Rozdział 43: Pod górę

Niedługo po Peace Festivalu (World Wrestling Peace Festival to gala zorganizowana przez szefa NJPW Antonio Inokiego i WCW w 1996 r. Wystąpili na niej wrestlerzy z Japonii, Meksyku i USA. Jericho, który też wziął udział w gali, był wtedy zawodnikiem ECW - przyp.) umówiłem się z Bischoffem na spotkanie w Atlancie. Nie robił głupich wymówek w stylu Flaira (w 1994 r. Nature Boy był bookerem WCW i obiecał Chrisowi - wówczas wrestlerowi indy, że spróbuje mu załatwić tryout. Dał mu nawet swój numer telefonu i poprosił, aby zadzwonił. Kanadyjczykowi nigdy jednak nie udało się porozmawiać z Ricem, gdyż jego sekretarka zawsze podawała jakiś absurdalny powód, dla którego nie mógł on podejść do telefonu - przyp.)

WCW właśnie zaczęło pokonywać WWF w wojnie ratingów, więc gdyby wszystko poszło dobrze, pracowałbym dla największej federacji wrestlingowej w Stanach Zjednoczonych.

Kilka dni później znalazłem w skrzynce pocztowej bilet lotniczy do Atlanty. Zadzwonił też do mnie booker WCW Kevin Sullivan. Wydawał się rozdrażniony, jak gdyby ktoś zmusił go do tego telefonu. "Eric chce, żebyś przyleciał na tryout."

Sullivan mówił z wyraźnym bostońskim akcentem i okazał się zwykłym chamem. Arogancko oświadczył, że chce zabookować mój tryout, by zobaczyć, na co mnie stać. Nie miałem serca powiedzieć mu, że za kilka dni lecę do Atlanty negocjować długoterminowy kontrakt.

Tryout? Nie potrzebuję żadnego śmierdzącego tryoutu.

Wspomnienie rozmowy z Sullivanem było jednak ostrzeżeniem, że przepływ informacji w WCW nie działa zbyt dobrze. Jeden pracownik nie wiedział, co robi drugi.

WCW należało do Teda Turnera, a jego biuro mieściło się w centrali CNN, podobnie jak biura TBS i TNT. WCW nie zorganizowało mi transportu z lotniska, więc na spotkanie z wielką korporacją musiałem pojechać metrem.

Gdy przyjechałem, Eric nie był gotowy do rozmowy. Kazano mi czekać z Paulem Orndorffem. Paul pracował za kulisami WCW, a w latach 80. walczył w WWF jako Mr. Wonderful i był jednym z największych wrogów Hulka Hogana.

Był dla mnie miły, ale musiałem trafić na jego dobry dzień, ponieważ wszyscy twierdzili, że zazwyczaj jest zrzędliwy. Sypał dobrymi radami, a najważniejsza z jego punktu widzenia była chyba pierwsza, którą mi dał: musisz wychodzić na ring w błyszczącym szlafroku. No cóż, Paulowi musiało być naprawdę smutno, że nikt już nie nosił błyszczących szlafroków.

Błyszczący szlafrok był przecież lepszy niż strój Tarzana.

Kiedy Eric w końcu przyszedł, był porywczy i arogancki. Miał na sobie dżinsy, kowbojskie buty i skórzaną kurtkę. Jego strój wydał mi się zbyt swobodny jak na prezesa wielkiego przedsiębiorstwa.

Poszliśmy coś zjeść do baru, który znajdował się w tym samym wieżowcu. Zastanawiałem się nad swoimi możliwościami. Przyjechałem podpisać kontrakt, a nigdy wcześniej niczego nie negocjowałem - przynajmniej na takim poziomie - więc byłem dość nieufny.

WCW wydawało dużo pieniędzy, by pokonać WWF w wojnie ratingów. Obie federacje transmitowały gale na żywo w tym samym czasie antenowym i nie przebierały w środkach, by zyskać przewagę. Bischoff zyskał ją dzięki zaplanowaniu jednego z najlepszych wrestlingowych angle'ów w historii (który zresztą ściągnął z Japonii): inwazji nWo.

Przekonał dwie czołowe gwiazdy WWF, Diesela i Razora Ramona, by przeszli do WCW i grozili, że przejmą kontrolę nad federacją. To właśnie oni zostali pierwszymi członkami nWo i wywoływali chaos (nie tylko na wizji) ku ogromnej uciesze fanów. Już wkrótce mieli ujawnić tajemniczego trzeciego członka grupy. Podczas lunchu spytałem Bischoffa niczym mark, "Kim będzie trzeci członek grupy?"

Spojrzał na mnie z głupim uśmieszkiem i odparł, "Gdybym ci powiedział, musiałbym cię zabić."

Cholera! Próbowałem dostać pracę, a zadawałem pytania jak dwunastoletni fan. Jeszcze powinienem był poprosić Erica o autograf.

Chciałem się zamknąć, ale nie umiałem przestać drążyć tematu.

"Jestem pewny, że WWF zastrzegło nazwy »Razor Ramon« oraz »Diesel«. Jak więc masz zamiar ich nazwać?"

"Jeszcze nie wiem," odpowiedział Eric. "Być może będą występować pod swoimi prawdziwymi nazwiskami jako Kevin Nash i Scott Hall. Nie będziemy przy tym przesadnie kombinować."

Nie mogłem powstrzymać tego słowotoku i powiedziałem mu, że Big Titan (ironia losu, że w WWF odgrywał rolę fałszywego Razora Ramona) i ja wymyśliliśmy dla Nasha i Halla kilka pseudonimów, które pozwoliłyby im zachować charakter starych gimmicków.

"Zamiast Diesel i Razor Ramon możesz ich nazwać Octane i Philoshave Phil," powiedziałem zadowolony z siebie. Eric nie zareagował, a ja poczułem się, jakby uszło ze mnie powietrze.

Nastała niezręczna cisza.

Po lunchu udaliśmy się do biura Erica, by wreszcie przejść do rzeczy.

"Nie będę tracił czasu na pierdoły. Chcę, żebyś pracował dla WCW. Myślę, że masz potencjał, by być naszym Shawem Michaelsem. Dobrze wyglądasz, masz charyzmę, więc możesz być dla nas żyłą złota."

Byłem zaszczycony tymi komplementami, ale zbiło mnie z tropu to, co powiedział potem.

"Bardzo chciałbym zobaczyć feud Chrisa Jericho z Bradem Armstrongiem."

Przed chwilą porównał mnie do Shawna Michaelsa, jednej z największych gwiazd WWF, a zaraz potem powiedział, że moim pierwszym krokiem w WCW będzie feud z Bradem Armstrongiem. Był on wprawdzie świetnym wrestlerem, ale był dużo mniejszą gwiazdą niż Shawn Michaels.

Feud z Bradem nie był przepustką do szybkiej sławy, ale uszanowałem wizję Erica i zgodziłem się. Wtedy zapytał mnie, ile chcę zarabiać na rok. To był moment prawdy. Zrobiłem małe obliczenia, dzięki którym wiedziałem, ile zarabiałem w Japonii i ile moim zdaniem byłem wart dla WCW. Zebrałem się na odwagę, wziąłem głęboki wdech i śmiało odpowiedziałem.

"No cóż, Eric, zarabiałem dobre pieniądze w Japonii i na pewno nie będę pracował za mniej niż 100 tys. dol."

To była szalenie wysoka kwota, więc przypuszczałem, że wyśmieje mnie i wykopie z biura. Zamiast tego Eric pokiwał głową i powiedział, "Widzę cię w tej kategorii, w której są Dean Malenko, Eddy Guerrero i Chris Benoit, więc nie chcę, żebyś zarabiał mniej niż oni. Dam ci 135 tys. dol., czyli tyle, ile oni dostają."

Zrobiłem wielkie oczy, jak Jim Carrey w "Masce".

135 tys. dol. za robienie tego, co kocham? Czy on się naćpał?

Ale Eric jeszcze nie skończył.

"Chciałbym też, byś przeprowadził się do Atlanty, ale to będzie kosztowało. Dam ci więc jeszcze 30 tys. dol., które pokryją koszty przeprowadzki. I jeszcze jedno - chcę podpisać kontrakt na trzy lata."

Byłem tak zszokowany jego ofertą, a także tym, że negocjował ze mną wbrew swoim interesom, mówiąc mi, ile zarabiają moi przyszli koledzy, że byłem gotów podpisać kontrakt nawet na dziesięć lat. Żeby zrozumieć ten szok, musicie pamiętać, że nigdy przedtem nie zarabiałem więcej niż 50 tys. dol. na rok.

Przyjąłem ofertę, wyszedłem z biura i zadzwoniłem do mojego taty, by powiedzieć mu, co się właśnie stało. On przez telefon opowiedział mi historię swoich pierwszych negocjacji kontraktowych z New York Rangers (zespół NHL - przyp.) To było prawie 25 lat wcześniej.

W 1970 r. rozegrał naprawdę dobry sezon w barwach Rangersów, więc zdecydował się renegocjować kontrakt z menadżerem drużyny Emilem Francisem.

"Wiesz, Emile, miałem dobry sezon i myślę, że udowodniłem swoją przydatność dla drużyny. Chciałbym poprosić cię o podwyżkę do 27 tys. dol. na rok." Tata zarabiał 25 tys., a Emile zaproponował mu 30.

Wyszedł z biura uśmiechnięty. Kilka minut później pomyślał jednak, że zrobił błąd, bo Francis dał mu więcej niż chciał. Dobry negocjator zaczyna od stawki, której na pewno nie dostanie, aby korzystnie zmniejszyć żądania. Jeśli tata poprosiłby o 35 tys. dol., może by tyle dostał.

Wpadłem w tę samą pułapkę. Gdybym chciał 200 tys. dol., może bym tyle dostał.

Mimo to wciąż byłem zachwycony ofertą Erica, choć zdałem sobie sprawę, że po zapłaceniu wszystkich podatków 165 tys. dol. to nie mały majątek - a tak na początku myślałem. Bischoff chciał, żebym zaczął występy w WCW zaraz po tym, jak wypełnię obowiązki w ECW i WAR. Moje życie miało zmienić się nie do poznania.

Kiedy tylko miałem kilka wolnych dni, jechałem z Calgary do Winnipeg, by odwiedzić moją mamę.

To był koniec lata, a jej zdrowie polepszyło się na tyle, że mogła spędzać więcej czasu na świeżym powietrzu. Jeździła na elektrycznym wózku inwalidzkim, więc mogliśmy iść na śniadanie do jej ulubionej restauracji. Byłem dumny, że mogę jej towarzyszyć.

Mama pogodziła się ze swoim stanem zdrowia. Rok później odbyła nawet trzygodzinną podróż do Calgary, by uczestniczyć w ślubie mojego kuzyna Chada.

Pewnego letniego wieczoru zapytała mnie, czy mógłbym ją przewieźć moim kabrioletem z odkrytym dachem. To było wyjątkowe jak na nią, ponieważ niechętnie opuszczała swój bezpieczny dom. Ja jednak byłem zajęty spotkaniem z kolegami (lub czymś równie głupim) i powiedziałem jej, że przewiozę ją następnego dnia.

Kilka godzin później dostałem telefon z WCW, że jestem potrzebny na tapingu w Dalton w stanie Georgia. Nigdy więc nie przewiozłem jej kabrioletem i codziennie mam wyrzuty z tego powodu. Zawsze zastanawiam się, jak czułaby się w samochodzie z odkrytym dachem, z wiatrem we włosach. Myślę, że byłaby szczęśliwa, ale już nigdy się o tym nie przekonam. Bardzo tego żałuję.

Jest tylko kilka rzeczy, których żałuję, ale to i tak o kilka za dużo. Każda z niech jest strasznie dużym balastem.

Nazajutrz poleciałem do Atlanty, a stamtąd pojechałem do Dalton, gdzie miałem być o 13:00. Pod halą byłem o 12:45. Gdy wszedłem do środka, nikogo i niczego tam nie było: nie było wozu transmisyjnego, nie było ludzi od ringu. Byli tylko dwaj wrestlerzy... Scott Hall i Kevin Nash.

Siedzieli sobie w kącie, więc podszedłem i przedstawiłem się. Pożartowaliśmy chwilę. Hall znał moje nazwisko, ponieważ kiedyś na lotnisku spotkał mojego tatę. A że tata był moim największym fanem, to opowiedział o mnie Hallowi.

Siedzieliśmy tak we trzech i śmialiśmy się, że głupio jest być jedynymi punktualnymi osobami w pracy. Ja punktualność wyniosłem z Japonii, a oni z WWF, gdzie panowały podobne zasady. Wszyscy byliśmy nowi w WCW, ale szybko zrozumieliśmy, że w tej federacji luźniej podchodzi się do obowiązków.

Hall i Nash nie mieli jeszcze zakorzenionych złych nawyków, z których byli znani później. Tamtego dnia jechaliśmy na tym samym wózku. Był to jednak ostatni taki dzień.

W końcu pojawili się inni. W mojej pierwszej walce miałem zmierzyć się z Jerrym Lynnem. Niedużo wcześniej zapadła decyzja, by zmienić mu gimmick. Od tamtego czasu występował jako zamaskowany bohater i nosił fioletowo-żółty strój. Dostał tajemniczy pseudonim - Mr. JL. Wciąż nie wiem, czy inicjały Jerrry'ego Lynna miały jakieś ukryte znaczenie w jego zamaskowanej postaci.

Miałem jednak inny problem do rozwiązania. Mr. JL i ja dostaliśmy tylko siedem minut na wszystko - walkę i wejściówki. Pozwalało to na mniej więcej pięć minut walki. W Japonii przyzwyczaiłem się do toczenia dwudziestominutowych walk, ale teraz byłem w Georgii, a nie w Kanagawie.

Gdy Terry Taylor, pomocniczy booker, powiedział mi, że federacja zdecydowała, iż będę babyfacem, wiedziałem, że to nie był najlepszy pomysł. Jeszcze kilka lat wcześniej przystojny, młody blondyn musiał być babyfacem, ale w 1996 r. świat był już inny.

Fani zaczynali akceptować to, że czarny charakter staje się pozytywnym bohaterem i na odwrót. Od początku jednak miałem pod górę, gdyż bookowano mnie jako bezbarwnego i anonimowego babyface'a. A przecież jeszcze niedawno bardzo dobrze odgrywałem rolę heela w Japonii i w ECW. Taka natychmiastowa zmiana w babyface'a była więc bolesna. Zwłaszcza, że wciąż miałem włączony heel mode i chciałem, by mój przeciwnik wypadł dobrze. Z tego powodu przez większość walki błyszczał Mr. JL, a ja zdążyłem tylko ukraść zwycięstwo w końcówce. Zrobiłem wszystko, by walka wyszła jak najlepiej, ale pech mnie nie opuszczał.

Puk, puk.

Kto tam?

Twoja klątwa, suko! (ang. Jericho Curse - nawiązanie do biblijnej klątwy rzuconej na miasto Jerycho. Chris twierdzi, że ciąży na nim klątwa, bowiem nigdy nie stoczył dobrej debiutanckiej walki w nowej federacji - przyp.)

Mój debiut wypadł fatalnie. I wiedzieli o tym wszyscy z wyjątkiem mnie.

Fala krytyki spadła na mnie zaraz po tym jak zszedłem za scenę. Paul Orndorff czekał tam na mnie. "Kurwa, chłopcze, musisz mieć ozdobny szlafrok z klejnotami i cekinami!"

Chwilę później spotkałem Terry'ego Taylora, który słynął ze szczerości - czasem zbyt dużej szczerości. "To była twoja pierwsza walka w życiu? Co właściwie chciałeś pokazać?"

"Ponieważ miałem wygrać, chciałem, by JL wypadł dobrze," powiedziałem na swoją obronę.

"Ta walka nie była dla niego. Była dla ciebie, żebyś pokazał, na co cię stać. Wygląda jednak na to, że nie stać cię na wiele. Nawet nie wiem, czy powinniśmy to puścić w telewizji."

Terry był wściekły. Komitet bookerski wiedział, że była to moja pierwsza walka w WCW, i że walczyłem w japońskim stylu, a to przemawiało na moją korzyść. Mimo to nikt nie dał mi żadnych wskazówek, ani rad.

To była tylko namiastka większego problemu, który trapił WCW - tam wszyscy zajmowali się tylko sobą. Terry Taylor był jednym bookerem, Kevin Sullivan drugim, a inni jak Hulk Hogan (który okazał się trzecim członkiem nWo), Hall i Nash robili, co im się podobało, bez względu na plany bookerów. Za to wszystko odpowiadał Bischoff, ale on był tylko marionetką w rękach Hogana i jego fagasów. Trudno było powiedzieć, kto tak naprawdę rządzi.

Moje zdezorientowanie pogłębiła decyzja Taylora, który chciał, żebym następnego dnia przyjechał na taping do Universal Studios. W założeniu poleciałem z Winnipeg do Dalton tylko na jeden dzień, więc miałem zaledwie jedną parę zmiennych ubrań i jeden strój do walki. Tapingi w Orlando trwały dwa tygodnie, a ja nie byłem przygotowany na tak długi pobyt.

Terry zdecydował, że najlepiej będzie, jeśli polecę do Winnipeg, wezmę swoje rzeczy i wrócę na Florydę. Komedia omyłek trwała dalej, gdy powiedziałem mu, że nie mieszkam w Winnipeg, a moje rzeczy są w Calgary.

Poleciałem więc z Atlanty do Winnipeg, a na miejscu byłem o 12. Pocałowałem mamę na pożegnanie i wyruszyłem w czternastogodzinną podróż do Calgary. Tam pojawiłem się o 3 w nocy. Zdążyłem odrzucić jedyną propozycję seksu, jaką kiedykolwiek dostałem, zabrać swoje rzeczy i wrócić na lotnisko, z którego o 7 miałem wylot do Orlando. A wszystko przez to, że ktoś w ostatniej chwili postanowił, że powinienem być w Universal Studios. Można to było przecież rozegrać inaczej i zabookować moje występy na kilka tygodni z góry.

dodane przez SixKiller w dniu: 06-04-2010 23:00:30

Udostępnij

Komentarze ()

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy