Santino Marella - genialny ruch WWE czy zmarnowana szansa?

Muszę przyznać, że kilkanaście dni temu wpadłem w nieukrywany smutek po przeczytaniu informacji, że writerzy nie znajdują czasu antenowego dla Santino Marelli. Oczywiście wziąłem poprawkę na fakt, że ostatnie miesiące miały służyć promocji WrestleManii i czas tych, którzy nie wystąpią na tej gali, został zredukowany do niezbędnego minimum.

Marella mimo statusu jobbera stał się jedną z moich ulubionych postaci na Raw. I pewnie nie tylko mnie, ale większość z nas urzekł swoim talentem komediowym. Jednak przypomniałem sobie początkowe plany dotyczące postaci Santino i zacząłem zastanawiać się, czy WWE wybrało dobrą drogę, stawiając na taki gimmick wrestlera. Ale cofnijmy się może do początku.

W 2005 roku Anthony'emu Carelli (prawdziwe dane wrestlera) kończy się prawo pobytu na terenie Japonii, gdzie udanie zaczynał karierę w mieszanych sztukach walki. Jednak możliwość legalnego pobytu w kraju Kwitnącej Wiśni przekracza o 4 dni. Musi wracać. Kilka miesięcy później zaczyna poznawać tajniki pro-wrestlingu i podpisuje kontrakt z Ohio Valley Wrestling (ówczesna "rozwojówka" WWE). Tam dostaje się pod skrzydła najpierw Jima Cornette'a, a później Paula Heymana, który wpada na pomysł stworzenia gimmicku rosyjskiego fightera. Od tej pory Carelli, jako Boris Alexiev, miał toczyć walki w stylu przypominającym różne sporty walki i w pojedynku dominować nad przeciwnikami. Alexiev w swoim promo wymieniał judo, sambo, wrestling i kickboxing, jako mieszanka, która pozwoli mu zwyciężyć wszystkich przeciwników. Wszystko szło w dobrym kierunku. Odpowiedni akcent, dobrze odgrywana postać oraz styl walki sprawiał wrażenie, że taka rola odpowiadała Anthony'emu, który zdobył nawet 2 razy OVW Television Title.

Kwiecień 2007 roku. Carelli prowadząc samochód odbiera telefon. Podczas rozmowy z przedstawicielem głównego rosteru WWE, pada pytanie czy umie mówić po włosku (Carelli urodził się w Kanadzie, ale ma włoskich przodków). Odpowiada, że kilka słów zna i na tym kończy się rozmowa. Po chwili otrzymuje drugi telefon z WWE, w którym zostaje poinformowany, że zarezerwowano mu lot do Mediolanu, gdzie wystąpi na gali WWE, jako Włoch Santino Marella.

Za wszystkim stoi Vince McMahon i jeden z writerów, którzy postanowili, wprowadzić kogoś nowego, a zarazem wykorzystać jego postać do pociągnięcia dalej feudu McMahona z Lashleyem. Charakter Santino miał być oparty na postaci Sonny'ego z "Ojca Chrzestnego". Nazwisko Marella miało być hołdem dla nieżyjącego Gorilla Monsoona i jego syna których prawdziwe nazwisko również brzmiało Marella. Zaznaczyć trzeba, że styl walki Santino miał pozostać podobny, do tego z OVW.

Miał to być powiew świeżości, gdyż kilka miesięcy wcześniej odszedł z WWE Kurt Angle, jedyny w WWE walczący w stylu przypominającym MMA. I w tym miejscu pojawił się pierwszy problem. Dostał pas zawodnik, nie będący w żadnym stopniu wypromowany. W oczach fanów, w dniu debiutu, gdyby nie pomoc Lashleya, nie miałby najmniejszych szans na wygraną. Gabarytami też nie przekonywał, a co więcej, jak się później okazało, nie miał nawet finishera. Z początku było widać nawiązania stylu do MMA, jednak były to pojedyncze akcje, a same kopy to zdecydowanie za mało. Po kompletnie bezbarwnym reignie z pasem IC, Marella przeszedł heel turn. Jak się później okazało była to zbawienna decyzja zarówno dla zawodnika, jak i federacji.

Marella stał się zarozumiałym i wyśmiewającym innych tchórzem. Przekręcał imiona innych osób. Jednak w jakże świetnym wykonaniu. WWE trafiło w "10". Pierwsze oznaki geniuszu Marelli daje sie zauważyć w wyśmiewaniu się z płyty nagranej przez Lilian Garcię oraz w parodiowaniu Stone'a Colda i ośmieszaniu filmu z jego udziałem. Eksplozję talentu można przypisać podczas segmentu z jego udziałem na Raw w Los Angeles, gdzie Santino zadrwił kolejno z filmu Condemned, jego reżysera, Kobe Bryanta, publiczności oraz Steve'a Austina, stając z tym ostatnim oko w oko.

Od tego czasu nastąpiła pewna przemiana. Jak to napisano w pewnym artykule, Marellę zaczynało ciągnąć do mikrofonu bardziej, niż do walki. Zresztą, nie ma się czemu dziwić, gdyż odgrywał swa role perfekcyjnie, co zostało nawet uznane przez użytkowników Attitude w corocznym głosowaniu na odkrycie roku. Kto z nas nie pamięta przekręconych powiedzonek czy imion, jak choćby Ass Whip, Mudpie, Rodney The Piper, Baptista, Akorn, Gillian Garcia, Melanie...Nie sposób wymienić wszystkich. Krótko mówiąc - komizm postaci, komizm sytuacyjny i komizm języka - te trzy elementy sprawiły, że WWE może być dumne z wrestlera o bezsprzecznie nieprzeciętnych umiejętnościach i to nie tylko komediowych.

Jeśli chodzi o aspekt komediowy to 2008 rok był dla Marelli niesamowicie udany, biorąc do tego pod uwagę jego status w federacji. Każdy segment z jego udziałem przyjmowany był owacją przez fanów, a "związanie się" z Beth Phoenix tylko przysporzyło kibiców tej parze. Rozmowa i wcześniejsze naśmiewanie się ze Stone'a Colda, Pipera, próba wykonania szpagatu, jak Melina, popisywanie się przed Beth w obecności Batisty były wspaniałą rozrywkową ozdobą poniedziałkowych tygodniówek. Ponadto Santino stał się jednym z nielicznych wrestlerów (może i jedynym), którego można wstawić do walki przeciwko Divie i będzie ona miała równie rozrywkowy charakter co powyższe przykłady. To coś, naprawdę rzadkiego, znając stosunek większości fanów do walk z udziałem Div. Powiedziałbym nawet - pewnego rodzaju sukces. Do tego wszystkiego dodałbym jeszcze uniwersalność jego postaci, której takimi samymi odbiorcami i fanami mogą być zarówno młodsi, jak i smart fani. Postać Santino łączy i jednych, i drugich, co dziś, też jest nie lada sztuką.

Niestety, od grudnia w telewizji pojawia się rzadziej, co jest jak najbardziej zrozumiałe w obliczu nadchodzącej WrestleManii. Jednak nie o WrestleManii ma być mowa. Już od jakiegoś czasu zastanawiam się, czy WWE podążyło dobrą drogą rezygnując z gimmicku rosyjskiego dominatora. Wobec braku Kurta Angle'a i Benoita ktoś taki na pewno by się federacji przydał. Tym bardziej, że Anthony od 9 roku życia trenuje judo, co zapewne również miałby wpływ na jego styl. Jednak teraz trzeba to skonfrontować z realną oceną szansy na push. I tu bez głębszego zastanowienia chyba większość pokręciłaby głowami. Umiejętności ringowe: tak, mic-skillsy - zdecydowanie, jedyne czego brak to gabaryty wrestlera. Nie od dziś wiadomo, że Vince McMahon zawsze wolał większych (wyższych i bardziej rozbudowanych) zawodników, na których stawiał (poza kilkoma wyjątkami). Jednak trzeba też przyznać, że ciężko wyobrazić sobie Marellę pokonującego np. Huntera, Underkatera czy Cenę, po jakimś armlocku, czy innym submission move.
Nie usprawiedliwiałbym też poniższej wypowiedzi Santino. W jednym z wywiadów został zapytany, dlaczego zamiast na charakterze rozrywkowym, nie skupia się także, na pokazaniu swych umiejętności ringowych:

"Trochę pozbawione sensu byłoby, gdyby Santino wychodził na ring i kopał każdemu tyłek. Ludzie nie chcą tego oglądać."Santino dodał, że przyczyną tego, jest także brak czasu antenowego. "Lubię houseshows, bo tam przynajmniej możemy trochę powalczyć. Pojedynki trwają wtedy 10-15 minut, a podczas gali transmitowanej w telewizji czas ten zostaje drastycznie obniżony do 3-4 minut."

Czy jednak jego wypowiedź jest usprawiedliwieniem? W pewnym sensie tak, bo czas antenowy największych gwiazd na Raw nie jest przeważnie dłuższy niż 15 minut (promo plus walka), z drugiej strony wrestler, któremu zamierza się dać push otrzymuje tego czasu coraz więcej. Nie mówiąc już, że jest ECW, jest też Smackdown!, gdzie charakter ten można by rozwijać dalej.

Jednak push to jedno, a cel pushu to drugie. W ostatnich latach dostaliśmy 4 przykłady zawodników, którzy dostali push, tylko po to, by mając już wysoką pozycję, móc zostać podłożonym, prawdziwym gwiazdom. Tak stało się z Umagą, Khalim, Snitsky'm (choć to na poziomie tygodniówek) i, ostatnio, z Kozlovem. Jeśli to Kozlov zajął pierwotne miejsce Marelli w federacji, to dziękuję WWE, że wybrało taki gimmick dla Santino, który w przeciwieństwie do Vladimira, już wpisał się na karty historii, praktycznie nie występując w main eventach, a co dopiero mówić o osiągnięciach.
Jeśli natomiast Santino miałby stać się liczącym się heelem, takim drugim Ludvigiem Borgą (który dostawał też duży push, ale można go było pokonać, cholernie ciężko, ale można było), tylko, ze z lepszymi umiejętnościami, to zaryzykowałbym taką transformację.

Podsumowując, gimmick Santino sprawdził się. I póki istnieje doba WWE 4 Kids, nie zanosi się na rewolucję jego postaci, który trzeba przyznać idealnie pasuje, do tego obecnego świata WWE, w którym tacy prześmiewcy i zarozumialcy jakim jest Marella, nie mają szans na dokonanie czegoś większego. Zresztą, po co zmieniać coś dobrego, coś co naprawdę wypaliło oraz coś, co jeszcze się fanom nie znudziło, na coś, co wydaje się niepewne w skutkach?

dodane przez AX w dniu: 04-04-2009 19:01:01

Udostępnij

Komentarze (2)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Bardzo dobry artykuł. Dzięki niemu dowiedziałem się o początkach Santino.

napisane przez luki w dniu : 04-04-2009

Do dziś pamiętam pojawienie się Marelli i to, że sprawdzałem czy nie ma filmików o nim i znalazłem to:

[youtube]http://www.youtube.com/watch?v=wZMrOV22rRc[/youtube]

Zrobił na mnie wrażenie i cieszyłem się z tego, że będzie taki zawodnik w WWE, ale teraz gdy widzę jego "wersje" komediową to uważam, że taki Santino jest o wiele lepszy :)

napisane przez maly619 w dniu : 04-04-2009

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy