"Parabola Pushu" - Jak "Wybraniec" stał się "Amerykańskim Koszmarem"...

"Parabola Pushu" to cykl felietonów poświęconych zawodnikom federacji WWE i TNA, którzy w danym momencie są mocno pushowani lub ten push został im odebrany z dnia na dzień. Pierwszym bohaterem jest szkocki wojownik z WWE, który z "Wybrańca" przemienił się w "Amerykański Koszmar".

Drew McIntyre, a właściwie Andrew Galloway. Szkot, który miał namieszać w WWE po swoim debiucie, a niestety spadł ostatnio mocno w hierarchii. Przed przybyciem do USA trenował i walczył w brytyjskich federacjach wrestlingowych, jak np. British Championship Wrestling. Treningi rozpoczął już w wieku 15 lat. Ten mierzący niespełna dwa metry zawodnik miał stanowić o przyszłości federacji WWE, miał być jej przyszłością. Zanim jednak dostał się do federacji, miał swój tryout match podczas touru WWE po Europie. Tak mówił o swoim zamiłowaniu do wrestlingu - To było to, na co czekałem przez całe moje życie. To było to, co zawsze chciałem - pracowałem ciężko od dziecka. Trenowałem na siłowni. Dawałem z siebie wszystko, aby zaimponować samemu szefowi. Wiedziałem, że to wszystko się kiedyś spłaci. Dostałem wreszcie szansę, aby robić w to co zawsze wierzyłem i do czego byłem przeznaczony. Czuję, jak to było od zawsze w mojej krwi.

Zadebiutował na SmackDown! w październiku 2007 roku. Po odniesieniu zaledwie kilku zwycięstw przeniesiony został na RAW i po porażce z Charliem Haasem w styczniu 2008 roku zniknął. Pojawił się później w OVW, walcząc między innymi z Coltem Cabaną i Evanem Bournem. Kolejny krokiem w 2008 roku było FCW, gdzie był jednym z kilku brytyjskich zawodników - Podczas mojego pobytu w FCW, z Wielkiej Brytanii byli tam jeszcze Sheamus i Wade Barrett. Staraliśmy się zrobić wszystko, aby dostać się do WWE. Inni Brytyjczycy nie mieli takich aspiracji, aby wyjechać do Ameryki. Byli zadowoleni z tego co robili. W 2009 roku zdobył zwakowany pas wagi ciężkiej FCW, który jest przepustką do głównego rosteru WWE. Pas FCW stracił na rzecz Tylera Reksa w czerwcu, a już w sierpniu powrócił na SmackDown! atakując R-Trutha. Kilka miesięcy później został przedstawiony przez samego chairmana WWE, jako "przyszły Mistrz Świata", a sam siebie tytułował "The Chosen One". Tak pisał Jim Ross o Drew, niedługo po powrocie na SmackDown! w 2009 roku - McIntyre ma potencjał i mam nadzieję, że będzie w stanie wykorzystać go i osiągnięć status main eventera. W tym momencie wydawało się, że kwestią czasu jest, kiedy ten zawodnik przejmie któryś z najważniejszych pasów w WWE.

Niestety McIntyre nie prezentował się w ringu olśniewająco, a za mikrofonem przynudzał. Nie potrafił porwać za sobą tłumu. Nie miał tej iskry, ani tego pierdolnięcia. Dość wspomnieć, że podczas jednego z tapingów SmackDown!, próbując interweniować w walce, miał przeskoczyć przez barierkę i wbiec na ring. Drew przeskoczył, jednak wylądował twarzą na ziemi zahaczając nogą o przeszkodę. Wzbudziło to śmiech wśród widzów, a montażyści wycięli ten fragment przed emisją SmackDown! Miał program z Teddym Longiem, który mnie osobiście przyprawiał o niestrawność, zresztą tak, jak (prawie) każdy program na linii wrestler-niewrestler. Feudował z Finlay'em i Morrisonem. Z tym drugim o pas Intercontinental. W budowanie jego postaci zaangażowany był wciąż McMahon, który po porażce, rozkazał managerowi SD! unieważnić wynik, przez co Drew był niepokonany - Wyobraź sobie, że siedzisz w biurze wraz ze swoimi kolegami i nagle wchodzi szef, który oznajmia - "Ten człowiek wzniesie nas na wyższy level" - i wskazuje na Ciebie. Nie mogłem uwierzyć w to. Byłem zdziwiony, kiedy Vince wskazał właśnie na mnie. Dla mnie było to spełnieniem całej ciężkej pracy i milionów przebytych kilometrów. Był także przewidziany na tego zawodnika, który ściągnie walizkę podczas WrestleManii XXVI. Był pewniakiem - został przegranym (walizkę ściągnął Swagger).

W 2010 roku miał jeszcze kilka innych programów - z Mattem Hardym, z Kofim Kingstonem, a także w tagu z Codym Rhodesem (byli mistrzami tagteam). Jednak ten tagteam nie przetrwał długo, a pasy stracili na rzecz Johna Ceny i Davida Otungi. Cody'emu dobrze zrobiło to rozdzielenie, Drew raczej nie. O ile wcześniej walczył i pojawiał się na SmackDown! (czasem także RAW) systematycznie, tak teraz również pojawia się systematycznie, tyle, że na czwartkowym Superstars. W wyniku Draftu 2011 został przeniesiony na RAW. Jest co prawda jednokrotnym posiadaczem pasa Intercontinental oraz również jednokrotnym mistrzem drużynowym (w tagu z Codym), ale to w tym momencie nic nieznacząca historia. Zawodnik systematycznie spada w hierarchii. Miał potencjał na stworzenie dobrego programu z Edgem o Kelly Kelly (tak się przynajmniej zapowiadało), ale feud Edge'a z Dolphem i późniejszy z Alberto, pokrzyżowały ten pomysł. Wydawało się, że szybko zdobędzie najważniejszy pas i znajdzie się wśród main eventerów. Tak się jednak nie stało. O ile wcześniej nie błyszczał w ringu, tak teraz poprawił swoje skillsy, a i za mikrofonem nie przynudza tak bardzo.

Co mogło mu zaszkodzić, skoro sam chairman był zamieszany w prowadzenie jego postaci? Może małżonka (już teraz była małżonka) Taryn Terrell, czyli była Diva WWE Tiffany. A może kłopoty z wizą, kiedy to musiał na pewien czas zniknąć z wizji, co pokrzyżowało plany Kreatywnym. Przecież nie mógł być to program z ociężałym Mattem Hardym i niemrawym w ringu Kofim. Jedno jest pewne - Drew dołączył do grona zawodników, którzy zostali (tak się wydaje) zbyt szybko rzuceni na głęboką wodę. O ile jego kolega, już dwukrotny mistrz WWE Sheamus, spisuje się dobrze, o tyle Drew nie może się odnaleźć w WWE. Śmiem twierdzić, że niczym nie wyróżnia się ponad innych przeciętnych zawodników. Oby "American Nightmare" (tak się teraz tytułuje), wzięty pod skrzydła swojego starszego kolegi ze szkockimi korzeniami Roddy'ego Pipera, stał się poważnym zagrożeniem dla obecnych main eventerów i powrócił do pierwszego szeregu zawodników mających stanowić o przyszłości WWE.

dodane przez Vercyn w dniu: 23-07-2011 22:29:51

Udostępnij

Komentarze (4)

Skomentuj stronę

: : (opcjonalnie) :

Super streściłeś historię Drew ;) Masz talent Vercyn do pisania artykułów, przyjemnie się Ciebie czyta ;D

Osobiście wątpię cy McIntyre jeszcze namiesza w WWE ale jedno trzeba mu przyznać: warunki na takiego psycho-heela jakim był za swoich czasów Edge czy za WWF Mankind to on zdecydowanie ma. Zawsze u "American Nightmare'a" podobała mi się jego mimika (fajnie odgrywa wkurwienie), może nie posiada takiej jak Orton czy Edge ale myślę że to jest jeden z jego najmocniejszych punktów. Dlatego mówię jego faceturnowi zdecydowane NIE... Przykład R-Trutha pokazuje że jest możliwe przeistoczenie się z niczego niewyróżniającego się jobbera w jednego z najważniejszych postaci Main Eventowych. I tego także McIntyrowi życzę

PS. ogółem kolejny dobry (i potrzebny cykl) który z całą pewnością będę czytać

napisane przez TakerFanKrk w dniu : 24-07-2011

Jak napisał TakerFanKrk - super streściłeś historię Drew. Pamiętam gdy oglądałem galę, na której zadebiutował "po raz drugi" i na początku śmiałem się z niego ale z biegiem czasu miałem coraz większe nadzieje, że niedługo zdobędzie WHC. Stało się niestety inaczej i ten artykuł bardzo dobrze opisuje to co się z nim działo na każdym, coraz niższym, szczeblu. Szkoda, bo jak napisałeś coraz lepiej radzi sobie w ringu i za mikrofonem i mogłoby coś z niego być. Pozostaje mieć nadzieje, że będzie miał jeszcze swój czas w WWE. Podsumowując artykuł bardzo dobry i dokładny. Fajnie się czytało.

napisane przez Pinio w dniu : 29-07-2011

Cieszy fakt, że są osoby, które po przeczytaniu zostawiły swoje komentarze :)
Kolejna dwójka będzie gdzieś w sierpniu, a będzie to zestaw - pushowany w WWE i depushowany w TNA. Myślę, że tym numerem jeden w TNA będzie Samoa Joe, ale zastanawiam się także nad Popem. Natomiast kto z WWE? Tutaj chyba nikt nie będzie się sprzeczał, że największy push dostaje obecnie CM Punk. Jeżeli to się utrzyma, to Punk trafi do "Paraboli Pushu".

napisane przez Vercyn w dniu : 29-07-2011

Pamiętam Drew jeszcze z tego krótkiego pobytu w 2007 i 08 roku i po tym, gdy pojawił się ponownie w WWE miałem o nim dość dobre zdanie. Wszyscy na niego narzekali, ja byłem nastawiony neutralnie, bo jakby czułem, że ma potencjał do rozwoju, no i kiedy nadszedł ten rozwój i poprawa, trafił na Superstars :P

Czy może coś z niego być? Teraz jestem nastawiony do jego osoby dość sceptycznie. Potrzebny mu jest jakiś wyrazisty gimmick. Szkoda, że WWE zmarnowało to, jak był wybrańcem Vince'a, bo mógłby z tego być naprawdę fajny storyline, a teraz to już chyba trochę za późno (no chyba, że <fantasy booking>będzie w "Armii Vince'a" walczącej z nowym tyranem WWE: HHH </fantasy booking>)

napisane przez maly619 w dniu : 01-08-2011

Reklama

Partnerzy

plagiat

Czat

Kontakt

Poznaj redakcje portalu.

Napisz do nas: redakcja@wrestling.pl

Reklamy