We wtorek, w wieku 76 lat zmarł Ozzy Osbourne – potwierdzili „Reuters” i „Sky News”.
Osbourne oczywiście był przede wszystkim muzykiem. Pierwszy raz zespół muzyczny założył jako dwudziestolatek. Wcześniej podejmował się różnych prac. Do 1980 roku był wokalistą Black Sabbath, a potem zaczął karierę solową. Zdobywca pięciu nagród Grammy. W 2024 wprowadzony do Rock and Roll Hall of Fame jako artysta solowy.
Muzyk był także fanem wrestlingu i wielokrotnie pojawiał się na galach WWE, czy też współpracował z organizacją. W ostatnich latach „War Pigs” było motywem przewodnim „WarGames”. W 2021 roku dołączył nawet do WWE Hall of Fame ze skrzydła celebrytów.

Rock and Roll Heaven just received The Prince of Darkness, and if I know Lem, he asked what took you so Fkn'g long to get up there!!
Ozzy was one of a kind. His relentless passion for music was something I always looked up to. From the moment I heard the first riff of Paranoid I… pic.twitter.com/kHAHov2q4o
— Triple H (@TripleH) July 22, 2025
Ostatnio walczył z chorobą. W 2020 roku wyjawił, że zdiagnozowano u niego Parkinsona.
Ozzy zdążył jeszcze ostatni raz wystąpić kilka tygodni temu z zespołem Black Sabbath na pożegnalnym koncercie w jego rodzinnym Birmingham, gdzie nie zabrakło także innych legend metalu. Na stadionie Aston Villi wystąpili m.in. Metallica, Slayer, Pantera, Tool czy Guns N’ Roses.
Odchodzi kolejna legenda... Szkoda chłopa, ale przy jego trybie życia i przebiegu, to i tak zakrawa na cud, że dociągnął do tego wieku. Chłopaki z Motley Crue mówili, że na scenie metalowej nie było nikogo, kto potrafiłby przebić Ozzy'ego jeżeli chodzi o realizację różnych popierdolonych pomysłów.
Swoją drogą, jak na jego stan zdrowia, to wypuścił całkiem niezłą tą swoją ostatnią płytę.