzającą z głośników szpitalnych ani lekarzy podrzucających piwo. Byłoby to całkiem fajne, ale niestety się nie wydarzyło.


Cytat:
Fakt, że wszyscy chłopacy z Williamsów są jeszcze na ziemi jest zadziwiający. W sumie to jest to cholerny cud! Pewnego razu myślałem, że słyszę włamywaczy w naszym domu. Wziąłem Scotta i chwyciliśmy shotguny i poszliśmy w stronę holu. Mój brat był jakieś piętnaście stóp ode mnie i usłyszeliśmy hałas, więc załadowaliśmy strzelby i przygotowaliśmy się do powalenia "włamywacza". Zawsze obchodziłem się bezpiecznie z bronią, ale tamtego wieczoru byłem idiotą i chciałem sprawdzić czy jest rzeczywiście zabezpieczona. Pociągnąłem za ten pieprzony spust. BLAM!! Wystrzeliłem z tej pieprzonej strzelby o kalibrze 15.6 mm w moim domu! Szczęśliwie miałem podniesioną broń, bo w przeciwnym razie postrzeliłbym mojego brata prosto w plecy. To nie jest śmieszne i zawsze mnie przeraża, jak wspominam. Byłem totalnym kretynem, ale w ostatniej chwili podniosłem broń, aby sprawdzić czy jest zabezpieczona. Wywaliłem dziurę w suficie i w dachu i oczywiście podskoczyłem, jak szalony. Kevin się obudził, a Scott zaczął krzyczeć - "Co Ty kurwa robisz?" Prawie nasrałem w gacie, a potem dostałem oczywiście tęgie lanie od ojca. I nigdy nie było żadnego złodzieja. Wciąż nie wiem co to był za dźwięk.

napisane przez Vercyn w dniu : 01-10-2012


Cytat: SixKiller

Czytanie tego rozdziału się momentami dłuży, bo ile można pisać o waleniu serca,


Wg mnie, akurat tego typu opisy bardzo dobrze podkręcały klimat i dramaturgię tego, o czym pisał Austin. Przy tego typu "zabiegach" literackich, faktycznie czytelnik może poczuć, jak Steve się czuł w tamtych chwilach.


Cytat: SixKiller
-Raven-, czasy opisane w tym rozdziale były chyba dla Ciebie szczególne, bo pierwszy i ostatni raz napisałeś wtedy artykuł, pamiętasz? :twisted: Ten z porównaniem szans Rocka i Austina.


Niestety Six, z Bonkolem w kwestii pamięci nie miałbyś co stawać w szranki :twisted: Później skrobnąłem jeszcze felka "After The WrestleMania XX - Czyli Krajobraz Po Bitwie..." i nie mówi mi, że go nie czytałeś, bo złamiesz mi tym serce... :lol:

napisane przez -Raven- w dniu : 01-10-2012

Czytałem, ale nie mogę napisać, gdzie! :lol:

napisane przez SixKiller w dniu : 01-10-2012

Gdyby ktoś chciał kiedyś przeczytać i zacząć dopingować Ravena do pisania częściej takich felietonów to niech mu spamuje PW :) Wspomniany felieton poniżej (źródło: NN :twisted: )

Kliknij tutaj aby zobaczy� wiadomo�� (Uwaga! mo�e zawiera� spoilery)

napisane przez Vercyn w dniu : 01-10-2012


Cytat: SixKiller

Czytałem, ale nie mogę napisać, gdzie! :lol:


A ja nie mogę napisać kto go skrytykował! :lol:

napisane przez -Raven- w dniu : 01-10-2012

Świetna historia. Zazdroszczę ci Vercyn tej książki o SCSA. Lenistwo sprawia jednak, że nie będę jej kupował i ze słownikiem w ręku przedzierał się przez kolejne strony, a po prostu poczekam na twoje tłumaczenia. ;)

Co do tych ciemnych stron bycia gwiazdą wrestlingu to oczywiście tak jest. Jest wiele tragicznych historii. Wielka kasa, wielka sława wymaga wielkich wyrzeczeń. Ale myślę, że ci, którzy mają głowę na karku wychodzą w tym wszystkim na swoje. Nie zmienia to oczywiście faktu, że to trudny biznes.

No i podobał mi się ten artykuł Ravena. Takie przemyślenia sprzed lat, które ciekawie się czyta, gdy już się wie, co było potem.

napisane przez Ghostwriter w dniu : 02-10-2012

Świetna robota i dobra odskocznia od "nieco lżejszych" wspomnień JEricho.

napisane przez Icon w dniu : 03-10-2012

To właśnie lubię w biografiach - człowiek dowiaduje się ciekawych i gdzieniegdzie szokujących historii, o których istnieniu nie miał pojęcia. Oglądając tą walkę z Rocky'm nawet nie zdawałem sobie sprawy o tym wydarzeniu, a sam Austin nie wyglądał na kogoś, kto kilka godzin wcześniej był bliski śmierci. Ba, wyglądał wręcz świetnie.

Wielkie dzięki Vercyn za tłumaczenia zarówno tej jak i poprzednich książek. Wykonujesz nieocenioną robotę. Czekam na następne smaczki.

napisane przez marcel w dniu : 03-10-2012

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy